Film o Karlo Acutyzie bardzo młodym blogosławionym:NIEBO NIE MOŻE CZEKAĆ"

Powstał pierwszy film o życiu bł. Carla Acutisa

- To jest film także dla ludzi, którzy nie wierzą - mówi matka Carla Acutisa o pierwszym długometrażowym filmie dedykowanym jej błogosławionemu synowi, który właśnie wszedł do kin w całej Hiszpanii. Nosi on tytuł „Niebo nie może czekać”, a pomysł jego zrealizowania zrodził się w 2020 roku, w czasie uroczystości beatyfikacyjnych tego zafascynowanego Eucharystią geniusza komputerowego.

BEATA ZAJĄCZKOWSKA

Wtrwającym 78 minut filmie jego reżyser, którym jest José Maria Zavala, pragnie przekazać przesłanie, że każdy jest powołany do świętości. - Nie ma w tym ograniczeń wiekowych i Carlo pokazuje, że mając 15 lat nie jest się "mniej świętym" - mówi Inés Zavala, dyrektor wykonawcza obrazu, która wpadła na pomysł zrealizowania tego filmu widząc, jak współczesną młodzież poruszyło wyniesienie na ołtarze jej rówieśnika. - Za życia Carlo poruszył wiele serc swą wystawą o Cudach Eucharystycznych, teraz mamy nadzieję, że jego świadectwo przemówi w salach kinowych - podkreśla Zavala.

Prezentacji filmu towarzyszą spotkania z matką błogosławionego milenialsa. - Są to wyjątkowe chwile dzielenia się moim synem, bo z powodu pandemii nie miałam ku temu wielu okazji - mówi Radiu Watykańskiemu Antonia Salzano. Dodaje, że wartość edukacyjną filmu doceniło hiszpańskie ministerstwo kultury i będzie on wyświetlany także w szkołach.

- Jest to pierwszy film o moim synu i przyznam, że jest to dla mnie wielkie przeżycie podobnie jak to, że jeszcze za życia mogłam doczekać się beatyfikacji mego dziecka. Ten film jest ważny dla współczesnej młodzieży, która woli już obraz bardziej niż czytanie książek - mówi papieskiej rozgłośni Antonia Salzano.

- Młodzi żyją dziś w społeczeństwie pełnym sprzeczności, które przekazuje coraz mniej prawdziwych wartości. Pornografia, narkotyki, alkohol, gry komputerowe są powszechnie dostępne, co wielu młodych ludzi prowadzi do uzależnień. Rodzice są też coraz bardziej zapracowani i poświęcają znacznie mniej czasu dzieciom niż to było kiedyś, co ma negatywne konsekwencje. Film o Carlo może być pomocny, bo pokazuje takiego samego jak oni nastolatka, którego fascynowało wiele rzeczy, m.in. komputer, ale umiał go wykorzystać w dobrym celu. To jest ważne przesłanie na dziś. Także to, że w świecie naznaczonym przemocą warto stanąć w obronie słabszych i zmarginalizowanych, co robił w szkole mój syn. Myślę, że nie jest to film jedynie dla młodych katolików czy tych, którzy podzielają drogę wiary Carla, ale też dla tych którzy nie otrzymali daru wiary. Pokazuje wartości ważne dla wierzących i niewierzących - podkreśla

 film "Niebo nie może czekać". To niezwykła historia Karola Acutisa 

Błogosławiony . Na ekrany kin wchodzi film o Karolu Acutisie

KOŚCIÓŁ

Karol Acutis. Fot. Kadr z filmu "Niebo nie może czekać. HISTORIA CARLA ACUTISA

Od 19 maja będziemy mogli zobaczyć film "Niebo nie może czekać". To niezwykła historia Karola Acutisa i poruszający, pełen dobrych emocji oraz umacniający wiarę film.

Asyż. W na pół szklanym grobowcu w kościele Matki Bożej Większej znajduje się ciało świętego. Innego niż wszyscy. Ubrany w dżinsy, sportową bluzę i buty Nike, wygląda jakby przed chwilą zasnął. Po ludzku, nie powinien tu być. Piętnastolatkowie nie powinni umierać. Jest jednak w tej historii coś, co przerasta ludzkie pojęcie, jest cudem, życiem, nadzieją.

Odkrycia fenomenu historii Karola Acutisa, zmarłego w 2006 roku na białaczkę nastolatka i wyniesionego na ołtarze w 2020 roku, podjął się znakomity hiszpański dokumentalista Jose Maria Zavala (twórca m.in. filmów: "Tajemnica Ojca Pio" i "Wojtyła. Śledztwo"). Jego opowieść nie ogranicza się do pokazania życia radosnego nastolatka, fascynata komputerów, gier wideo i gry na saksofonie. W filmie widzimy nie tylko dojrzałą duchowość Carlo, szczególne przywiązanie do Eucharystii i modlitwy. To co najbardziej niezwykłe dzieje się bowiem teraz. Karol Acutis na naszych oczach staje się jednym z najpopularniejszych świętych Kościoła, tysiące wiernych pielgrzymują do jego grobu, jego moc wstawienniczą potwierdzają setki świadectw. Carlo przyciąga młodzież, nawraca, staje się patronem młodego Kościoła, jego wiosną.

Niebo nie może czekać" to poruszające, pełne dobrych emocji i umocnienia wiary kino. Jest przy tym - co szczególnie wartościowe - kinem międzypokoleniowym. Jak zapewnia dystrybutor, na jednym seansie wzruszą się dziadkowie, rodzice i ich dorastające dzieci

Carlo był takim samym chłopcem jak wszyscy inni – można to usłyszeć od każdego, kto go znał. I na tym właśnie polegała jego wyjątkowość. Uczestniczył w życiu swojej dzielnicy, ściskając różaniec w ręce wyruszał codziennie na swym rowerze, żeby odkrywać świat, dzielić się z innymi wszystkim co miał i pomagać tym, którzy tego potrzebowali. Zmarł w wieku 15 lat na białaczkę.

„Z balonu, który ma się wznieść wysoko w powietrze, trzeba wyrzucić balast. Tak samo dusza – aby mogła się wznieść do Nieba, musi się uwolnić także od drobnych ciężarów, jakimi są grzechy powszednie” – takie przemyślenia Carla na temat grzechu i spowiedzi przybliżały go do Eucharystii, a ta była jego autostradą do nieba.

Beatyfikacja Carlo Acutisa odbyła się w Asyżu 10 października 2020 r.

POWOŁANIE SW TERESY OD DZIECIĄTKA JEZUS

Św. Teresa z Lisieux przed wstąpieniem do zakonu, w 1888 r.REPR. HENRYK PRZONDZIONO /FOTO GOŚĆ

Wielkie odkrycie Małej Teresy

O prostym sposobie św. Teresy na dostanie się wprost do Boga mówi redaktor naczelny półrocznika "Teresa z Lisieux", romanista i architekt Krzysztof Kliche.

JAROSŁAW DUDAŁA

Jarosław Dudała: Dziś mija dokładnie 100 lat od beatyfikacji św. Teresy od Dzieciątka Jezus. Kiedy umierała, usłyszała mimowolnie, jak jedna z jej współsióstr mówiła, że zastanawia się, co przeorysza napisze w nekrologu, bo oprócz tego, że Teresa była miła, nie zrobiła nic, co warte byłoby opowiedzenia.

Krzysztof Kliche: To jeden z moich ulubionych cytatów z akt procesu beatyfikacyjnego Teresy. Dla mnie wynikają z niego dwa morały.
Pierwszy: że nie należy sądzić bliźniego, bo można się bardzo pomylić!
Drugi: że można być świętym – i kompletnie niezauważonym. Tak, święci są pośród nas – niezauważeni.
A skoro jesteśmy przy setnej rocznicy beatyfikacji, to warto zauważyć, że najbliższe lata to czas szczególny. W tym roku 2 stycznia obchodziliśmy 150-lecie narodzin Teresy, dziś obchodzimy stulecie beatyfikacji, a w maju 2025 r. będzie stulecie jej kanonizacji. Jak widać, w przypadku Teresy sprawy  potoczyły się bardzo szybko.

Dlaczego?
Dlatego, że w pewnym momencie zaczęła pisać. Gdyby nie to, dzisiaj nikt by  nie wiedział o jej istnieniu. Na szczęście jej rękopisy zostały wydane i sprawnie rozesłane przez siostry do innych klasztorów  – nie tylko we Francji, ale także poza nią. Trafiły również do Polski. Jeden egzemplarz znalazł się w karmelu w Przemyślu. Polskie tłumaczenie "Dziejów duszy" – bo taki był tytuł zbioru tekstów Teresy wydany w 1898 roku –  było jednym z pierwszych,  po angielskim i niemieckim.

Kto zauważył, że warto rozpowszechnić te pisma? Przecież nawet cytowana na wstępie współsiostra nie widziała w Teresie niczego szczególnego.
Jej dwie rodzone siostry, z których każda odegrała inną rolę. Rozpoczęła to wszystko najstarsza, Maria, także karmelitanka. To ona poprosiła Paulinę – swą młodszą siostrę, a jednocześnie przełożoną karmelu w Lisieux, żeby ta z kolei poleciła Teresie spisanie wspomnień z dzieciństwa. Dzięki temu możemy prześledzić duchową drogę Teresy. Paulina (w klasztorze: matka Agnieszka) zadbała, żeby rękopisy zostały doprowadzone do końca, a potem wydane. Dzięki niej rozeszły się po całym świecie.
Niestety, przy okazji Paulina wykreśliła z rękopisów niektóre kluczowe fragmenty...

Niepotrzebnie wygładziła ten tekst ze szkodą dla jego wartości duchowej...
Tak, to prawda. Powstrzymałbym się jednak od zbyt ostrej krytyki. To były inne czasy, inna mentalność. Paulina to zrobiła w dobrej wierze. Ale faktem jest, że nie do końca rozumiała duchowość Teresy, ponieważ wycięła najistotniejsze wątki jej przesłania do ludzi współczesnych: o tym, że słabość człowieka nie jest przeszkodą w dotarciu do Pana Boga. Wycięła passus o radości doskonałej, w którym Teresa opisuje swoją postawę na modlitwie. Osobiście uważam ten fragment za  najpiękniejszą częścią rękopisu B. Wycięła też informacje o tym, że Teresa zasypiała  na modlitwie (bo uznała, że świętej to nie wypada). Niestety, takie wygładzone życiorysy oddalają nas od świętych. Nie odnajdujemy się w nich. Lepiej przedstawić świętego, jako prawdziwego człowieka z krwi i kości. Wtedy mocniej do nas przemawia. Możemy się z nim utożsamić. „Dzieje duszy” ten aspekt nieco zatraciły. Na szczęście od końca lat 50. XX wieku mamy dostęp do prawdziwych, niezmienionych obcą ręką rękopisów Teresy i możemy dostrzec całą ich głębię.

Teresa została beatyfikowana zaledwie 25 lat po śmierci. Potem sprawy nabrały jeszcze większego tempa, bo jej kanonizacja odbyła się dwa lata później, w 1925 r. Co więcej, ówczesny papież Pius XI nazwał ją „gwiazdą swojego pontyfikatu”.
Mam nadzieję, że najbliższe dwa lata (2023-25) to będzie czas poznania jej prawdziwego oblicza. Trochę żałuję, że Teresa ciągle jeszcze funkcjonuje – nie tylko w naszym kraju, ale także we Francji – jako mała, słodka dziewczynka, idąca przez świat i rzucająca wokół płatki róż... Ten obraz jest dla niej strasznie krzywdzący. On infantylizuje jej duchowość. Tymczasem ma ona dla nas  bardzo mocne przesłanie. Teresa była silną i zdeterminowaną najpierw dziewczyną, a potem młodą kobietą, która wiedziała, czego chce (zostać świętą!) i dążyła do celu w sposób bardzo zdecydowany. Kolorowe obrazki czy figurki osłabiają jej przekaz. Mam nadzieję, że te dwa lata pozwolą zagłębić się w jej prawdziwą duchowość i poznać jej prawdziwe oblicze. Tym bardziej, że mamy prawie 50 jej zdjęć. Spogląda z nich na nas prawdziwa Teresa. Jej oczy, są niezwykle przenikliwe, można w nich zobaczyć bardzo wiele.

Co jest istotą przesłania Teresy?
Spróbuję to streścić  w czterech punktach.
Po pierwsze: miłość miłosierna. Teresa żyła w czasach, w których postrzegano Boga nie jako miłującego Ojca, ale sprawiedliwego sędziego, który tylko czyha na nasze upadki, by nas ukarać. Ona odkryła, że Bóg kocha nas za darmo. Nie musimy, a nawet nie możemy na tę Jego miłość zasłużyć, bo to jest tak wielki dar, że nasze ludzkie zasługi są wobec niego niczym. Zresztą, Pan Bóg nie oczekuje naszych zasług. Chce  tylko żebyśmy Jego miłość przyjęli. To już jest bardzo wielkie zadanie.
Teresa napisała w wierszu pt. „Żyć Miłością”, że miłość nie kalkuluje (miłość to nie jest wymiana handlowa). Ponieważ odkryła, że Pan Bóg kocha ją za darmo, starała się Go kochać nie po to, żeby coś uzyskać, ale z czystej miłości  – żeby zrobić Mu przyjemność.  Szła po śladach św. Jan od Krzyża, który pisał, że jeden akt czystej miłości jest więcej wart niż wszystkie inne dzieła razem wzięte.

Punkt drugi? Heroizm dnia codziennego opierający się  na fundamencie darmowej miłości
Teresa żyła w karmelu na bardzo niewielkiej przestrzeni. Jej kontakty były bardzo ograniczone. Potrafiła  wykorzystać każdą najmniejszą rzecz dnia codziennego, żeby ją czynić z miłością. To stało się jej drogą. W ten sposób zbliżała się do Pana Boga. Stawała się świętą w szarej codzienności – nie poprzez spektakularne działania, ale  przez niewidziane przez nikogo małe akty czystej miłości.
To jest ważne dla nas. Najczęściej nie mamy okazji do dokonywania bohaterskich czynów. Ale codziennie musimy rano wstać, pójść do pracy, dobrze wykonać swoje zawodowe powinności, wrócić do domu, do męża/żony, do dzieci. Naszym pierwszym obowiązkiem jest bycie wiernym obowiązkom stanu. To jest nasza droga do świętości. Nie trzeba szukać wielkich rzeczy. Wystarczy z miłością robić to, do czego jesteśmy powołani.

Punkt trzeci?  Wielkie pragnienia. Teresa od dzieciństwa miała nieskończone pragnienia. Znamy historię, o tym, jak Leonia przyniosła swoim siostrom Celinie i Teresie koszyk z zabawkami, których już nie używała.. Celina wybrała z niego jedną rzecz. A Teresa powiedziała: "Wybieram wszystko!" Kiedy kilkanaście lat później pisała wspomnienia z dzieciństwa i patrzyła na to wydarzenie z innej perspektywy, napisała, że to jedno krótkie zdanie definiuje całe jej życie. Nie chciała być święta na pół gwizdka. Brała wszystko, co Bóg jej proponował. Nie bała się wielkich pragnień. W rękopisie B pisała, kim chciałaby zostać: kapłanem, męczennikiem, misjonarzem, doktorem Kościoła... Była pewna, iż Pan Bóg nie wzbudzałby wielkich pragnień, gdyby nie chciał ich zrealizować. Tą nadzieją żyła. Uważała, że warto iść za swoimi pragnieniami. Ogromna większość  z nich się spełniła: umarła w straszliwych męczarniach, została patronką misji, a jej relikwie nieustannie podróżują po całym świecie, została też doktorem Kościoła...
Teresa przez całe życie była jakby rozpięta pomiędzy dwiema skrajnościami: pragnieniem świętości i własnym ubóstwem. Pisała: "Jakże dusza tak niedoskonała, jak moja, może pragnąć posiąść pełnię miłości." Tym, co pozwalało jej utrzymać równowagę pomiędzy tymi skrajnościami, była ufność. Ufała, że Pan Bóg nie wzbudza wielkich pragnień na darmo. Teresa pokazuje nam, że warto pielęgnować w sobie wielkie pragnienia. Nie uciekać, ale podążać za nimi.A czwarty, ostatni element jej przesłania?
Mała droga. Teresa szukała sposobu, jak pogodzić  wielkie pragnieniami z własnym ubóstwem. Szukała czegoś, co w sposób łatwy i nowy mogłoby ją doprowadzić prosto do Pana Boga. Szukała duchowej windy. Szukała i znalazła..
Co to jest mała droga? Bp Guy Gaucher, wielki przyjaciel Małej Teresy mówił, że mała droga to nie jest małe mieszkanie i mały samochód. To jest coś bardzo wymagającego, ale jednocześnie dostępnego dla zwykłych ludzi. Teresa pisała, że to droga dla wszystkich dusz, z wyjątkiem... tych nadzwyczajnych. Mała droga nie polega na spektakularnych wyczynach. Iść małą drogą, to nie znaczy dużo robić, ale mocno kochać. I tu wraca temat wspomnianego heroizmu dnia codziennego. Nasze szare życie powinno być wypełnione nie wielkimi akcjami, ale małymi aktami pełnymi darmowej miłości. Bo – jak mówi Teresa – Pan Bóg nie oczekuje od nas niezwykłych czynów, ale miłości.
Teresa wspomina o spotkaniu Jezusa z Samarytanką. Mówi, że kiedy Jezus prosił: "Daj mi pić!", to nie chciał wody, którą zresztą sam mógłby sobie wziąć. On był spragniony naszej ludzkiej miłości. Pan Bóg jest spragniony naszej miłości. To niesamowite! On cierpi, kiedy my nie chcemy lub nie potrafimy przyjąć Jego Miłości. Ten obraz mocno do mnie przemawia. Mogę „ulżyć” cierpieniu Pana Boga  przyjmując Jego miłość. To było wielkie odkrycie Teresy.

 Krzysztof Kliche – (ur. 1963) romanista i architekt, redaktor naczelny półrocznika "Teresa z Lisieux", autor książki "Oczy i serce orła. Rzecz o modlitwie Teresy"ARCH. KRZYSZTOFA KLICHEBez retuszu- Śmierć Teresy- K. Kliche i K. Sojka

 

100 lat temu młodziutka karmelitanka z Lisieux została ogłoszona błogosławioną.
LASKI DIFFUSION /EAST NEWS

Kult św. Teresy z Lisieux – fenomen oddziaływania świętej

Przeżyła zaledwie 24 lata. Zdobyła serca wielkich teologów i prostych ludzi. Jaki jest klucz do zrozumienia fenomenu św. Teresy z Lisieux?

KS. RAFAŁ BOGACKI

Nowy numer 17/2023
Tytuł w tygodniku:
Fenomen przyjętej miłości

DODANE 27.04.2023 00:00

Jej figura znajduje się chyba w każdym kościele we Francji. Jej pisma są powszechnie dostępne nie tylko w katolickich księgarniach. W sklepach z dewocjonaliami można nabyć także inne oznaki jej popularności, nawet trącące kiczem mydełka, biżuterię czy płatki róż. Po 100 latach od beatyfikacji Teresa nie traci na popularności. Ten fenomen można wyjaśniać na wiele sposobów. Spróbujmy to zrobić, podążając czterema tropami //

NOWY ARTYKÓŁ W GOSCIU NIEDZINYM  FRANCISZKA KUCHARCZAKA str 26

więcej

CHROŃMY DZIECI, WSPIERAJMY RODZICÓW

 

Chrońmy dzieci, wspierajmy rodziców”- debata dotycząca bezpieczeństwa dzieci

24.03.2023

O bezpieczeństwie dzieci, zagrożeniach płynących z Internetu, przemocy, uzależnieniach rozmawiali w Sejmie przedstawiciele organizacji pozarządowych. Inicjatorem debaty była marszałek Sejmu Elżbieta Witek. W spotkaniu uczestniczył Minister Edukacji i Nauki Przemysław Czarnek, Sekretarz Stanu w MEiN Marzena Machałek, Minister Rodziny i Polityki Społecznej Marlena Maląg oraz Sekretarz Stanu w Ministerstwie Zdrowia Waldemar Kraska.

- Stwierdziłam, że warto spotkać się z praktykami, by wysłuchać tych, którzy o problemach nie tylko słyszą, ale próbują młodym ludziom pomóc - mówiła rozpoczynając spotkanie marszałek Sejmu Elżbieta Witek. Przyznała, że problemów młodzieży nie załatwi żadna ustawa, ani żadne nawet najlepsze spotkanie, ale - jak stwierdziła od czegoś trzeba zacząć.

– Zgadzam się z tymi, którzy mówią, ze kondycja psychiczna i fizyczna młodzieży to jest polska racja stanu. Wszystkim nam, dorosłym, którzy z dziećmi i młodzieżą współpracują, zajmują się jej sprawami, ta kondycja powinna leżeć na sercu i tak jest – podkreśliła Marszałek Sejmu. – Wszyscy obserwujemy, szczególnie w ostatnim czasie, bardzo nagłośnione przypadki agresji i przemocy, także tej rówieśniczej. Docierają do nas od dawna informacje, ze narasta agresja, przemoc, że mamy coraz więcej przypadków depresji, prób samobójczych. Młodzież nie bardzo wie, czego ma się trzymać, jakie wartości ma wyznawać, kto ma rację, kogo słuchać – mówiła Elżbieta Witek.

Jak zauważyła Marszałek Sejmu, zagrożenia dla młodzieży płyną także z szerokiego dostępu do internetu. – Młodzi ludzie bombardowani są różnymi informacjami ze świata przemocy, pornografii. Słyszymy także i o tym, że do szkół docierają ci, którzy próbują nasze dzieci nadmiernie seksualizować - o tym wszystkim mówią rodzice. Dzieci czują się zagubione – zaznaczyła marszałek Sejmu. – Jeśli dołączymy tego pandemię, która przez 2 lata doprowadziła do tego, że byliśmy w izolacji i my, dorośli, mieliśmy problemy, żeby sobie z tym poradzić, to co musiały przeżywać nasze dzieci i nasza młodzież – dodała Elżbieta Witek.

– Państwa obecność tutaj, przedstawicieli różnych środowisk, które mają z dziećmi i młodzieżą do czynienia, które starają się jej pomóc, pokazuje, że państwo także dostrzegacie, że mamy problem i wspólnie powinniśmy temu problemowi zaradzić – mówiła Elżbieta Witek, zwracając się do uczestników spotkania. – Wychowanie jest sztuką, chyba najtrudniejszą. Ono wymaga czasu, nie wychowa się młodego człowieka żadną ustawą, żadnym zarządzeniem, ale własnym przykładem – podkreśliła. – Pomyślałam, że dobrze będzie spotkać się z praktykami, którzy na co dzień o tych problemach słyszą, stykają się z nimi i próbują młodym ludziom pomóc. Od czegoś zacząć trzeba.

Dyskusja podzielona była na cztery panele tematyczne: „Przemoc”, „Zagrożenia nowych czasów płynące z internetu”, „Wartości” i „Uzależnienia”.

Marszałek Elżbieta Witek zapowiedziała, że podobne konferencje będą organizowane w Sejmie systematycznie, żeby wypracować konkretne rozwiązania, które pomogą chronić dzieci.

Rekordowe środki na wsparcie psychologiczno-pedagogiczne

Polski system oświaty wspiera wychowawczą rolę rodziny. Stwarza bezpieczne warunki kształcenia uczniów. Nauczanie w szkołach wzmacniane jest przez działania profilaktyczne związane z pojawiającymi się u dzieci i młodzieży problemami oraz wspieranie ich rozwoju na zajęciach. Te działania wspierają i sprzyjają prawidłowemu rozwojowi dojrzałości w sferze fizycznej, emocjonalnej, intelektualnej, duchowej i społecznej.

Tylko w 2022 r. Ministerstwo Edukacji i Nauki przeznaczyło 520 mln zł na pierwszy etap standaryzacji zatrudnienia psychologów, pedagogów, logopedów, terapeutów pedagogicznych i pedagogów specjalnych w szkołach ogólnodostępnych. W roku 2023 będzie to prawie 1,9 mld zł (1,87 mld zł).

Więcej specjalistów w szkołach

Od 1 września w szkołach ogólnodostępnych jest więcej nauczycieli specjalistów. Utworzone zostało nowe stanowisko pedagoga specjalnego, określono jego zadania i kwalifikacje. Wprowadzona została także minimalna łączna liczba etatów nauczycieli specjalistów: pedagogów, pedagogów specjalnych, psychologów, logopedów, terapeutów pedagogicznych, zatrudnianych w:

przedszkolach niebędących przedszkolami specjalnymi,

szkołach podstawowych, liceach ogólnokształcących, technikach oraz branżowych szkołach I stopnia, które nie są szkołami specjalnymi,

szkołach artystycznych realizujących kształcenie ogólne w zakresie szkoły podstawowej lub liceum ogólnokształcącego,

zespołach, w skład których wchodzą wymienione wyżej przedszkola lub szkoły.

Dzięki wprowadzonym zmianom możliwy będzie wzrost liczby specjalistów 

 

więcej

Abp Fulton J. Sheen

Arcybiskup Sheen żył prawdami, które głosił. Przez całe życie cierpliwie niósł krzyż krytyki, wrogości, a nawet szyderstwa. Codziennie przez ponad 60 lat spędzał godzinę dziennie na adoracji Najświętszego Sakramentu.

Czytaj także:
Abp Fulton Sheen. Wielu ludzi zawdzięcza mu nawrócenie
 

Niezliczone rzesze ludzi opowiadają historie o jego miłości do innych, trosce i hojności. Nigdy nie przywiązywał się do pieniędzy, rozdając jałmużnę każdemu, kto o to prosił, i zrzekając się wszelkich zysków ze swych książek na rzecz organizacji charytatywnych. Często oddawał swoje płaszcze czy swetry biedakom, których spotykał na ulicy. Tego rodzaju świadectw jest bardzo wiele.

Moja ulubiona historia o ks. Sheenie bardzo dobrze oddaje jego współczucie dla innych ludzi. Swego czasu zaprzyjaźnił się z człowiekiem tak bardzo zdeformowanym przez trąd, że odtrąciła go nawet najbliższa rodzina. Trędowaty spotkał arcybiskupa w katedrze św. Patryka w Nowym Jorku i wyznał: „Nie mam żadnych przyjaciół”. „Teraz już masz” – odparł kapłan, po czym załatwił mu mieszkanie, znalazł dla niego pracę i raz w tygodniu zapraszał na obiad, osobiście serwując mu jedzenie.

Wiele lat później, gdy ks. Sheen otrzymywał urząd biskupa Rochester, posadził swego trędowatego przyjaciela jako gościa na honorowym miejscu w sanktuarium. Mam nadzieję, iż czytelnik usłyszy w tej książce głos abp. Sheena zapewniający, że warto żyć. Zgodnie z jego przesłaniem – jeśli będziesz odpowiednio myśleć, osiągniesz szczęście. (Ze wstępu do książki abp. Fultona Sheena, Myśl właściwie, żyj szczęśliwie, Rafael, Kraków 2018

więcej

Ks Kardynał Kazimierz Nycz

,Kard. Nycz: Wielkanocy nie da się przeżywać w oderwaniu od codziennej egzystencji"Ta wiara, że już jesteśmy zbawieni ,obdarzeni nowym życiem w Chrystusie, umyka czasem naszej uwadze w naszym zabieganiu i codzienności" - wskazywał kard. Kazimierz Nycz, który w Niedzielę Zmartwychwstania przewodniczył uroczystej Mszy świętej w archikatedrze warszawskiej

W homilii kard. Nycz pytał, w kim – przeżywając w naszym życiu kolejną Wielkanoc – powinniśmy w tym roku dostrzec cierpiące oblicze Jezusa. – Czy to jest twarz chorego na COVID? Czy to jest twarz uchodźcy z Ukrainy i Białorusi? Czy to oblicze żołnierza zabijanego na wojnie w Ukrainie? Czy są to twarze dzieci z kolejnej rozpadającej się rodziny? I dobrze, że tak czynimy, gdyż Wielkanocy nie da się przeżywać w oderwaniu od naszej codziennej egzystencji – zauważył.

Jak podkreślił, powinniśmy wierzyć, że tegoroczna Wielkanoc pozwoli i nam zmartwychwstać – w tym sensie, że będziemy bardziej gorliwi w pomaganiu innym ludziom, a Chrystus ukrzyżowany i zmartwychwstały odmieni los tych wszystkich, za których się modlimy i których wspieramy.

– Ta społeczna empatia jest ważna, ale nie może nam ona przesłaniać osobistego wymiaru i znaczenia tych świąt dla naszej wiary w zmartwychwstanie Jezusa i nasze zmartwychwstanie – wskazywał metropolita warszawski. – Nie można poprzestać na skądinąd ważnych rozważaniach ogólnych i filozoficznych o zmartwychwstaniu.

– Chodzi o konkretne pytanie: co zmartwychwstanie Pana Jezusa, Pascha i Przejście Pana, oznacza dla mnie tu i teraz, w moim życiu i w Kościele? Jaka jest moja wiara w zmartwychwstanie i życie po śmierci? To jest pytanie, z którym – w świetle szukania tego, co w górze – każdy z nas powinien się zmierzyć – dodał kard. Nycz.

– Już tu jesteśmy wezwani do zmartwychwstania. Już tu jesteśmy obdarzeni nowym życiem w Chrystusie, po to, by razem z nim zmartwychwstać. To konkretny owoc Chrystusowego zmartwychwstania w nas – mówił kardynał. – Ta wiara, że już jesteśmy zbawieni, obdarzeni nowym życiem w Chrystusie, umyka czasem naszej uwadze w naszym zabieganiu i codzienności.

Jak podkreślił, gdyby człowiek głęboko wierzył w rzeczywistość zmartwychwstania w odniesieniu do swojego życia, pewnie inaczej patrzyłby na wiele codziennych problemów i obowiązków związanych z tym życiem.

– Szukalibyśmy bardziej tego, co w górze, a nie tego, co na ziemi. Inaczej patrzyłoby się na śmierć, widząc w niej nie tyle koniec życia w ogóle, ale pożegnanie z ciałem, aby dalej żyć z Jezusem Chrystusem zmartwychwstałym. Wiedziałoby się, że śmierć jest częścią życia. Owszem, można się bronić, można uciekać przed chorobą czy cierpieniem, człowiek ma do tego nie tylko prawo, ale i obowiązek, jednak nie da się przed śmiercią uciec. To warunek konieczny, abyśmy przeszli do życia w Bogu w pełni – powiedział kard. Nycz.

Franciszek: zawsze bądźmy gotowi do głoszenia Ewangelii

Franciszek: zawsze bądźmy gotowi do głoszenia Ewangelii .Papież Franciszek.

Przy każdej okazji głośmy Ewangelię pokoju, tego pokoju, który Chrystus potrafi dać bardziej i lepiej niż daje go świat – zachęcił Ojciec Święty podczas dzisiejszej audiencji ogólnej. Papież kontynuował rozważania na temat gorliwości w niesieniu Ewangelii, odwołując się do nauczania św. Pawła.

Franciszek podkreślił, że Paweł nie lekceważy niebezpieczeństwa gorliwości wypaczonej, skierowanej w złym kierunku. Zauważył, że czasami mamy do czynienia z błędnie ukierunkowaną gorliwością, zaciekle strzegącą przestrzegania norm czysto ludzkich i nieaktualnych dla wspólnoty chrześcijańskiej. Można się bowiem chełpić fałszywą gorliwością ewangeliczną, dążąc w istocie do zaspokojenia próżności lub narzucenia własnych przekonań.

Ojciec Święty zwrócił uwagę, że jedną z cech prawdziwej gorliwości ewangelicznej jest gotowość głoszenia Ewangelii. Odwołując się do stosowanego przez Apostoła obrazu obuwia – zbroi podkreślił, iż właściwą dla głoszenia Ewangelii jest postawa ruchu, dynamiki. „Nie głosi się Ewangelii stojąc w miejscu, będąc zamkniętymi w biurze, przy biurku czy przy komputerze, uprawiając polemikę jak «lwy klawiatury» i zastępując kreatywność głoszenia czynnością «kopiuj-wklej», ideami zaczerpniętymi stąd i stamtąd. Ewangelię głosi się poruszając się, chodząc, idąc” – wskazał papież.

Franciszek zaznaczył, że głosiciel musi być wolny od schematów i przygotowany na działanie niespodziewane i nowe. „Ważna jest ta gotowość na nowość Ewangelii, ta postawa, która jest rozmachem, przejęciem inicjatywy, «primerear» [przodowaniem – przyp. KAI]. Chodzi o to, aby nie przepuścić okazji do głoszenia Ewangelii pokoju, tego pokoju, który Chrystus potrafi dać bardziej i lepiej niż daje go świat” – powiedział Ojciec Święty na zakończenie swojej katechezy.

Przeczytaj:  Ewangelia z komentarzem: Eucharystia pozwala rozpoznać Zmartwychwstałego

Eucharystia pozwala rozpoznać Zmartwychwstałego

Łk 24, 13-35

W pierwszy dzień tygodnia dwaj uczniowie Jezusa byli w drodze do wsi, zwanej Emaus, oddalonej o sześćdziesiąt stadiów od Jeruzalem. Rozmawiali oni z sobą o tym wszystkim, co się wydarzyło. Gdy tak rozmawiali i rozprawiali z sobą, sam Jezus przybliżył się i szedł z nimi. Lecz oczy ich były jakby przesłonięte, tak że Go nie poznali.

On zaś ich zapytał: «Cóż to za rozmowy prowadzicie z sobą w drodze?» Zatrzymali się smutni. A jeden z nich, imieniem Kleofas, odpowiedział Mu: «Ty jesteś chyba jedynym z przebywających w Jerozolimie, który nie wie, co się tam w tych dniach stało».

Zapytał ich: «Cóż takiego?»

Odpowiedzieli Mu: «To, co się stało z Jezusem Nazarejczykiem, który był prorokiem potężnym w czynie i słowie wobec Boga i całego ludu; jak arcykapłani i nasi przywódcy wydali Go na śmierć i ukrzyżowali. A my spodziewaliśmy się, że On właśnie miał wyzwolić Izraela. Ale po tym wszystkim dziś już trzeci dzień, jak się to stało. Nadto, jeszcze niektóre z naszych kobiet przeraziły nas: były rano u grobu, a nie znalazłszy Jego ciała, wróciły i opowiedziały, że miały widzenie aniołów, którzy zapewniają, iż On żyje. Poszli niektórzy z naszych do grobu i zastali wszystko tak, jak kobiety opowiadały, ale Jego nie widzieli».

Na to On rzekł do nich: «O, nierozumni, jak nieskore są wasze serca do wierzenia we wszystko, co powiedzieli prorocy! Czyż Mesjasz nie miał tego cierpieć, aby wejść do swej chwały?» I zaczynając od Mojżesza, poprzez wszystkich proroków, wykładał im, co we wszystkich Pismach odnosiło się do Niego.

Tak przybliżyli się do wsi, do której zdążali, a On okazywał, jakoby miał iść dalej. Lecz przymusili Go, mówiąc: «Zostań z nami, gdyż ma się ku wieczorowi i dzień się już nachylił». Wszedł więc, aby zostać wraz z nimi. Gdy zajął z nimi miejsce u stołu, wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał go i dawał im. Wtedy otworzyły się im oczy i poznali Go, lecz On zniknął im z oczu. I mówili między sobą: «Czy serce nie pałało w nas, kiedy rozmawiał z nami w drodze i Pisma nam wyjaśniał?»

W tej samej godzinie zabrali się i wrócili do Jeruzalem. Tam zastali zebranych Jedenastu, a z nimi innych, którzy im oznajmili: «Pan rzeczywiście zmartwychwstał i ukazał się Szymonowi». Oni również opowiadali, co ich spotkało w drodze i jak Go poznali przy łamaniu chleba.

Wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał go i dawał im. Wtedy otworzyły się im oczy i poznali Go.   
Łk 24,30b-31a

Ewangelia z komentarzem. Eucharystia pozwala rozpoznać Zmartwychwstałego
Gość Niedzielny

Jeśli naprawdę pragniemy Boga, jeśli Go całym sercem szukamy, jeśli chcemy żyć wiarą, jeśli nam na tym wszystkim rzeczywiście zależy – wtedy trzeba zadbać o stałą obecność Eucharystii w naszej codzienności. Eucharystia otwiera nam oczy, pozwala Zmartwychwstałego rozpoznać.

Choćby się walił nasz świat, choćby nasze grzechy ciągnęły nas na dno, choćby nasza biografia była pasmem porażek, choćby na nic już nie było szans – trzeba dbać o stałą obecność Eucharystii w naszej codzienności. To znaczy: chodzić na Mszę, przyjmować Komunię.

Tam się otwierają oczy, tam się Go poznaje. Tam bije źródło siły do życia.

  „Droga do Emaus” – oleodruk z XIX w. (kopia obrazu Roberta Zünda, 1877) Archiwum parafii Pławniowice

Spotkanie ze Zmartwychwstałym....

Spotkania ze Zmartwychwstałym. Katecheza paschalna oparta na relacjach świadków

Z opisanych w Ewangeliach spotkań ludzi ze Zmartwychwstałym nie należy tworzyć kroniki wydarzeń. To raczej katecheza paschalna oparta na relacjach świadków, z której do dziś jako Kościół wiele możemy się nauczyć.

REKLAMA

KS. RAFAŁ BOGACKI

GN 14/2023 Otwarte
Tytuł w tygodniku:
Spotkania ze Zmartwychwstałym

DODANE 06.04.2023 00:00

Ukazywanie się ludziom zmartwychwstałego Chrystusa, opisane na kartach Nowego Testamentu, nazywamy Jego objawieniami, ściślej zaś rzecz ujmując – chrystofaniami. Wspomina o nich każda z czterech kanonicznych Ewangelii, tuż po wzmiankach dotyczących odkrycia pustego grobu, choć poza nimi również odnajdujemy fragmenty dotyczące objawienia się Pana swoim uczniom. Wspominają o nich św. Paweł, a także Łukasz w Dziejach Apostolskich. Pierwszy z nich przekazuje tradycję, która uchodzi za najstarszą. Dotyczy ona spotkania Szymona Piotra, któremu jako pierwszemu objawił się Zmartwychwstały: „Przekazałem wam na początku to, co przejąłem: że Chrystus umarł – zgodnie z Pismem – za nasze grzechy, że został pogrzebany, że zmartwychwstał trzeciego dnia, zgodnie z Pismem: i że ukazał się Kefasowi, a potem Dwunastu” (1 Kor 15,4-5). Zaraz po tym św. Paweł zaznacza, że Chrystus ukazał się także „pięciuset braciom równocześnie”. Wskazuje tym samym, że Pan rzeczywiście zmartwychwstał, a w momencie pisania listu żyje jeszcze wielu z tych, którzy mogą to potwierdzić

RADUJ SIĘ ZIEMIO OPROMIENIONA TAK NIEZMIERNYM BLASKIEM ...// sprawdz jak mówi JAKI - O JANIE PAWLE DRUGIM /https://youtu.be/mD5D0QItzZc

 

LITURGIA

Światło w ciemnościachRaduj, się ziemio, opromieniona tak niezmiernym blaskiem, a oświecona jasnością Króla wieków, poczuj, że wolna jesteś od mroku, co świat okrywa!Pexels z Pixabay

Exultet - Orędzie wielkanocne

Raduj, się ziemio, opromieniona tak niezmiernym blaskiem, a oświecona jasnością Króla wieków, poczuj, że wolna jesteś od mroku, co świat okrywa!

Weselcie się już, zastępy Aniołów, w niebie: weselcie się, słudzy Boga. Niechaj zabrzmią dzwony głoszące zbawienie, gdy Król tak wielki odnosi zwycięstwo. Raduj, się ziemio, opromieniona tak niezmiernym blaskiem, a oświecona jasnością Króla wieków, poczuj, że wolna jesteś od mroku, co świat okrywa! Zdobny blaskiem takiej światłości, raduj się, Kościele święty, Matko nasza! Ta zaś świątynia niechaj zabrzmi potężnym śpiewem całego ludu.

A zatem proszę was, bracia najmilsi, którzy stoicie tutaj, podziwiając jasność tego świętego płomienia, byście razem ze mną wzywali miłosierdzia Wszechmogącego Boga. Niech Ten, który bez moich zasług raczył mnie uczynić swoim sługą, zechce mnie napełnić światłem swojej jasności i pozwoli godnie wyśpiewać pochwałę tej świecy.

K. Pan z wami.
W. I z duchem twoim.
K. W górę serca.
W. Wznosimy je do Pana.
K. Dzięki składajmy Panu Bogu naszemu.
W. Godne to i sprawiedliwe.

Zaprawdę, godne to i sprawiedliwe, abyśmy z całego serca i z całej duszy śpiewem wysławiali niewidzialnego Boga, Ojca Wszechmogącego oraz Jednorodzonego Syna Jego, Jezusa Chrystusa, naszego Pana, który Ojcu przedwiecznemu spłacił za nas dług Adama i krwią serdeczną zmazał dłużny zapis starodawnej winy. Oto są bowiem święta paschalne, w czasie których zabija się prawdziwego Baranka, a Jego Krew Poświęca domy wierzących.

Jest to ta sama noc, w której niegdyś ojców naszych, synów Izraela, wywiodłeś z Egiptu i przeprowadziłeś suchą nogą przez Morze Czerwone. Jest to zatem ta noc, która światłem ognistego słupa rozproszyła ciemności grzechu, a teraz ta sama noc uwalnia wszystkich wierzących w Chrystusa na całej ziemi od zepsucia pogańskiego życia i od mroku grzechów, do łaski przywraca i gromadzi społeczności świętych. Tej właśnie nocy Chrystus skruszywszy więzy śmierci, jako zwycięzca wyszedł z otchłani. Nic by nam przecież nie przyszło z daru życia, gdybyśmy nie zostali odkupieni.

O, jak przedziwna łaskawość Twej dobroci dla nas! O, jak niepojęta jest Twoja miłość: aby wykupić niewolnika, wydałeś swego Syna. O, zaiste konieczny był grzech Adama, który został zgładzony śmiercią Chrystusa! O, szczęśliwa wina, skoro ją zgładził tak wielki Odkupiciel!

O, zaiste błogosławiona noc, jedyna, która była godna poznać czas i godzinę zmartwychwstania Chrystusa. O tej to nocy napisano: a noc jako dzień zajaśnieje, oraz: noc będzie mi światłem i radością. Uświęcająca siła tej nocy oddala zbrodnie, z przewin obmywa, przywraca niewinność upadłym, a radość smutnym, rozprasza nienawiść, usposabia do zgody i ugina potęgi.

W tę noc pełną łaski, przyjmij, Ojcze święty, wieczorną ofiarę uwielbienia, którą Ci składa Kościół święty, uroczyście ofiarując przez ręce swoich sług tę świecę, owoc pracy pszczelego roju. Znamy już wymowę tej woskowej kolumny, którą na chwałę Boga zapalił jasny płomień. Chociaż dzieli się on użyczając światka, nie doznaje jednak uszczerbku, żywi się bowiem strugami wosku, który dla utworzenia tej cennej pochodni wydała pracowita pszczoła.

O, zaiste błogosławiona noc, w której się łączy niebo z ziemią, sprawy boskie ze sprawami ludzkimi. Prosimy Cię, przeto, Panie, niech ta świeca poświęcona na chwałę Twojego imienia nieustannie płonie, aby rozproszyć mrok tej nocy. Przyjęta przez Ciebie, jako woń przyjemna, niechaj się złączy ze światłami nieba. Niech ta świeca płonie, gdy wzejdzie słońce nie znające zachodu: Jezus Chrystus, Twój Syn Zmartwychwstały, który oświeca ludzkość swoim światłem i z Tobą żyje i króluje na wieki wieków. W Amen, amen, amen

Kard Cantalamessa ŚMIERĆ I ZMARTWYCHWSTANIE

Kard. Cantalamessa: śmierć i zmartwychwstanie Syna Bożego prowadzi do apoteozy życia

W czasach, gdy pławimy się w nihilizmie, śmierć i zmartwychwstanie Syna Bożego prowadzi do apoteozy życia. Mówił o tym kard. Raniero Cantalamessa w wielkopiątkowym kazaniu w czasie Liturgii Męki Pańskiej w bazylice św. Piotra w Watykanie.

KAI

Kaznodzieja Domu Papieskiego przypomniał, że od dwóch tysięcy lat Kościół podczas każdej Mszy św. po konsekracji, powtarza:

Głosimy śmierć Twoją, Panie Jezu. Wyznajemy Twoje zmartwychwstanie. Oczekujemy Twego przyjścia w chwale!”.

Tymczasem „inna śmierć Boga” jest „głoszona przez ostatnie półtora wieku w naszym zlaicyzowanym świecie zachodnim”. „Kiedy w sferze kultury mówi się o «śmierci Boga», ma się na myśli właśnie tę inną śmierć Boga - ideologiczną, a nie historyczną. Niektórzy teologowie, aby nie pozostać w tyle, pospiesznie zbudowali na niej pewną teologię: «teologię śmierci Boga»” – mówił włoski kapucyn.

Odwołując się do filozofii Fryderyka Nietzschego, zwrócił uwagę, że po „zabiciu” Boga na jego miejscu „nie stawia się nicości, lecz człowieka”, który „wypełni zadanie powierzone dotąd Bogu”. Jednak „człowiek pozostawiony sam sobie jest niczym” i wędruje „jak gdyby przez nieskończoną nicość”. „Znamienne, że właśnie w ślad za autorem tej proklamacji przyszło nam definiować ludzką egzystencję jako «byt ku śmierci», a wszystkie rzekome możliwości człowieka uznać za «nicość od początku»” – podkreślił kaznodzieja Domu Papieskiego. Dodał, że kolejnym okrzykiem bojowym filozofa było: „Poza dobrem i złem”, „ale poza dobrem i złem jest tylko «wola mocy», a wiemy dokąd ona prowadzi...”.

Wezwał, by nie osądzać osoby, której serce „zna tylko Bóg”, ale następstwa proklamacji Nietzschego „możemy i musimy osądzić”. „Było ono odmieniane na najróżniejsze sposoby i pod najróżniejszymi nazwami, aż stało się modą, atmosferą, którą oddycha się w intelektualnych kręgach «postmodernistycznego» Zachodu. Wspólnym mianownikiem tych wszystkich różnych odmian jest całkowity relatywizm w każdej dziedzinie: etyce, języku, filozofii, sztuce i, oczywiście, religii. Nic już nie jest stałe, wszystko jest płynne, lub wręcz wyparowujące. W czasach romantyzmu pławiliśmy się w melancholii, dziś w nihilizmie” – analizował kard. Cantalamessa.

Wskazał, że ten „dramat ludzki miał również swój «prolog w niebie», w owym «duchu negacji», który nie godził się na istnienie w łasce innego. Od tej pory nie robił nic innego, jak tylko werbował zwolenników swojej sprawy, a wśród nich najpierw naiwnych Adama i Ewę: «jak Bóg będziecie znali dobro i zło»”.

Włoski zakonnik zauważył, że „dla współczesnego człowieka wszystko to wydaje się tylko mitem etiologicznym, który ma tłumaczyć zło w świecie”, ale „historia, literatura i nasze własne doświadczenie mówią nam, że za tym «mitem» kryje się transcendentna prawda, której nie jest w stanie przekazać żadna narracja historyczna ani rozumowanie filozoficzne”.

Podkreślił, że „Bóg zna naszą pychę i przyszedł do nas, unicestwiając siebie, siebie samego jako pierwszy, na naszych oczach”. Został zabity „raz w historii ludzkości, ale w zupełnie innym sensie” niż u Nietzschego. „Bo to prawda, bracia i siostry: to my - wy i ja - zabiliśmy Jezusa z Nazaretu! On umarł za nasze grzechy i za grzechy całego świata! Ale Jego zmartwychwstanie zapewnia nas, że ta droga nie prowadzi do klęski, ale dzięki naszej skrusze prowadzi do owej «apoteozy życia», której na próżno szukać gdzie indziej” – przekonywał kard. Cantalamessa.

Dodał, że trzeba o tym mówić, aby uchronić wierzących „przed wciągnięciem w ten wir nihilizmu, który jest prawdziwą «czarną dziurą» duchowego wszechświata