DLACZEGO BÓG STAŁ SIĘ CZŁOWIEKIE..?

W sytuacjach nieregularnych Bóg się nie cofa

Chcemy błogosławić ludziom, którzy są na poplątanej drodze. Z punktu, w którym się znajdują, żadną dobrą wolą nie wypromieniujemy ich natychmiast w stan łaski. Wzywamy w tym błogosławieństwie Boga, żeby ich wzmocnił – mówi ks. dr Grzegorz Strzelczyk w rozmowie z Dominiką Szczawińską.

– Pytanie, które trzeba sobie postawić, jest takie, czy wolno w Kościele błogosławić grzeszników?  W dokumencie jest potwierdzenie pewnej praktyki. Mianowicie, jeśli do konfesjonału przychodzi jakaś osoba i tam okazuje się, że nie możemy jej rozgrzeszyć – ze względu na to, że się nie nawraca dostatecznie, że jeszcze nie jest na tym etapie, że zerwała z grzechem – to nie udzielamy rozgrzeszenia, ale na końcu ją błogosławimy. Nie błogosławimy jej grzechowi – błogosławimy jej na jej życie. Bo chcemy, żeby Bóg jej towarzyszył – mówi ks. dr Grzegorz Strzelczyk.

Dogmatyk przypomina, że za wszelką cenę powinniśmy unikać uroczystego błogosławieństwie dla pary, które jest czymś na wzór błogosławieństwa małżeńskiego. Wtedy staje się ono quasi-sakramentalnym rytem, czego deklaracja zabrania.

– Dokument bardzo mocno podkreśla, że musimy rozróżniać pomiędzy błogosławieństwami, które są wewnątrz liturgii, są czymś w rodzaju oddania chwały Bożej i dziękczynienia za to, że dzieje się dobro, od błogosławieństw, dotyczących sytuacji, w których chcemy, żeby się działo dobro – wzmacniających, naprawczych itp. – przypomina teolog.

Kapłan przywołuje sytuacje z praktyki duszpasterskiej, gdzie takie błogosławieństwo było już stosowane.

Więcej w podcaście „Pytania o Kościół i wiarę”.

Zobacz więcej na temat dokumentu "Fiducia supplicans"

więcej

JAK SKUTECZNIE PRZEKAZYWAĆ DZIECIOM WIARĘ ? RADY SW EDYTY. Stein

Jak skutecznie przekazywać dzieciom wiarę? Rady św. Edyty Stein

Św. Edyta Stein podkreśla, że młode umysły i serca będą skutecznie formowane w wierze tylko wtedy, „gdy ludzie, którzy wprowadzają dzieci w tajemnice, sami są nimi przeniknięci i ich życie jest przez nie kształtowane” – czytamy na łamach National Catholic Register.

IH

DODANE 11.12.2023 13:22

W jednym z esejów ze zbioru „Eseje o kobiecie” św. Edyta Stein wyjaśnia, jak kształcić i wychowywać dzieci w wierze katolickiej. Stein pragnie, aby dziecko było prowadzone do „wniknięcia w tajemnicę wiary” całą swoją osobą z „intelektualnym rozpoznaniem” i „dobrowolnym przyjęciem przez wolę”. Podkreśla jak ważne jest, aby osoby, które przekazując wiarę dzieciom, same naprawdę nią żyły.

Św. Edyta Stein tłumaczy, że poprzez chrzest, „łaska w dziecku jest jak ukryty mały płomień, który musi być starannie pielęgnowany”. Dodaje także, jak ważne jest chronienie tego płomienia. „Chronić życie łaski oznacza bronić go przed wszelkimi wpływami, które mogłyby je zgasić. A są nimi m.in. utrata wiary lub grzech” – zauważa.

Edyta Stein zwraca uwagę na znaczenie modlitwy za dziecko oraz szczególne powierzenie pociechy „opiece Matki Bożej”. Podkreśla również, jak ważne jest, aby dzieci uczyły się od swoich rodziców i nauczycieli budowania silnej relacji z Bogiem, która będzie trwać, nawet gdy z zewnątrz przyjdą niespodziewane próby.

Według Stein bardzo ważne jest zapoznawanie dziecka z Pismem świętym. Historie z Biblii „wywierają głębokie wrażenie na młodzieńczej wyobraźni we wczesnych latach szkolnych”. Dodaje również, że każda historia zaprasza dzieci do głębi teologicznej prawdy, np. ewangelie opisujące Boże Narodzenia wprowadzają „tajemnicę Wcielenia i wzniosłe powołanie Matki Bożej” a opowieść o Ostatniej Wieczerzy „uwydatnia znaczenie Eucharystii”. W każdej historii ukryta jest pewna prawda, na którą warto uwrażliwiać dziecko.

Niemiecka filozof podkreśla również znaczenie wspólnego uczęszczania do kościoła, które nie jest jedynie objawem przyzwyczajenia.

„Tylko wtedy, gdy modlitwa liturgiczna jest wyrazem życia liturgicznego, naprawdę owocnie i formacyjnie przyczynia się do procesu wychowania religijnego” – zaznacza i dodaje, jak ważne jest wychowanie dziecka w Kościele, którego głębia i bogactwo objawiają się m.in. w „uroczystościach roku kościelnego, takich jak m.in. Adwent czy Boże Narodzenie”

Św. Edyta Stein przekonana jest również, że sakramenty powinny być obecne w życiu dziecka od najwcześniejszych lat. Jej zdaniem, im wcześniej dzieci zaczną regularnie przyjmować sakramenty, a zwłaszcza codzienną Eucharystię, tym silniejsze będą ich fundamenty w wierze. Podkreśla jednak, że oprócz przyjmowania sakramentów bardzo ważne jest ich zrozumienie. Ważne jest więc, aby dzieci były dobrze przygotowane do przyjmowania sakramentów i świadomie do nich podchodziły.

Ważne jest, aby pamiętać, że wszystkie te praktyki, które przekazujemy dzieciom, były też częścią naszego życia. W związku z tym czytanie Biblii, świadomość i uczestnictwo w liturgii Kościoła oraz czerpanie z sakramentów powinny stać się również naszym stałym pokarmem.

POŻOGA Autor Zofia Kossak Szczucka

Pożoga (powieść Zofii Kossak)

powieść Zofii Kossak-Szczuckiej

//PRZECZYTAJ) (mieszkała w Antoninie na Ukrainie lata pierwszej wojny światowej)

Pożoga. Wspomnienie z Wołynia 1917-1919 – powieść autobiograficzna napisana przez Zofię Kossak w 1922 roku. Opisuje wydarzenia na Wołyniu w czasach rewolucji lutowej oraz październikowej, podczas okupacji niemieckiej Ukrainy, oraz konflikt zbrojny Polski i Ukrainy.

Pożoga. Wspomnienia z Wołynia 1917-1919

Autor

Zofia Kossak

Typ utworu

powieść autobiograficzna

Wydanie oryginalne

Miejsce wydania

Kraków

Język

polski

Data wydania

1922

Wydawca

Krakowska Spółka Wydawnicza

Autorka mieszkała w Nowosielicy. W książce, oprócz opisu zagłady swojego domu rodzinnego zamieściła także wzmianki o losach innych sadyb szlacheckich, głównie ze wschodniej części Wołynia, znajdującej się poza linią Słucza, który w okresie międzywojennym stał się wschodnią granicą Polski.

Do wzmiankowanych miejscowości należą Łaszki Głębockich, Semerynki Czeczelów, a potem Pruszyńskich (wraz z losem zaprzyjaźnionego z autorką Jana Pruszyńskiego), Derkacze Gryf-Rotharyuszów, Bergiele Mazarakich, Eliaszówka Dorożyńskich, Samczyńce, Pohoryła, Żerebki, Starostowo, Nowy Tok, Skoworodki, Werchniaki i inne miejsca dawnego szlaku tatarskiego; Werborodyńce, Ładyhy Szaszkiewiczów, Małaszycha, Świnna, Dmitrówka, Łahodyńce, Korytna[1] Kosseckich, Skazińce, Malinicze, Bujwołowce, Knyszyńce, Skibniewo[2], Andrejkowce, Rajkowce; Ochrymowce Stanisława Skibniewskiego, Markowce Rohna, Tereszki Grocholskich, Kaczanówka, Bejzymy, Niemirów, Hryców, Teofipol, Połonne, Międzybóż...

Książka zawiera także charakterystykę Ukraińskiej Centralnej Rady, świadectwa o działalności partyzanckiej Feliksa Jaworskiego w okolicach Antonin, w których stworzono ośrodek samoobrony, będący pierwowzorem o ponad dwadzieścia lat późniejszej Obrony Przebraża. Autorka nakreśliła kilka słów o działalności duszpasterskiej Anzelma Zagórskiego ze Starokonstantynowa, księdza Milewskiego z Butowiec i społecznej Anieli Świecickiej z Rasztówki.

Wydarzenia opisane w Pożodze stały się tematem kilku utworów innych autorów:

Elżbieta z Zaleskich Dorożyńska Na ostatniej placówce: dziennik z życia wsi podolskiej w latach 1917–1921, Gebethner i Wolff, 1925

Maria Dunin-Kozicka, Burza od Wschodu: wspomnienia z Kijowszczyzny, 1918-1920

Izabela Lutosławska, Bolszewicy w polskim dworze

Jadwiga Januszkiewiczowa, W potopie krwi i łez: Wspomnienia zakładniczki

Henryk Glass, Na szlaku Chudego Wilka

Eugeniusz Małaczewski, Koń na wzgórzu

Wobec utraty dokumentacji, zbieranej w Antoninach przez ojca autorki, próbę opisu strat dla zabytków kultury materialnej w tych wypadkach podjął Antoni Urbański w cyklu książek znanym jako Memento kresowe. Późniejszym, podobnym opisem zaginionego świata były Dzieje rezydencji na dawnych kresach Rzeczypospolitej Romana Aftanazego.

Przypisy

Ostatnio zmodyfikowano 2 lata temu przez użytkownika MalarzBOT

POWIĄZANE STRONY

Korytna (rejon jarmoliński)

Jaseniwka

Juzino

wieś na Ukrainie w obwodzie chmielnickim, w rejonie krasiłowskim

SW JAN OD KRZYŻA

Św Jana od Krzyża

Św. Jan od Krzyża jest nie tylko mistrzem modlitwy, lecz również mistrzem syntezy. Bóg obdarzył go wyjątkowym talentem - zdolności ujmowania w kilku słowach tego, co z pozoru wydaje się skomplikowane. Zjednoczenie z Bogiem to najtrudniejsza droga, na którą może wejść każdy z nas; lecz nie powinniśmy iść po niej sami, ponieważ możemy uczynić Drogi Boże - zazwyczaj proste - dość zawiłymi. ‘Sentencje’ Świętego są przewodnikami - światłami, które w zwięzły sposób wskazują nam kierunek i zadziwiająco skutecznie pomagają nam ominąć wiele przeszkód. Z ich pomocą droga staje się prostsza i kroczymy nią bez utrudzenia.

Noc, którą zesłał Bóg. Szkoła modlitwy św. Jana od Krzyża

Agnieszka Bugała - 13.01.22

„Noc ciemna stanowi nieunikniony etap w drodze do Boga. Każdy z nas, jeżeli traktuje swoją wiarę na serio, musi przejść przez noc” - pisze karmelita o. Wilfrid Stinissen, wielki znawca pism św. Jana od Krzyża.

„Idę śpiewać jutrznię w niebie”

Jeden z naocznych świadków śmierci Jana od Krzyża opowiadał: „Zegar wybił dwunastą o północy, w konwencie uderzono w dzwon na jutrznię i wówczas święty zapytał: Na co dzwonią? Powiedziano mu, że dzwonią na jutrznię. Jan, który od kilku godzin czekał na dzwon zapowiadający jutrznię i za każdym razem, kiedy ten wybijał kolejną miarę czasu pytał, która godzina, gdy tylko dowiedział się, że to wezwanie na jutrznię zrobił trzy rzeczy: ucałował stopy Chrystusa na krzyżu, który trzymał w dłoniach, wyznał: „W ręce Twoje, Panie, powierzam ducha mego”, i… skonał.

Było to 14 grudnia 1591 r. w Ubedzie, w Hiszpanii, 430 lat temu. Mistyk i specjalista od duchowej ciemności miał wtedy 49 lat.

Czytaj także:Ciemna noc ojca Pio. Prywatne notatki mistyka

„Gdzie się ukryłeś, Umiłowany?”

Czternaście lat wcześniej, gdy w karmelitańskich prowincjach toczyły się spory o reformę klasztorów, zainicjowaną przez Matkę Teresę z Avila, o. Jan od Krzyża, przychylny reformie, został oskarżony o nieposłuszeństwo, w nocy z dnia 2 na 3 grudnia 1577 r. aresztowany i siłą zabrany do Toledo.

Tam współbracia karmelici wtrącili go do więzienia klasztornego, skazali na głód, częstą chłostę i zakazali sprawowania mszy świętej. W więzieniu spędził dziewięć miesięcy. Uciekł 15 sierpnia 1578 r. To w murach toledańskiego karceru urodziła się poezja najwyższej próby języka i duchowej walki. „Gdzie się ukryłeś, Umiłowany?” – pytał Jan w poemacie „Noc ciemna”, włączając swoje doświadczenie uwięzienia, ogołocenia i utraty poczucia obecności Boga w biblijne doświadczenie Hioba.

Noc ciemna w życiu Jana od Krzyża

Niesprawiedliwe uwięzienie Jana i dręczenie go głodem i biciem, mimo, że prowadził dotąd życie przykładnego mnicha, było dla karmelity – w wymiarze duchowym – doświadczeniem Boga, który nie tylko nie stanął w jego obronie, dopuścił do skazania bez procesu, pojmania w nocy, ale też usunął się z zasięgu uczuciowego i zmysłowego doświadczenia obecności w modlitwie mnicha.

Fizycznie ogołocony ze wszystkiego nie otrzymuje żadnej pociechy. Więcej – Bóg znika, oddala się szybko i zostawia Jana samego. Zapada duchowa ciemność. Jeśli Jezus, który jest jedynym światłem, postanawia się ukryć, otaczająca rzeczywistość jest już tylko przepastną ciemnością. I Jan jej doświadcza.

Oczywiście, doświadczenie nocy ciemnej nie odbywa się tylko w więzieniu. W wypadku Jana oba doświadczenia występują jednocześnie. Noc ciemna jest etapem w drodze do Boga i nie musi być połączona ze zmianą życiowej sytuacji. Nocy ciemnej doświadczają też ludzie zdrowi, zamożni, zaradni, z zewnętrznej perspektywy ludzie życiowego sukcesu, zakonnicy i świeccy, którzy weszli na drogę modlitwy i przeszli już jakiś odcinek drogi. „Każdy z nas, jeżeli traktuje swoją wiarę na serio, musi przejść przez noc” – pisze o. Wilfrid Stinissen.

Czym jest ta ciemna noc?

„Noc ciemną można określić – pisze o. Stinissen – jako przejście ze świata iluzji do rzeczywistości, od kłamstw ku prawdzie. Na czym polega kłamstwo czy iluzja? Kłamstwem jest, że masz być małym stworzeniem mającym swój początek i koniec; stworzeniem, które musi walczyć o przetrwanie, zdanym na siebie samego, zmuszonym bronić się przed zagrożeniami ze strony intruzów; stworzeniem, które samo porządkuje i planuje swoją przyszłość. Stworzeniem, którego naczelnym zadaniem jest walka o byt”. To jest kłamstwo.

Prawdą jest, że Bóg stworzył nas na swój obraz, jesteśmy z Nim spokrewnieni, a więc boscy. Jest w nas obszar nieskalany, należący tylko do Niego. Bóg chce, abyśmy odkryli jego istnienie, a potem, w tym zarezerwowanym miejscu, spotykali się z Nim twarzą w twarz. Tylko te spotkania mogą przywrócić równowagę wszystkich warstw, z jakich jesteśmy zbudowani – zmysłów, woli, uczuć, pragnień i rozumu. „Centrum duszy jest Bóg” – pisze Jan od Krzyża.

Jeśli warstwy, z których jesteśmy zbudowani, pozostaną nieuporządkowane, mogą nam zaburzyć kontakt z naszym centrum. Noc jest po to, by przywrócić w nas równowagę, oczyścić z balastów, które przeszkadzają nam w spotkaniu z Bogiem. Paradoksalnie – gdy gaśnie światło Bożej obecności jest to znak, że czas zrobić porządki w naszych warstwach, zrewidować pragnienia i wyobrażenia, zdemaskować egoistyczne pobudki. Bóg pozwala sobie na krok do tyłu, bo wie, że jesteśmy na takim etapie wiary, że czas na nasz wysiłek w budowanie relacji. „Przestaje być dojną krową” – pisze Mistrz Echkart. I każe wziąć się do roboty. Jesteśmy wszczepieni w Niego, czas na wydawanie pąków, potem owoców, czas na wzrost. A wzrost musi boleć.

Dorastanie w relacji

„Duszę, która zdecydowała się służyć Bogu całkowicie, karmi On i umacnia w duchu, oraz obdarza pieszczotami na sposób czułej matki. Matka bowiem, tuląc do piersi maleńkie dziecię, ogrzewa je swym ciepłem, karmi mlekiem – lekkim i słodkim pokarmem. Pieści je również i nosi na swych rękach. Gdy jednak dziecię dorasta, umniejsza matka pieszczoty, ukrywa swoją czułą miłość, a słodki pokarm zaprawia goryczą. Nie nosi go na rękach, lecz każe mu stąpać własnymi nóżkami, aby powoli wyzbyło się słabości i zabierało do rzeczy większych i istotniejszych” – odkrywa Jan w „Nocy ciemnej”. I nie ma do Boga pretensji.

W rozwoju duchowym, podobnie jak w rozwoju naszego ciała, następują po sobie kolejne etapy. Bóg ma do nas coraz większe zaufanie, wie, że możemy zostać sami na dłuższy czas, by wykazać się naszym boskim pochodzeniem. On traktuje nas bardzo serio, nie chce, byśmy zatrzymali się na paciorku odmawianym wieczorem przed pójściem spać. To było dla nas wystarczające w okresie przedszkolnym. Bóg chce się spotykać z dorosłą duszą. I przez doświadczenie nocy pomaga jej wydorośleć, dojrzeć.

Czytaj także:Czy Jan od Krzyża był skandalistą? Jak sfałszowano proces przeciwko świętemu

Ból utraty Boga

W wyznaniach wielu osób kroczących drogą systematycznej modlitwy przychodzi czas na doświadczenie utraty jej sensu. „Nie działa” – mówią wtedy ludzie. „Nie ma Go. Proszę i proszę. I nic, ściana”. Tej ściany doświadczył też św. Jan. „Największą boleścią dla duszy w tym stanie jest to, iż wydaje się jej wyraźnie, że Bóg ją opuścił i odrzuciwszy, wtrącił w ciemności. To odczucie odrzucenia przez Boga jest dla niej najboleśniejszym utrapieniem” – pisał.

Po co tak się dzieje? Czy to potrzebne, a jeśli tak, to do czego? Ojciec Stinissen podpowiada, że taki moment przychodzi, gdy przestaje nam wystarczać modlitwa na poziomie słów i zmysłów. Odkrywamy, że słowa zanoszonej modlitwy nie przynoszą ukojenia, wydają się być puste. To znak, że czas na wejście głębiej. Oczywiście, boimy się tego kroku, bo nie wiemy, co nas czeka. Jesteśmy przyzwyczajeni do naszej formy modlitwy. Jednak to nie forma jest celem, nawet nie modlitwa jest celem. Ona jest tylko drogą – celem jest Bóg. „Stopniowo zaczynasz odkrywać, że cała ta dyskursywność wyobraźni nie jest już potrzebna, że w kontakcie z Bogiem wzniosłość uczuć nie ma żadnego znaczenia. Zaczynasz rozumieć, że modlitwa to coś o wiele prostszego, że wystarczy trwać przy Bogu, patrzeć na niego z miłością” – pisze o. Stinissen i przypomina, że św. Jan od Krzyża nazywał ten stan „uwagą miłosną”.

Ból ciemności

Wszystko, co Bóg robi w naszym życiu robi po to, by nas podnieść wyżej, niż my sami potrafimy sobie wyobrazić. Nasze „wyżej” to awans w firmie, może nominacja biskupia, dla niektórych wygrana na loterii, jeszcze dla innych zdrowe odżywianie, zgodnie z dewizą „w zdrowym ciele zdrowy duch”, itp. Dla Boga podnoszenie nas wyżej dotyczy relacji z Nim, a przez to jest rzucaniem kolejnego przęsła mostu sięgającego w wieczność. Nawet, jeśli my się gubimy, On zna nasz początek, wie, skąd przyszliśmy i dokąd musimy wrócić. On do końca naszych chwil walczy, abyśmy nie musieli wracać przez piekielny ogień, ale weszli bezpiecznie z drabiny modlitwy w ramiona Ojca.

„Bóg więc, by duszę podnieść do najwyższego poznania, musi w delikatny sposób zacząć od sięgnięcia najniżej, od krańca zmysłów duszy, aby odpowiednio do jej właściwości zaprowadzić ją do drugiego krańca – do swojej mądrości duchowej, nie podpadającej pod zmysły” – pisze Jan od Krzyża wyjaśniając dlaczego w modlitwie często tracimy czucie, odczuwanie, doświadczanie pociech. Bóg wychodzi poza zmysły i nasze słowa. Wie, że i my potrafimy się tam wspiąć. „Człowiek ma niewiarygodną zdolność zmuszania Boga do milczenia przez swoje gadulstwo” – pisała szwajcarska mistyczka Adrienne von Speyr.

Po nocy przychodzi… noc

Kto wytrzyma w ciemności nocy zmysłów, wielkiego oczyszczenia z przyzwyczajeń do ulubionych form modlitwy, kto da się przekonać, by przestać Boga zagadywać a zacząć Go nasłuchiwać, a wreszcie słuchać, ma szanse – wg Jana od Krzyża – doświadczyć kolejnej nocy – nocy ducha.

Ten rodzaj ciemności jest najtrudniejszym doświadczeniem, z jakim może się zmierzyć człowiek. To czas, gdy nie tylko traci się poczucie bycia kochanym, chcianym, ale przed wszystkim traci się samego Boga. W nocy zmysłów człowiek porządkuje swoje warstwy, przechodzi z zewnątrz do wewnątrz. W nocy ducha dochodzi do przebóstwienia człowieka.

Czy to się mieści w głowie? A jednak się zdarza. Ludzie, którzy wszystko postawili na Boga muszą doświadczyć tego, że Boga można kochać naprawdę tylko Jego miłością, a nie własną. Że zdolność do miłości jest w Źródle. Jeśli strumień nie czerpie ze źródła – zanieczyszcza rzekę. Jeśli kochający Boga nie czerpie z Boga? Przebóstwienie duszy człowieka, oczyszczenie jej, następuje w ogniu Bożej obecności, a to wiąże się z ogromnym bólem i nie wszyscy na tę drogę są zaproszeni. Bywa tak, że w doświadczeniu nocy ducha dotychczasowy świat człowieka rozpada się. Po co? Żeby nowym światem był już tylko sam Bóg.

Co robić, gdy trwa noc?

„Nie dopatruj się innych przyczyn, myśl tylko, że Bóg wszystko to sprawia. A gdzie nie ma miłości, połóż miłość, a zdobędziesz miłość…” – pisze Jan od Krzyża i wyjaśnia, że czas trwania nocy jest bardzo różny, ale zawsze jego celem jest oczyszczenie nas ze wszystkiego, co przeszkadza w kontemplowaniu Boga teraz i po śmierci, twarzą w twarz.

„Doświadczenie wskazuje, że choćby Bóg szybko prowadził dusze, to jednak takie, które mają dojść do wzniosłego stanu zjednoczenia miłości, przez dłuższy czas pozostają wśród tych oschłości i pokus” – pisze.

„Ci, którzy znajdą się w takim stanie, powinni podnieść się na duchu i trwać w cierpliwości, porzucając troskę. Niech ufają, że Bóg nie opuszcza tych, którzy Go szukają prostym i szczerym sercem ani też nie odmówi im potrzebnej pomocy na tej drodze, dopóki nie doprowadzi ich do jasnego i czystego światła miłości, którego udzieli im w drugiej ciemnej nocy ducha, jeśli zasłużą sobie, żeby Bóg ich w nią wprowadził” – dopowiada w „Nocy ciemniej”.

Korzystałam z książek: Św. Jan od Krzyża, „Noc ciemna”, O. W. Stinissen OCD, „Noc jest mi światłem”, O. W. Stinissen OCD, „Kiedy zapada noc. Droga modlitwy wewnętrznej”, O. J.V. Rodriguez OCD, „Święty Jan od Krzyża. Biografia

Ks Paweł Rosa WYWIAD Misjonarz

Z ŻYCIA KOŚCIOŁA Kościół na Ukrainie Dawid Pindel 

20 marca 2021

Wywiad z misjonarzem na Ukrainie, ks. Pawłem Rossą, który miałem możliwość przeprowadzić podczas odprawianych przez niego rekolekcji w parafii św. Izydora w Markach.

fot. Dawid Pindel

Szczęść Boże,

zacznę od pytania: kiedy zaczęła się Księdza przygoda z misjami? Jak to się stało, że Ksiądz pojechał na misję do Ukrainy?

Misja jest od chrztu, ale oczywiście uświadomienie sobie tej misji pochodzi na pewno z formacji Ruchu Światło-Życie. Kiedy byłem na początku tej formacji, trafiła mi w ręce książka – to był stan wojenny, kolportowałem książki drugiego obiegu, między innymi Wspomnienia z Kazachstanu księdza Władysława Bukowińskiego. Obywatel Polski, który dobrowolnie przyjął obywatelstwo Związku Radzieckiego, żeby móc jeździć po całym jego terenie jako ksiądz i służyć. Ponad połowę życia kapłańskiego przeżył w obozach, w łagrach, w areszcie. Mniejszą część życia kapłańskiego spędził na wolności, ale i tu i tu apostołował. Przejąłem się tą postacią, a wtedy jeszcze był Związek Radziecki, więc sobie pomyślałem: trzeba kontynuować tę robotę, i mając chyba siedemnaście czy osiemnaście lat, zdecydowałem się. Dopuściłem taką możliwość, że Pan Bóg mnie tam potrzebuje i wstępując do seminarium, powiedziałem o tym rektorowi. Uśmiał się, powiedział, że to nieprędko, ale zanim skończyłem seminarium, Związek Radziecki się rozpadł, prędzej niż myśleliśmy.

A jak wygląda obecnie Kościół tam, gdzie Ksiądz pracuje na Ukrainie? Jak wygląda duszpasterstwo?

Nie chcę mówić o tym w kluczu misyjnym. Bo pytanie poprzednie do tego się odnosi. To Kościół na terenie, gdzie Ewangelię głosi się od tysiąca lat. Tutaj natomiast jest jedno jeszcze znaczenie słowa „misyjny” – odległości i rozproszenie i z tego względu styl pracy duszpasterskiej bardziej przypomina misyjny. Rzeczywiście, często jest jakaś wyprawa z ekipą ewangelizacyjną w jakieś miejsce, gdzie zostaliśmy zaproszeni i tam są katechezy, konferencja, spotkanie, seminarium, rekolekcje, warsztaty albo przynajmniej jest msza święta z katechezą. To jest właśnie taki misyjny styl pracy.

Jak wygląda taki codzienny dzień na parafii na Ukrainie?

Pracuję nie tylko w parafii – moim pierwszym zadaniem w tej chwili jest organizacja centrum Światło-Życie erygowanego 19 czerwca 2009 roku przez biskupa kamienieckiego Leona Dubrawskiego w wiosce Gwardyjskie (przed rewolucją Felsztyn). To centrum zostało zrodzone w duchowym znaczeniu przez inne centrum, w Carlsbergu w Niemczech, w którym żył i zmarł ksiądz Franciszek Blachnicki. Właśnie tam, w Carlsbergu, zrodziła się dojrzała idea centrum Ruchu Światło-Życie na Wschodzie. Przy udziale oraz obecności tej wspólnoty z Carlsberga zostało erygowane centrum właśnie w Gwardjsku.

Jak wygląda moja praca? Stacjonarnie, w niektóre weekendy czasami odbywają się rekolekcje, warsztaty, kursy jakieś weekendowe czy dłuższe. Wczoraj mieliśmy seminarium na temat pilotowania kręgu Domowego Kościoła, przedwczoraj skończyły się pierwsze w Ukrainie rekolekcje dla wdów – nowy program. Oprócz tego mamy również najróżniejsze tematyczne spotkania. Raz, dwa razy w roku już od ponad dziesięciu lat odbywają się u nas warsztaty anonimowych alkoholików i osób współuzależnionych oraz wszystkich pracujących na programie dwunastu kroków, a oprócz tego wyjazdowe tam, gdzie nas zaproszą. O tematyce wyzwolenia, Diakonii Wyzwolenia, Krucjaty Wyzwolenia Człowieka czy ewangelizacyjnej. Tak samo od trzech lat posługuję też we wspólnocie Sychar. Ta wspólnota została przeszczepiona do Ukrainy trzy lata temu. W tej chwili już są trzy takie ogniska. 10 kwietnia jadę do Kijowa, aby z Bożą pomocą założyć czwarte ognisko Wspólnoty Wiernej Miłości Małżeńskiej.

Ksiądz wspominał o ks. Blachnickim, o Ruchu Światło-Życie, Oazie. To wspólnota znana nam tutaj w Polsce. Jak to wygląda na Ukrainie? Jak docierać do młodych z Ewangelią?

Jest taki schemat myślenia o Ruchu Światło-Życie, że to jest młodzież, bo rzeczywiście w Polsce zaczęło się od dzieci i młodzieży. Dopiero potem z czasem Ruch dojrzał i otworzył się na charyzmaty Notre Dame – duchowości małżeńskiej. Blachnicki razem z siostrą Jadwigą Skudro dokonali syntezy tych charyzmatów i tak powstał Domowy Kościół i właśnie w takiej postaci został zaszczepiony Ruch Światło-Życie w Ukrainie. Oprócz tego były różne próby stworzenia oazy młodzieżowej, ale ona nie tworzy struktur. To się opiera na aktywności księdza. Domowy Kościół to są ludzie dorośli i potrafią stworzyć już pewną organizację, system pracy, który powoduje powielanie. I tym pierwszym kręgiem Domowego Kościoła, z którego zrodziły się wszystkie obecne kręgi na Ukrainie, był właśnie krąg gwardijski. Tam właśnie, w tej parafii, w której posługuję. Z tego względu odczytaliśmy, że to jest przez Boga wybrane miejsce dla życia wspólnoty Diakonii Centrum. Bo zanim tak to się nazywało, taką funkcję w zasadzie wykonywało – promieniowało Ewangelią. Stamtąd właśnie wyjeżdżali animatorzy głosić rekolekcje małżonkom, zakładać kręgi, ewangelizować. Tu się odbywały oazy w bardzo trudnych warunkach, bo nie było jeszcze wtedy domu rekolekcyjnego. Teraz już go mamy.

Na Ukrainie są wyznawcy zarówno prawosławia, jak i obrządku grekokatolickiego. Jak wygląda ich relacja?

Prawosławie ma kilka denominacji. I sam obrządek grekokatolicki też jest podzielony na dwie struktury organizacyjne. Są ci ze Lwowa, z zachodniej Ukrainy, ale do Ukrainy należy również Zakarpacie, które podlega Unii Użhorodzkiej i jest też grekokatolicyzm, który jest na Słowacji. Także sami grekokatolicy to są dwa takie obrządki. Z jednymi i drugimi współpracujemy. Natomiast jeśli chodzi o prawosławie, to jest więcej tych denominacji. Dwa lata temu poprzedni prezydent uzyskał tomos z Konstantynopola, który w założeniu miał doprowadzić do zjednoczenia rozdzielonych prawosławnych pomiędzy niekanoniczny kijowski tak zwany patriarchat, kanonicznie moskiewski oprócz tego jeszcze autokefaliczny i jeszcze starowiercy i prawdopodobnie na tym się jeszcze nie kończy. A efekt jest taki, że po prostu doszła czwarta denominacja prawosławna. U nas w wiosce dwie wspólnoty prawosławnych odprawiają niezależnie – nie przyjęli tego daru połączenia, jakieś inne faktory tam zadziałały. Natomiast małżeństwa mieszane, których jest sporo u prawosławnych z ochrzczenia, są obecnie w Domowym Kościele.

Bardzo mocno rzutował na Ukrainę komunizm. Jakie odcisnął piętno na katolicyzmie?

W ogóle represje, prześladowania trzeba wspomnieć. Na kazaniu mówiłem o wywózce Polaków w 1940 roku w lutym, ale przedtem był jeszcze dekret Jeżowa, komisarza ludowej służby bezpieczeństwa publicznego, podpisany 11, a następnie 15 sierpnia 1937 roku. Znamienna data. Represji zostało poddanych ponad sto jedenaście tysięcy Polaków za to, że byli katolikami albo inaczej patrząc, katolików za to, że byli Polakami. Z ośrodków polskich Winnica, Chmielnicki, Żytomierz zostali uprowadzeni. Straty w ludziach, duchowe straty. Trzeba pomnożyć ilość członków rodziny, bo represjom poddawano głównie mężczyzn, więc jeżeli rodzina jest kilkuosobowa, to już sięgamy do setek tysięcy, jak nie do miliona osób, które ucierpiały w tej akcji. Jest to tylko jedna z akcji, do tego trzeba doliczyć wielki głód w Ukrainie, który też dosięgnął wszystkich. No i sam komunizm w okresie stalinizmu odcisnął takie piętno, że Kościół zszedł do podziemia, czyli wrócił do tej pierwotnej postaci z czasów pierwszych jeszcze prześladowań. Czyli Domowy Kościół, tak jak to nazywa w Nowym Testamencie Święty Paweł i tak jak to określamy w Ruchu Światło-Życie. Domowy Kościół, czyli w tej pierwotnej postaci. Kościół, który jest zbudowany na małżeństwie katolickim, na rodzinie wierzących, które przekazują katechizm dalej. Bardzo często bez sakramentów albo bardzo rzadko – na Podolu z przerwami, jakiś kościół zawsze tam był otwarty czy kilka nawet kościołów, także dostęp do księdza, do sakramentów jakiś był. W czasie wojny służyli kapelani niemieccy czy węgierscy, czy jacyś prawosławni, którzy chrzcili, więc do minimum sakramentów kto chciał, to miał dostęp. Kto się bał, mógł jechać do Mołdawii i tam na przykład wziąć ślub lub gdzieś do innego województwa, żeby się nie dowiedzieli w pracy, że ma ślub kościelny. Wiele jednak osób mocno ucierpiało, osłabiając swoje życie religijne aż do ateizmu praktycznego. Mamy więc dużą dysproporcję. Najbardziej gorliwi to są męczennicy – ich potomkowie to już drugie, trzecie, czwarte pokolenie. Teraz spotykamy takich, którzy szukają w archiwach i patrzą w swoje korzenie i to cenią: prawda, że mój dziadek był represjonowany, ja jestem wierzący dlatego, że oni zapłacili najwyższą cenę. Staramy się kultywować pamięć. Zresztą Święty Jan Paweł II w czasie pielgrzymki do Ukrainy w 2001 roku przypominał, żebyśmy pamiętali o tych męczennikach, którzy zachowali wiarę i zapłacili najwyższą cenę. 

Zobacz też:   [Arena Młodych] Bp Ireneusz Pękalski

Jaka jest sytuacja Kościoła? Ja to tak nazywam: Kościół postrepresyjny. W starszym pokoleniu utrwalone są pewne formy istnienia Kościoła w takiej formie przetrwalnikowej, gdzie ksiądz nie za bardzo jest nawet potrzebny. Bo oni wszyscy wiedzą, co do nich należy. Bo się tego nauczyli od swoich rodziców i dziadków wtedy, kiedy rzeczywiście nie było księdza. A teraz, kiedy kościoły są otwarte, czasami oni wyraźnie nie potrafią zrozumieć niektórych działań duszpasterskich, ale przy jakimś łagodnym cierpliwym traktowaniu to wszystko przebiega w miarę spokojnie. Dużo jest osób, które przychodzą do kościoła, które nie miały tradycji polskich. Zafascynowani czy świadectwem innych osób, czy naszą liturgią, stylem duszpasterstwa. Nie wiadomo. Z różnych powodów jakoś przychodzą i chcą przylgnąć do naszej wiary, do naszego Kościoła. Nigdy nie proponujemy im konwersji, nie stosujemy prozelityzmu nawet, jeżeli nalegają. Nic z tych rzeczy nie robimy.

Jak wygląda mniej więcej procentowo udział w sakramentach? Ilu jest polskich księży w Ukrainie w Księdza diecezji?

To trzeba by sięgnąć po statystyki. Nawet niedawno opublikowano. Kiedy ja przyjechałem, to było prawie dwustu księży z Polski. W tej chwili już stu na pewno nie ma. Kilkudziesięciu zostało w diecezji kamieniecko-podolskiej. Kilkudziesięciu, może pięćdziesięciu, nawet nie wiem. Także czy umierają, czy wycofują się, dochodzą lokalne miejscowe powołania. To jest naturalny proces, my jesteśmy tam coraz mniej potrzebni. Ale myślę, że jeszcze potrzebni.

Trzeba od tego zacząć, że katolików łacińskiego obrządku w Ukrainie jest maksimum około dwóch procent, trudno to policzyć. I oni są rozmieszczeni też nierównomiernie po całej Ukrainie. Głównie w centralnej Ukrainie. Wokół tych miast wojewódzkich jak Żytomierz, Winnica i Chmielnicki, czyli Podole. Tam jest najwięcej rzymskich katolików. Są miejscowości, gdzie ilość katolików sięga dziesięciu, pięćdziesięciu procent. Pierwsza moja parafia to w zasadzie wioska, która otrzymała misję utworzenia tam parafii. Osiemdziesiąt procent to byli Polacy mówiący po polsku. W tej wiosce powstała parafia Szaróweczka. W tej chwili w tej wiosce powstaje centrum duszpasterstwa, kończy się już budowa seminarium diecezjalnego.

fot. pixabay.com

Mamy obraz jak mniej więcej wygląda Kościół w Ukrainie. Pragnę przejść do bardziej osobistego  pytania. Jaki był u Księdza najtrudniejszy moment, może w posłudze, w ogóle pobycie tam na Ukrainie? Takie momenty czasami też bywają.

Staram się żyć z opatrzności Bożej i w świetle wiary oceniać te zdarzenia, które Pan Bóg stawia na mojej drodze. Takim trudnym doświadczeniem było to, że podpadłem miejscowym władzom i oligarchom. Potem ktoś dociekał, co takiego zaszło i komu się naraziłem, i usłyszał odpowiedź. Dlatego, że sprzeciwiam się rozwojowi korupcji w Chmielnicki obwodzie.  Za to zostałem… Nie przedłużono mi prawa pobytu. Czyli w białych rękawiczkach zostałem usunięty z Ukrainy. Ale w tym czasie zaproszono mnie do Carlsberga. Odczytuje to jako znak Bożej Opatrzności. Dzięki temu wizja centrum dojrzała i mogła się spełnić. Po roku wróciłem na Ukrainę, jakoś jeszcze mnie tolerują. Także nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Dla mnie to są tylko plusy, chociaż nie było to proste, bo dowiedziałem się o tym dwa dni przed rozpoczęciem oazy i byłem zobowiązany tajemnicą, nie mogłem o tym powiedzieć parafii. A musiałem odprawić zaplanowaną już oazę. A tuż po oazie miałem opór, czyli musiałem ją przekazać jeszcze komuś, a nie za bardzo miałem komu przekazać. To był taki stres i przykre, że mnie stąd wyrzucają i trudne, że mam wielką odpowiedzialność i nie za bardzo wsparcie w tym. Ale Pan Bóg się o wszystko jakoś stara.

Ostatnie pytanie, jakie pragnę Księdzu zadać: co Księdzu daje największą motywację do pracy w Ukrainie?

Dwanaście lat pracowałem w Polsce. A już w kapłaństwie jestem więcej w Ukrainie niż w Polsce. Nie spotkałem w Polsce tego, czego doświadczam tam. Kościoła młodego. W Polsce mnie nikt nigdy nie prosił: Proszę księdza, proszę mnie nauczyć żyć. A tam przyszedł kiedyś do mnie człowiek i mówi: „Wczoraj wydawało mi się, że umiem żyć, ale kiedy na moich rękach zmarła mi ośmioletnia córka, dzisiaj nie wiem, jak mam żyć. Proszę mnie nauczyć żyć”. No i to jest strzał w dziesiątkę właśnie. To jest moja misja, ktoś przyszedł skorzystać z mojej posługi dokładnie zgodnie z misją, do której ja otrzymałem namaszczenie i posłanie. Jeżeli do takich ludzi dociera ta misja, to tylko skrzydła rosną. Rzadko to się zdarza, żeby nadawanie i odbiór tak precyzyjnie ze sobą współgrały, ale tam się chyba częściej to zdarza niż w Polsce.

Księże Pawle, bardzo dziękuję za rozmowę. Życzę przede wszystkim wiele sił, entuzjazmu i zapału do dalszej pracy misyjnej.

MISJEUKRAINA

"DBAJ O DZIŚ" Książka Ks Piotra Pawlukiewicza - jaki jest sens mojego źycia ?

W książce "Dbaj o dziś" znajdziesz zbiór bardzo osobistych i poruszających sentencji ks. Piotra przygotowanych na każdy dzień roku. Nieopublikowane nigdy wcześniej przejmujące teksty, prywatne notatki i fragmenty homilii, zapraszają czytelnika do codziennej refleksji nad sensem życia, wartościami chrześcijańskimi i relacją z Bogiem.

"W ostatnim czasie odeszło do Domu Ojca wielu kapłanów którzy dzisiaj przemawiają do nas dzisiaj i uczą  jak skutecznie wykorzystać CZAS który Bóg daje  nam DZISIAJ. Ciekawe  jak my wykorzystujemy czas ? XWZ

Warszawa. Nie żyje ks. Janusz Strojny. Miał 84 lata

8 listopada 2023 roku w wieku 84 lat zmarł wykładowca ks. dr Janusz Strojny. Święcenia kapłańskie przyjął 1 czerwca 1969 roku w Warszawie z rąk kard. Stefana Wyszyńskiego. Wiele lat prowadził wykłady z teologii dogmatycznej w Metropolitalnym Seminarium Duchownym w Warszawie. Od 1994 do 1998 roku pełnił funkcję dyrektora studiów zaocznych Papieskiego Wydziału Teologicznego w Warszawie. Był również wicerektorem Wyższego Metropolitalnego Seminarium Duchownego, gdzie wypromował ponad 160 magistrów.

– Był oddanym wykładowcą, duszpasterzem i kapłanem, wzorem dla wielu studentów i alumnów. Polecamy go modlitwie i serdecznej pamięci – napisała w mediach społecznościowych Akademia Katolicka w Warszawie

W niedzielę Jezusa Chrystusa, Króla Wszechświata,

26 listopada 2023 roku,
w godzinach nocnych,

w Diecezjalnym Domu Księży Emerytów w Otwocku,

w wieku 71 lat,
w 45. roku kapłaństwa
zmarł
ś. † p.
ks. Tadeusz Jabłecki

b. proboszcz parafii w Kicinach i Zamieniu.

Ksiądz Tadeusz Jabłecki urodził się 11 stycznia 1952 roku w Tłuszczu. Pochodził z parafii św. Klemensa PM w Klembowie.

Święcenia kapłańskie przyjął z rąk biskupa Jerzego Modzelewskiego 27 maja 1979 roku.

Jako wikariusz pracował w parafiach: św. Bartłomieja Ap. w Domaniewicach (1979-1981; DŁ), św. Mikołaja Bp. w Warce (1981-1983; AW), św. Anny w Grodzisku Mazowieckim (1983-1984; AW), św. Macieja Ap. w Bełchowie (1984-1988; DŁ), Świętej Trójcy w Kobyłce (1988-1991) oraz św. Michała Archanioła w Nowym Dworze Mazowieckim (1991-1995).

W kwietniu 1995 roku bp Kazimierz Romaniuk mianował go proboszczem parafii NMP Królowej Pokoju w Kicinach (1995-2007), skąd po 12. latach pracy został przeniesiony do Zamienia jako proboszcz parafii Zwiastowania Pańskiego (2007-2009). Ze względu na stan zdrowia został przeniesiony w charakterze rezydenta do parafii Najczystszego Serca Maryi w Warszawie (2009-2020) a następnie zamieszkał w Diecezjalnym Domu Księży Emerytów w Otwocku (2020-2023).

Uroczystości pogrzebowe odbędą we środę,

29 listopada 2023 roku
według następującego porządku:
– Msza święta żałobna w DDKE w Otwocku

o godz. 8.00;

– Msza święta pogrzebowa w parafii św. Klemensa PM

w Klembowie o godz. 11.00.

Po Eucharystii nastąpi złożenia ciała Zmarłego
na miejscowym cmentarzu parafialnym.

Dobry Jezu, okaż Księdzu Tadeuszowi swoje miłosierdzie

////////////////

Zmarł Ks. Leszek Krześniak

 28 WRZEŚNIA 2023

 E. K.

We środę, 27 września 2023 roku,
zmarł w 70. roku życia, w kapłaństwie 44

ś.†p.
Ks. Leszek Krześniak
były proboszcz parafii: Brzozów, Grochów, Grzymkowice-Byki, Łęgonice i Regnów.

Msza święta pogrzebowa
zostanie odprawiona 2 października 2023 roku (poniedziałek), o godz. 12.00
w kościele parafialnym pw. św. Rocha w Mniszewie (Diecezja Radomska).

Ś.p. Ksiądz Leszek zostanie pochowany na miejscowym cmentarzu parafialnym.

Wieczny odpoczynek racz Mu dać Panie!

Ks. dr Stanisław Plichta
Kanclerz Kurii

 ks. kanonik Józef Nowacki, były proboszcz parafii w Izdebnie Kościelnym

W czwartek, 8 grudnia, zmarł w wieku 70 lat ks. kanonik Józef Nowacki. Pogrzeb odbędzie się w poniedziałek

Ks. kanonik Józef Nowacki w kapłaństwie przeżył 43 lata. Jako wikariusz posługiwał w wielu parafiach archidiecezji warszawskiej. Był proboszczem w Ostrołęce, Słomczynie i Izdebnie Kościelnym. Ostatnio mieszkał w Domu Księży Emerytów Kiełpinie Poduchownym.

Śp. ks. kan. Józef Nowacki

 9 grudnia 2022

Kuria Metropolitalna Warszawska zawiadamia:

W czwartek, 8 grudnia 2022 roku,
w wieku 70 lat,
w 44. roku kapłaństwa

zmarł

ś. † p.
ks. kan. Józef Nowacki
b. proboszcz parafii św. Michała Archanioła w Izdebnie Kościelnym,
mieszkaniec Domu Księży Emerytów w Kiełpinie Poduchownym.

Uroczystości pogrzebowe odbędą się w poniedziałek, 12 grudnia 2022 roku, w parafii św. Michała Archanioła w Izdebnie Kościelnym.

Msza Święta żałobna
zostanie odprawiona o godz. 12.00. Po Eucharystii nastąpi złożenia ciała Zmarłego
na miejscowym cmentarzu parafialnym.

Śp. ks. kan. Józef Nowacki na terenie obecnej diecezji warszawsko-praskiej pracował w parafiach: św. Jana Chrzciciela i św. Wojciecha BM w Poświętnem (1981-1982), św. Marcina i Mikołaja w Kuflewie (1983-1984) oraz Miłosierdzia Bożego w Ząbkach (1985-1987).

Dobry Jezu, okaż Księdzu Józefowi swoje miłosierdzie!

Msza święta pogrzebowa zostanie odprawiona w poniedziałek 12 grudnia o godz. 12:00 w kościele parafialnym św. Michała Archanioła w Izdebnie Kościelnym, po czym nastąpi odprowadzenia Ciała na miejscowy cmentarz parafialny

 

Przygotowanie do śmierci

Nie ma śmierci „obojętnej”, neutralnej, jest tylko śmierć dobra lub zła...

Alfons Maria de Liguori

Przygotowanie do śmierci

Wydawnictwo Homo Dei,
Kraków 2011
ISBN 978-83-62579-24-2
Format książki: 148x210
Stron: 344
Rodzaj okładki: twarda

Czy potrzebujemy jeszcze jednej książki o śmierci w czasach, w których jest ona dla większości ludzi tematem tabu? Nie myśli się o niej i nie mówi, przeciwnie – nasi współcześni żyją tak, jakby mieli nigdy nie umrzeć, choć przecież teoretycznie wiedzą, że kiedyś musi to nastąpić. Śmierć jest uważana za coś stojącego już poza ziemską egzystencją, dlatego „nie liczy się” w tym życiu, nie uwzględnia się jej.
Nie ma śmierci „obojętnej”, neutralnej, jest tylko śmierć dobra lub zła...
Św. Alfons przypomina nam, że śmierć jest nie tylko wydarzeniem nieuniknionym, ale także ostatnim aktem ziemskiej egzystencji i bramą do życia wiecznego. Powinna być aktem w pełni świadomym, ponieważ stanowi ostateczny wybór między Bogiem a szatanem, między niebem a piekłem. Ten wybór zadecyduje o naszej wieczności. Dlatego właśnie tak ważne jest osobiste przygotowanie się do niej. Św. Alfons z pasją przekonuje, że człowiek nawet w ostatniej chwili może się jeszcze nawrócić, choć nie jest to łatwe. Niezaprzeczalną wartością książki są piękne, pełne żarliwości modlitwy Świętego, które można wykorzystać w osobistej modlitwie.

Fragment książki:

Rozmyślanie VII. Uczucia umierającego, który za życia nie myślał wiele o śmierci

Rozporządź domem twoim, bo umrzesz i nie będziesz żył (Iz 38, 1)

Punkt 1

Wyobraź sobie, że znajdujesz się przy łożu chorego, któremu pozostaje już tylko kilka godzin życia. Biedny człowiek – zobacz, jak dręczą go bóle, omdlenia, ucisk w piersiach, duszność, zimny pot, otępienie umysłu takie, że niewiele słyszy, rozumie i może mówić. Spośród tych wszystkich dolegliwości największą jest ta, że choć stoi już u bram śmierci, zamiast myśleć o duszy i przygotowywać rachunek sumienia na wieczność, myśli tylko o lekarzach i lekarstwach, o tym, jak można by się uwolnić od choroby i cierpień, które go wyniszczają. „O niczym innym nie myślą, tylko o sobie” – mówi o takich umierających św. Wawrzyniec Justyniani. Gdybyż przynajmniej jego krewni i przyjaciele uświadomili mu niebezpieczny stan, w jakim się znajduje! Ale nie, nie ma między nimi nikogo, kto by się odważył powiedzieć mu o zbliżającej się śmierci i zaproponować przyjęcie sakramentów świętych; każdy się przed tym wzbrania, by go nie zaniepokoić. (O mój Boże, z góry Ci dziękuję, że przy mojej śmierci będą mi towarzyszyć moi drodzy współbracia z mego zgromadzenia zakonnego, dla których nie będzie wtedy nic ważniejszego niż moje wieczne zbawienie i którzy wszyscy pomogą mi dobrze umrzeć).

Tymczasem jednak biedny chory, choć nikt mu nie oznajmia o bliskiej już śmierci, widząc rodzinę w poruszeniu, powtarzające się narady lekarzy, coraz silniejsze lekarstwa, które coraz częściej każą mu zażywać, wpada w niepokój i pośród ciągłych napadów strachu, wyrzutów sumienia i poczucia bezradności zaczyna do siebie mówić: „Źle ze mną; kto wie, czy już nie czas na mnie?”.

A co będzie czuł, kiedy go zawiadomią o bliskiej już śmierci? Rozporządź domem twoim, bo umrzesz i nie będziesz żył. Jakiż szok wywołają w nim słowa: „Szanowny panie, pańska choroba jest śmiertelna. Powinien pan przyjąć sakramenty, pojednać się z Bogiem i pożegnać ze światem”. Pożegnać się ze światem? Jakże to? Pożegnać się ze wszystkim? – z tym domem, wsią, krewnymi, przyjaciółmi, rozmowami, grami, zabawami? Tak, ze wszystkim. Przyszedł już notariusz i spisuje akt tego pożegnania: „Pozostawiam…, pozostawiam…”. A co zabierze ze sobą? Nic poza jakimś nędznym łachmanem, który wkrótce wraz z nim samym zgnije w grobie.

O, jakiż smutek i niepokój wywołają wtedy w umierającym łzy domowników i zachowanie przyjaciół, którzy w jego obecności milczą, bo nie mają odwagi mówić. Lecz największy ból sprawią mu wyrzuty sumienia, które w przedśmiertnym zamęcie odezwą się ze szczególną siłą: wyrzuty z powodu prowadzenia aż dotąd nieuporządkowanego życia mimo tylu Bożych apeli i udzielanego światła, mimo tylu ostrzeżeń spowiedników, mimo tylu podjętych postanowień zmiany, niestety, albo w ogóle nie wprowadzonych w życie, albo stopniowo zapomnianych. Powie wtedy: „O ja nieszczęsny, otrzymałem od Boga tyle światła i tyle czasu na uporządkowanie sumienia, a nie zrobiłem tego. A oto teraz wybiła godzina śmierci! Czy takie trudne było uniknięcie tej okazji do grzechu, zerwanie z tą przyjaźnią, spowiadanie się co tydzień? A choćby mnie to nawet wiele kosztowało, powinienem zrobić wszystko dla ratowania swojej duszy, która jest dla mnie ważniejsza niż wszystko inne. O, gdybym tak wykonał to dobre postanowienie, które podjąłem, gdybym poszedł konsekwentnie dalej drogą, na którą już wstąpiłem, jakże szczęśliwy byłbym teraz! Ale tego nie zrobiłem, a teraz nie ma już na to czasu”. Uczucia tego rodzaju umierających, którzy spędzili życie w zaniedbaniu sumienia, są podobne do uczuć potępionych, także opłakujących w piekle swoje grzechy, jako przyczynę kary, którą ponoszą, ale nic im to już nie daje…

Modlitwa

Panie, to, co wyżej przedstawiłem, są to moje własne uczucia żalu, jakie przeżywałbym, gdyby mi w tej chwili oznajmiono wiadomość o bliskiej śmierci. Dziękuję Ci, że pozwalasz mi to zrozumieć i dajesz czas na opamiętanie się. Nie, mój Boże, nie chcę już więcej uciekać od Ciebie. Dość już tego, że do tej pory musiałeś za mną iść. Słusznie powinienem się obawiać, że jeśli jeszcze teraz Ci się nie oddam i będę Ci się sprzeciwiać, to mnie (tym razem już na dobre) opuścisz. Ty mi dałeś serce do kochania Ciebie, a ja tak źle go używałem: ukochałem stworzenia, a nie Ciebie, mojego Stworzyciela i Odkupiciela, któryś oddał za mnie życie! Zamiast Cię ukochać, tyle razy Cię obrażałem, lekceważyłem Cię, odwracałem się od Ciebie. Wiedziałem dobrze, jak wielką przykrość sprawiam Ci moimi grzechami, a jednak grzeszyłem. Mój Jezu, żałuję tego, boleję nad tym z całego serca. Chcę zmienić swoje życie. Rezygnuję z wszelkich światowych upodobań, by Ciebie kochać i Tobie się podobać, Boże mojej duszy. Ty mi okazałeś tak wiele znaków Twojej miłości; chciałbym i ja, zanim umrę, dać Tobie jakiś znak mojej miłości. Od dziś zgadzam się na wszelkie choroby, krzyże, poniżenia i przykrości ze strony ludzi; użycz mi siły do spokojnego ich znoszenia, bo pragnę to czynić z miłości do Ciebie. Kocham Cię, Nieskończona Dobroci, kocham Cię ponad wszelkie dobro. Pomnóż tę moją miłość i obdarz mnie świętą wytrwałością. Maryjo, moja nadziejo, proś za mną

więcej

Pierwszy PIATEK GRUDNIA.JEZUS CHRYSTUS JEST MOIM ZBAWIENIEM IDĄC Z NIM NIE LĘKAM SIĘ...Pierwszy pìatek.

 9 pierwszych piątków miesiąca. Na czym polega to nabożeństwo?

W pierwszy piątek miesiąca wielu wiernych przystępuje do spowiedzi i Komunii świętej. Na czym polega praktyka 9 pierwszych piątków miesiąca i co się z nią wiąże?

Pierwsze piątki miesiąca nie są obce wielu wiernym. Większość dzieci słyszy o nich na katechezie, zachęca się je też do tej praktyki tuż po Pierwszej Komunii. Dla dużej części osób pierwsze piątki miesiąca pozostają już na stałe dniem spowiedzi i komunii świętej. Skąd wzięła się ta praktyka?

Małgorzata Maria Alacoque

Powiedział o niej sam Jezus francuskiej siostrze zakonnej, św. Małgorzacie Marii Alacoque w czasie objawień. Przez ponad półtora roku ukazywał jej On swoje Serce płonące miłością do ludzi i zranione ich grzechami. Św. Małgorzata usłyszała od Jezusa o obietnicach, jakie daje On czcicielom jego Serca.

Wśród nich pojawia się i ta: „Przyrzekam w nadmiarze miłosierdzia Serca mojego, że wszechmocna miłość moja udzieli tym wszystkim, którzy komunikować będą w pierwsze piątki przez dziewięć miesięcy z rzędu, łaskę pokuty ostatecznej, że nie umrą w stanie niełaski mojej ani bez sakramentów i że Serce moje stanie się dla nich bezpieczną ucieczką w godzinę śmierci”.

Wielka obietnica

Mówiąc to Jezus ukazał się św. Małgorzacie jako ubiczowany. Z czasem obietnicę tę nazwano „Wielką”, jako największą, jakiej człowiek może dostąpić w czasie ziemskiego życia. Jezus obiecuje praktykującym 9 pierwszych piątków miesiąca, że nie umrą nie będąc w stanie łaskie uświęcającej. W najstarszym polskim miesięczniku katolickim, „Posłańcu Serca Jezusowego”, można przeczytać niezwykłą historię związaną z tą obietnicą.

Jedna z więźniarek obozu Ravensbrück została wyznaczona do egzekucji. Nie mogła uwierzyć, że po wielokrotnym odprawieniu dziewięciu piątków umrze bez sakramentów świętych. Tak się jednak złożyło, że choć dwukrotnie wzywano ją do tzw. transportu, z którego nie było już powrotu, w obu wypadkach niespodziewanie polecono jej wrócić do obozu. Dotrwała do czasu, gdy do obozu przemycono puszkę z komunikantami. Została stracona w dniu, w którym przyjęła Komunię św.

Warto zwrócić uwagę, że Jezus w swojej obietnicy mówi o przyjęciu Komunii świętej w kolejne 9 pierwszych piątków, nie o samej spowiedzi. Aby jednak przystąpić do Komunii, trzeba być w stanie łaski uświęcającej, więc dobrze poprzedzić ją sakramentem pokuty. Stąd w wielu parafiach z racji pierwszego piątku organizuje się dodatkowe dyżury kapłanów w konfesjonałach.

Tekst Jubileuszowego Aktu Przyjęcia Jezusa Chrystusa za Króla i Pana: Nieśmiertelny Królu Wieków, Panie Jezu Chryste, nasz Boże i Zbawicielu! W Roku Jubileuszowym 1050-lecia Chrztu Polski, w roku Nadzwyczajnego Jubileuszu Miłosierdzia, oto my, Polacy, stajemy przed Tobą [wraz ze swymi władzami duchownymi i świeckimi], by uznać Twoje Panowanie, poddać się Twemu Prawu, zawierzyć i poświęcić Tobie naszą Ojczyznę i cały Naród. Wyznajemy wobec nieba i ziemi, że Twego królowania nam potrzeba. Wyznajemy, że Ty jeden masz do nas święte i nigdy nie wygasłe prawa. Dlatego z pokorą chyląc swe czoła przed Tobą, Królem Wszechświata, uznajemy Twe Panowanie nad Polską i całym naszym Narodem, żyjącym w Ojczyźnie i w świecie. Pragnąc uwielbić majestat Twej potęgi i chwały, z wielką wiarą i miłością wołamy: Króluj nam Chryste!– W naszych sercach – Króluj nam Chryste!– W naszych rodzinach – Króluj nam Chryste! – W naszych parafiach – Króluj nam Chryste! – W naszych szkołach i uczelniach – Króluj nam Chryste!– W środkach społecznej komunikacji – Króluj nam Chryste!– W naszych urzędach, miejscach pracy, służby i odpoczynku – Króluj nam Chryste! – W naszych miastach i wioskach – Króluj nam Chryste! – W całym Narodzie i Państwie Polskim – Króluj nam Chryste! Błogosławimy Cię i dziękujemy Ci Panie Jezu Chryste:– Za niezgłębioną Miłość Twojego Najświętszego Serca – Chryste nasz Królu, dziękujemy!– Za łaskę chrztu świętego i przymierze z naszym Narodem zawarte przed wiekami – Chryste nasz Królu, dziękujemy! – Za macierzyńską i królewską obecność Maryi w naszych dziejach – Chryste nasz Królu, dziękujemy! – Za Twoje wielkie Miłosierdzie okazywane nam stale – Chryste nasz Królu, dziękujemy! – Za Twą wierność mimo naszych zdrad i słabości – Chryste nasz Królu, dziękujemy! Świadomi naszych win i zniewag zadanych Twemu Sercu przepraszamy za wszelkie nasze grzechy, a zwłaszcza za odwracanie się od wiary świętej, za brak miłości względem Ciebie i bliźnich. Przepraszamy Cię za narodowe grzechy społeczne, za wszelkie wady, nałogi i zniewolenia. Wyrzekamy się złego ducha i wszystkich jego spraw. Pokornie poddajemy się Twemu Panowaniu i Twemu Prawu. Zobowiązujemy się porządkować całe nasze życie osobiste, rodzinne i narodowe według Twego prawa: – Przyrzekamy bronić Twej świętej czci, głosić Twą królewską chwałę – Chryste nasz Królu, przyrzekamy! – Przyrzekamy pełnić Twoją wolę i strzec prawości naszych sumień – Chryste nasz Królu, przyrzekamy! – Przyrzekamy troszczyć się o świętość naszych rodzin i chrześcijańskie wychowanie dzieci – Chryste nasz Królu, przyrzekamy! – Przyrzekamy budować Twoje królestwo i bronić go w naszym narodzie – Chryste nasz Królu, przyrzekamy! – Przyrzekamy czynnie angażować się w życie Kościoła i strzec jego praw – Chryste nasz Królu, przyrzekamy! Jedyny Władco państw, narodów i całego stworzenia, Królu królów i Panie panujących! Zawierzamy Ci Państwo Polskie i rządzących Polską. Spraw, aby wszystkie podmioty władzy sprawowały rządy sprawiedliwie i stanowiły prawa zgodne z Prawami Twoimi. Chryste Królu, z ufnością zawierzamy Twemu Miłosierdziu wszystko, co Polskę stanowi, a zwłaszcza tych członków Narodu, którzy nie podążają Twymi drogami. Obdarz ich swą łaską, oświeć mocą Ducha Świętego i wszystkich nas doprowadź do wiecznej jedności z Ojcem. W imię miłości bratniej zawierzamy Tobie wszystkie narody świata, a zwłaszcza te, które stały się sprawcami naszego polskiego krzyża. Spraw, by rozpoznały w Tobie swego prawowitego Pana i Króla i wykorzystały czas dany im przez Ojca na dobrowolne poddanie się Twojemu panowaniu. Panie Jezu Chryste, Królu naszych serc, racz uczynić serca nasze na wzór Najświętszego Serca Twego. Niech Twój Święty Duch zstąpi i odnowi oblicze ziemi, tej ziemi. Niech wspiera nas w realizacji zobowiązań płynących z tego narodowego aktu, chroni od zła i dokonuje naszego uświęcenia. W Niepokalanym Sercu Maryi składamy nasze postanowienia i zobowiązania. Matczynej opiece Królowej Polski i wstawiennictwu świętych Patronów naszej Ojczyzny wszyscy się powierzamy.Króluj nam Chryste! Króluj w naszej Ojczyźnie, króluj w każdym narodzie – na większą chwałę Przenajświętszej Trójcy i dla zbawienia ludzi. Spraw, aby naszą Ojczyznę i świat cały objęło Twe Królestwo: królestwo prawdy i życia, królestwo świętości i łaski, królestwo sprawiedliwości, miłości i pokoju.

ROZWAŻANIA DO CZYTAŃ

MAREK RISTAU

Jesteśmy w rękach dobrego Pasterza i nikt nie wyrwie nas z Jego rąk. Przez wiarę weszliśmy do miejsca uniewinnienia i nie ma już dla nas potępienia. Niczego nam nie brakuje, bo w Chrystusie mamy wszystko. Narodziliśmy się na nowo i staliśmy się nowym stworzeniem, człowiekiem duchowym, napełnionym Duchem Świętym i mocą. W Chrystusie zmartwychwstaniemy do życia w Królestwie Niebieskim, gdzie śmierci już więcej nie będzie, ani cierpienia, ani trudu...
Marek Ristau

PATRONI DNIA:

Błogosławiony Jakub Alberione, prezbiter
urodził się 4 kwietnia 1884 roku w San Lorenzo di Fossano (Włochy). W wieku 16 lat wstąpił do seminarium w Albie. W 1907 roku przyjął święcenia kapłańskie. Jako jeden z pierwszych ludzi w Kościele zaczął na szeroką skalę wykorzystywać druk do głoszenia Ewangelii. Już w 1914 roku założył szkołę drukarską, a z zespołu wychowawców i nauczycieli stworzył wspólnotę zakonną - Towarzystwo św. Pawła. Pierwszym zadaniem, jakie Jakub pozostawił swym następcom, było rozpowszechnianie Pisma świętego. Sam nie tylko świetnie znał Biblię, ale był w niej "zanurzony". Jakub zmarł 26 listopada 1971 roku w Rzymie.

BRACTWO SŁOWA BOŻEGO

Komentarze do poszczególnych czytań przygotowane przez Bractwo Słowa Bożego

Komentarz do pierwszego czytania

Prorok Ezechiel wypowiada swoje słowa w Babilonii już po tym, jak otrzymał informację o upadku Jerozolimy. Rozdział 34 jego księgi zawiera ocenę roli, jaką odegrali pasterze Izraela, to znaczy elita polityczno-religijna kraju - w największym do tamtego czasu upadku Narodu Wybranego. Ezechiel obnaża wielką winę tych właśnie środowisk, które zamiast dawać przykład wierności Przymierzu, wydawali się być pierwszymi w łamaniu jego wymagań. Głęboką aktualizację tego tekstu pozostawił nam święty Augustyn. W jego tekście mogą znaleźć swoje błędy i grzechy pasterze wszystkich czasów, również i naszych.
Wraz z Niewolą Babilońską Izrael stracił wszystko, co było przedmiotem największych i najpiękniejszych Bożych obietnic: Ziemię Obiecaną, Świątynię Jerozolimską i dynastię Dawidową. Ludzie bogaci, wykształceni, kapłani i najlepsi rzemieślnicy zostali uprowadzeni do Babilonii, a prosty naród, pozbawiony świątyni, popadał pod wpływy innych religii.
Jednakże Bóg nie uzależnia swoich obietnic i skuteczności swojego miłosierdzia od postaw ludzkich. On pozostaje wierny. Dlatego właśnie obiecuje zniszczonemu Izraelowi, że nie porzuci go. On sam będzie mu Pasterzem. Ta obietnica jest podstawą naszej nadziei na Boże prowadzenie także w trudnych czasach Kościelnych kryzysów.

Komentarz do psalmu

Psalm „Pan jest moim Pasterzem” to niewątpliwie jedna z ulubionych modlitw Psałterza. Roztacza on przed modlącym się perspektywę wspaniałej Bożej opieki. Bo któż z nas nie potrzebuje Bożego prowadzenia, odpoczynku od codziennych trosk, owych zielonych pastwisk i wód cichych, gdzie można odetchnąć?
Dlaczego zatem nie zawsze udaje nam się żyć w pełni obietnicami, które zawiera ten psalm? Dlaczego częściej przeżywamy słowa tej modlitwy jako obietnicę, a nie jako rzeczywistość codziennego życia?
Wydaje się, że kluczem jest odpowiedź na podstawowe pytanie: Czy rzeczywiście Bóg jest moim Pasterzem i czy słucham Jego głosu? Bo to właśnie odpowiedź wiary sprawia, że w naszym życiu wiele rzeczy zaczyna się porządkować. Opuszczają nas niepotrzebne i męczące pragnienia i ambicje. Codzienne działanie, choć może ciągle niełatwe, nabiera jednak znaczenia posłannictwa. Jesteśmy też w stanie poświęcić więcej czasu na przebywanie z Pasterzem w miejscach, które On nam wskazuje: na modlitwie, na posługiwaniu innym. Nie potrzebujemy już tak bardzo tego, co oferuje nam świat, a raczej staramy się sami coś dobrego temu światu dać i znajdujemy odpoczynek dla duszy.

Komentarz do drugiego czytania

Król to ten, kto posiada władzę. Jezus Chrystus przyszedł na ziemię, aby przynieść nam Królestwo Boże, a ściślej mówiąc „królowanie Boga”. Takie były pierwsze słowa Jego przepowiadania: „Bliskie jest królestwo Boże. Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię!” (Mk 1, 15).
Uważna lektura Ewangelii wydaje się jednak wskazywać na rzeczywistość innego królowania. Kiedy szatan kusi Jezusa, pokazując mu królestwa ziemskie, mówi: „Dam Ci to wszystko, jeśli upadniesz i oddasz mi pokłon” (Mt 4, 9). Sam Pan Jezus w Ewangelii wg św. Jana nazywa go „władcą tego świata” (J 14, 30). W naszych czasach sytuacja wydaje się analogiczna, a nawet można odnieść wrażenie, że ulega pogorszeniu. Jak zatem powinniśmy rozumieć królowanie Boga dziś? Należy zwrócić uwagę na wezwanie Jezusa „Nawracajcie się!”. W nas Bóg może zakrólować, jeżeli otworzymy się na Jego panowanie. Bóg szanuje naszą wolność. Dlatego tak ważne jest, żebyśmy przyjęli Jego panowanie, dopóki trwa nasza doczesna pielgrzymka.
Ostateczne królowanie Boga dokona się wraz z powtórnym przyjściem Pana. Wtedy pokona wszelkich wrogów, a ostatnim będzie śmierć.

Komentarz do Ewangelii

Wszyscy mamy doświadczenie egzaminów, klasówek, testów i tym podobnych momentów, mających na celu sprawdzenie poziomu naszej wiedzy. Są to momenty stresujące i mało przyjemne. Jednym z większych pragnień studentów jest uprzednie zapoznanie się z pytaniami. Taka wiedza pomaga nam lepiej się przygotować do zbliżającej się próby naszej wiedzy czy umiejętności.
A przecież dzisiejsza przypowieść o Sądzie Ostatecznym jest takim właśnie „przeciekiem pytań przed maturą”. Choć bowiem sądzeni będziemy z całego życia, z naszej wierności przykazaniom we wszystkich jego sferach, to bardzo ważne miejsce będzie zajmowało nasze podejście do dzieł miłosierdzia. Prawda ta jest zawarta również na innych stronicach Pisma Świętego. Apostoł Jakub, którego list zawiera wiele różnych wymagań moralnych, mówi do nas, co następuje: „Mówcie i czyńcie tak, jak ludzie, którzy będą sądzeni na podstawie Prawa wolności. Będzie to bowiem sąd nieubłagany dla tego, który nie czynił miłosierdzia: miłosierdzie odnosi triumf nad sądem” (Jk 2, 12-13).
Weźmy sobie te słowa do serc szczególnie dziś, w uroczystość Chrystusa Króla, aby rozpoznać już dziś naszego Króla w ludziach potrzebujących, a na sądzie poznać Go w Jego wiecznej chwale!

Warto wiedziećW polskich kościołach odnowiono Akt Przyjęcia Jezusa Chrystusa za Króla i Pana

W polskich kościołach odnowiono Akt Przyjęcia Jezusa Chrystusa za Króla i Pana

Minął rok od proklamacji Jubileuszowego Aktu Przyjęcia Jezusa Chrystusa za Króla i Pana. W uroczystość Chrystusa Króla Wszechświata, 26 listopada, nastąpiło odnowienie tegoż Aktu w polskich kościołach i kaplicach. Przygotowaniem do tego wydarzenia była nowenna, która rozpoczęła się 17 listopada.

Trochę historii

Idea intronizacji, przyjęcia Chrystusa za Króla i Pana jest rozwinięciem aktu poświęcenia się Najświętszemu Sercu Jezusowemu, wynikającego z objawień francuskiej wizytki z Paray-le-Monial św. Małgorzaty Marii Alacoque (1647-1690). Święta ta była mistyczką, której Pan Jezus w wielu objawieniach przedstawiał swe Serce, kochające ludzi i spragnione ich miłości.

Szybko rozwijający się kult Najświętszego Serca Pana Jezusa został uznany oficjalnie w 1765 r. przez Klemensa XIII. Beatyfikował ją Pius IX (1864), kanonizował Benedykt XV (1920). Jest nazywana świętą od Serca Jezusowego.

Świat wrze i ślizga się z jednego kryzysu w drugi

O. Wojciech Prus OP: Na Lednicy poprowadzą nas słowa "Na krańce świata"02:38

Ks. Kryża: Kościół na Wschodzie potrzebuje naszej pomocy02:44

Wkrótce beatyfikacja ks. Jana Machy. Co warto o nim wiedzieć?05:10

Kijów, nie Moskwa, filarem dialogu katolicko-prawosławnego05:40

Zaszczepmy się! - w imię przykazania miłości bliźniego #OpinieKAI03:15

Cicha apostazja coraz częstsza w Ojczyźnie Jana Pawła II03:25

O. Tasiemski OP: Episkopaty Polski i Niemiec są sobie bliskie03:44

Kościół w Polsce, jak tlenu, potrzebuje dialogu #OpinieKAI03:58

Siostry Wcielonego Słowa z Ukrainy potrzebują wsparcia04:32

Ks. Kryża TChr.: Kościół katolicki zostaje w Ukrainie02:42

Misjonarka: pomoc Polaków nigdy nie ustała02:29

Lwów przypomina Warszawę z pierwszych 

Idea poświęcenia Najświętszemu Sercu Jezusowemu szybko dotarła do Polski i nawiązano do niej na początku odbudowy niepodległego państwa. Po raz pierwszy aktu oddania Polski Najświętszemu Sercu dokonał prymas kard. Edmund Dalbor na Jasnej Górze 27 lipca 1920 r., w przeddzień Cudu nad Wisłą. Rok później akt ten został odnowiony przez cały Episkopat – z udziałem tysięcy wiernych – w krakowskiej bazylice Najświętszego Serca Pana Jezusa.

Rozwinięciem idei zawierzenia świata Sercu Jezusowemu było ustanowione przez Piusa XI w 1925 r. święto Jezusa Chrystusa Króla. Sensem nowego święta – jak wyjaśniał papież w encyklice „Quas primas” – było uznanie panowania i władzy Chrystusa zarówno w życiu osobistym chrześcijan jak i całych społeczności. Miało ono służyć odnowie wiary, także w przestrzeni publicznej, która szczególnie – zdaniem papieża – narażona jest na wypieranie zeń wartości i zasad chrześcijańskich.

W 1969 r. papież Paweł VI podniósł święto Chrystusa Króla do rangi uroczystości, a więc najwyższej wagi obchodu liturgicznego w Kościele, postulując czcić Chrystusa jako Króla Wszechświata.

W Polsce

Idea poświęcenia Najświętszemu Sercu Jezusowemu szybko dotarła do Polski i nawiązano do niej na początku odbudowy niepodległej Polski. Po raz pierwszy aktu oddania Polski Najświętszemu Sercu dokonał prymas kard. Edmund Dalbor na Jasnej Górze 27 lipca 1920 r., w przeddzień Cudu nad Wisłą. Rok później 3 czerwca 1921 r. akt ten został odnowiony przez cały Episkopat – z udziałem tysięcy wiernych – w krakowskiej bazylice Najświętszego Serca Pana Jezusa.

W 1927 r. powstał w Poznaniu komitet budowy pomnika Najświętszego Serca Pana Jezusa, który miał być także monumentem wdzięczności za odzyskaną niepodległość. Pomnik ten uroczyście odsłonięto 30 października 1932, w święto Chrystusa Króla. Zburzyli go Niemcy w 1939 r. Od kilku lat trwają starania o odbudowę tego pomnika i postawienie go ponownie w godnym miejscu.

O potrzebie proklamacji Jezusa Chrystusa Królem i Panem przypominały także objawienia Rozalii Celakówny, krakowskiej mistyczki żyjącej w l. 1901 – 1944. Przypadły one na ostatnie lata przed wybuchem II wojny światowej. Ich treścią było propagowanie kult Serca Jezusa oraz idei aktu intronizacji ze strony Polski i innych narodów.

Wizjonerka pisała dosłownie, że „ostoją się tylko te państwa, w których będzie Chrystus królował. Jeżeli chcecie ratować świat, trzeba przeprowadzić Intronizację Najświętszego Serca Jezusowego we wszystkich państwach i narodach na całym świecie. Tu i jedynie tu jest ratunek. Które państwa i narody jej nie przyjmą i nie poddadzą się pod panowanie słodkiej miłości Jezusowej, zginą bezpowrotnie z powierzchni ziemi i już nigdy nie powstaną”. Opisując swe prywatne objawienia Celakówna nawiązywała do objawień św. Marii Małgorzaty Alacoque. Najświętszemu Sercu Jezusowemu, co – po trzech latach duchowych przygotowań – nastąpiło 28 października 1951 r. W święto Chrystusa Króla uroczysty akt intronizacji czyli poświęcenia Polski Najświętszemu Sercu Jezusa dokonany został we wszystkich katedrach i kościołach parafialnych. W specjalnym orędziu Episkopat podkreślał jego znaczenie, tłumacząc: „przez to uroczyste poświęcenie Narodu wyrażamy niezłomną wolę, by wszystkie dziedziny życia naszego, zarówno prywatne jak publiczne, były urządzone według zasad Jezusa Chrystusa”. 25 lat później w 1976 r., w ostatnią niedzielę roku kościelnego w kościołach ponowiono akt oddania Narodu Sercu Pana Jezusa.

Zainteresowanie objawieniami Celakówny zdecydowanie wzrosło w latach dziewięćdziesiątych, po otwarciu jej procesu kanonizacyjnego na terenie Archidiecezji Krakowskiej w 1996 r. przez ks. kard. Franciszka Macharskiego. Proces Rozalii Celakówny na szczeblu diecezjalnym został zakończony w 2007 r. i dokumenty przekazano do Rzymu.

Sprawą intronizacji w ostatnich latach zajęła się Konferencja Episkopatu Polski. Powołała w tym celu w 2013 r. specjalny Zespół ds. Ruchów Intronizacyjnych pod przewodnictwem biskupa opolskiego Andrzeja Czai. Podczas spotkania Zespołu 10 czerwca 2014 roku zrodziła się myśl o przygotowaniu aktu uznania Chrystusa Królem w uroczystość Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata w 2016 roku, w ramach obchodów jubileuszu 1050. rocznicy Chrztu Polski.

Po długich i niełatwych dyskusjach z przedstawicielami ruchów intronizacyjnych – które domagały się ogłoszenia Chrystusa królem Polski – ustalono, że uroczysta proklamacja Aktu Przyjęcia Jezusa Chrystusa za Króla i Pana odbędzie się w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach w sobotę 19 listopada br. – w przeddzień uroczystości Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata. Następnego dnia akt ten został odnowiony we wszystkich świątyniach katolickich w Polsce.

A w liście pasterskim z 11 października 2016r. – poprzedzającym Jubileuszowy Akt – Pasterze Kościoła w Polsce przypomninali, że „nie trzeba Chrystusa intronizować w znaczeniu wynoszenia Go na tron i nadawania Mu władzy ani też ogłaszać Go Królem. On przecież jest Królem królów i Panem panów na wieki. Natomiast naszym wielkim zadaniem jest podjęcie dzieła intronizacji Jezusa w znaczeniu uznawania Jego królewskiej godności i władzy całym życiem i postępowaniem”.

Biskupi wyjaśniali ponadto, że „zasadniczym celem dokonania aktu jest uznanie z wiarą panowania Jezusa, poddanie i zawierzenie Mu życia osobistego, rodzinnego i narodowego we wszelkich jego wymiarach i kształtowanie go według Bożego prawa”.

W tym roku, w niedzielę 26 listopada wspólnotowej proklamacji Jubileuszowego Aktu można było dokonać ponownie we wszystkich kościołach w Polsce.

***

Tekst Jubileuszowego Aktu Przyjęcia Jezusa Chrystusa za Króla i Pana:

Nieśmiertelny Królu Wieków, Panie Jezu Chryste, nasz Boże i Zbawicielu! W Roku Jubileuszowym 1050-lecia Chrztu Polski, w roku Nadzwyczajnego Jubileuszu Miłosierdzia, oto my, Polacy, stajemy przed Tobą [wraz ze swymi władzami duchownymi i świeckimi], by uznać Twoje Panowanie, poddać się Twemu Prawu, zawierzyć i poświęcić Tobie naszą Ojczyznę i cały Naród.

Wyznajemy wobec nieba i ziemi, że Twego królowania nam potrzeba. Wyznajemy, że Ty jeden masz do nas święte i nigdy nie wygasłe prawa. Dlatego z pokorą chyląc swe czoła przed Tobą, Królem Wszechświata, uznajemy Twe Panowanie nad Polską i całym naszym Narodem, żyjącym w Ojczyźnie i w świecie.

Pragnąc uwielbić majestat Twej potęgi i chwały, z wielką wiarą i miłością wołamy: Króluj nam Chryste!

– W naszych sercach – Króluj nam Chryste!

– W naszych rodzinach – Króluj nam Chryste!

– W naszych parafiach – Króluj nam Chryste!

– W naszych szkołach i uczelniach – Króluj nam Chryste!

– W środkach społecznej komunikacji – Króluj nam Chryste!

– W naszych urzędach, miejscach pracy, służby i odpoczynku – Króluj nam Chryste!

– W naszych miastach i wioskach – Króluj nam Chryste!

– W całym Narodzie i Państwie Polskim – Króluj nam Chryste!

Błogosławimy Cię i dziękujemy Ci Panie Jezu Chryste:

– Za niezgłębioną Miłość Twojego Najświętszego Serca – Chryste nasz Królu, dziękujemy!

– Za łaskę chrztu świętego i przymierze z naszym Narodem zawarte przed wiekami – Chryste nasz Królu, dziękujemy!

– Za macierzyńską i królewską obecność Maryi w naszych dziejach – Chryste nasz Królu, dziękujemy!

– Za Twoje wielkie Miłosierdzie okazywane nam stale – Chryste nasz Królu, dziękujemy!

– Za Twą wierność mimo naszych zdrad i słabości – Chryste nasz Królu, dziękujemy!

Świadomi naszych win i zniewag zadanych Twemu Sercu przepraszamy za wszelkie nasze grzechy, a zwłaszcza za odwracanie się od wiary świętej, za brak miłości względem Ciebie i bliźnich. Przepraszamy Cię za narodowe grzechy społeczne, za wszelkie wady, nałogi i zniewolenia. Wyrzekamy się złego ducha i wszystkich jego spraw.

Pokornie poddajemy się Twemu Panowaniu i Twemu Prawu. Zobowiązujemy się porządkować całe nasze życie osobiste, rodzinne i narodowe według Twego prawa:

– Przyrzekamy bronić Twej świętej czci, głosić Twą królewską chwałę – Chryste nasz Królu, przyrzekamy!

– Przyrzekamy pełnić Twoją wolę i strzec prawości naszych sumień – Chryste nasz Królu, przyrzekamy!

– Przyrzekamy troszczyć się o świętość naszych rodzin i chrześcijańskie wychowanie dzieci – Chryste nasz Królu, przyrzekamy!

– Przyrzekamy budować Twoje królestwo i bronić go w naszym narodzie – Chryste nasz Królu, przyrzekamy!

– Przyrzekamy czynnie angażować się w życie Kościoła i strzec jego praw – Chryste nasz Królu, przyrzekamy!

Jedyny Władco państw, narodów i całego stworzenia, Królu królów i Panie panujących! Zawierzamy Ci Państwo Polskie i rządzących Polską. Spraw, aby wszystkie podmioty władzy sprawowały rządy sprawiedliwie i stanowiły prawa zgodne z Prawami Twoimi.

Chryste Królu, z ufnością zawierzamy Twemu Miłosierdziu wszystko, co Polskę stanowi, a zwłaszcza tych członków Narodu, którzy nie podążają Twymi drogami. Obdarz ich swą łaską, oświeć mocą Ducha Świętego i wszystkich nas doprowadź do wiecznej jedności z Ojcem.

W imię miłości bratniej zawierzamy Tobie wszystkie narody świata, a zwłaszcza te, które stały się sprawcami naszego polskiego krzyża. Spraw, by rozpoznały w Tobie swego prawowitego Pana i Króla i wykorzystały czas dany im przez Ojca na dobrowolne poddanie się Twojemu panowaniu.

Panie Jezu Chryste, Królu naszych serc, racz uczynić serca nasze na wzór Najświętszego Serca Twego.

Niech Twój Święty Duch zstąpi i odnowi oblicze ziemi, tej ziemi. Niech wspiera nas w realizacji zobowiązań płynących z tego narodowego aktu, chroni od zła i dokonuje naszego uświęcenia.

W Niepokalanym Sercu Maryi składamy nasze postanowienia i zobowiązania. Matczynej opiece Królowej Polski i wstawiennictwu świętych Patronów naszej Ojczyzny wszyscy się powierzamy.

Króluj nam Chryste! Króluj w naszej Ojczyźnie, króluj w każdym narodzie – na większą chwałę Przenajświętszej Trójcy i dla zbawienia ludzi. Spraw, aby naszą Ojczyznę i świat cały objęło Twe Królestwo: królestwo prawdy i życia, królestwo świętości i łaski, królestwo sprawiedliwości, miłości i pokoju.

KSIĄŻKA NA DZIŚ

Tiktokowe Q&A

ks. Sebastian Picur

To książka ułożona z Waszych pytań i tego, co tak naprawdę Was ciekawi i czym na co dzień żyjecie. Moja kilkuletnia przygoda jako katolickiego księdza w mediach społecznościowych była okazją do wielu dyskusji na temat Pana Boga, wiary, Kościoła, kapłaństwa, dylematów moralnych, nieba i piekła, spraw śmiesznych i tych śmiertelnie poważnych

Książka do nabycia w Księgarni Mateusza.

© 1996–2018 mateusz.pl

Pliki do pobrania

KARDYNAŁ K. NYCZ; NIE MOŻEMY I NIE CHCEMY ZAPOMNIEĆ O UKRAINIE .

ArchWwa/Aktualności/Kard. Nycz: Nie Możemy I Nie Chcemy Zapomnieć O Ukrainie

Kard. Nycz: nie możemy i nie chcemy zapomnieć o Ukrainie

"Zdajemy sobie sprawę, w jakim celu Ukraina walczy i z kim walczy, i od tej walki zależy nasze bezpieczeństwo" - mówił kard. Kazimierz Nycz podczas konferencji z udziałem zwierzchnika ukraińskich grekokatolików abp. Światosława Szewczuka.

Kard. Nycz na wstępie konferencji w Domu Arcybiskupów Warszawskich przypomniał słowa, które niejednokrotnie już wypowiadał: – Nie możemy i nie chcemy zapomnieć o Ukrainie. Nie możemy, bo o tym mówi nam nasze sumienie chrześcijańskie, Ewangelia, ale także dlatego, że zdajemy sobie sprawę, w jakim celu Ukraina walczy i z kim walczy, i od tej walki zależy nasze bezpieczeństwo.

Metropolita warszawski zauważył, że życie ma to do siebie, że oswaja nas z każdą tragedią, także media oswajają, dlatego zaapelował: – Nie wolno nam się przyzwyczaić, trzeba obudzić w sobie wrażliwość, że za tym wszystkim stoi konkretny drugi człowiek. Nawet gdyby opadły nam ręce, trzeba je podtrzymywać, tak jak Mojżeszowi, byśmy o Ukrainie nie zapomnieli – podkreślił.

W ń uczestniczył redaktor Działu Zagranicznego KAI, Krzysztof Tomasik, który zachęcił do lektury książki „Bóg nie opuścił Ukrainy”, wydanej przez Wydawnictwo WAM. Jest ona zapisem rozmów redaktora KAI-u z arcybiskupem większym kijowsko-halickim, podczas ich wspólnej podróży w ubiegłym roku do egzarchatu odeskiego. Krzysztof Tomasik zauważył, że wszelka pomoc Ukrainie jest tym, co nas łączy, jednoczy, a nie dzieli. Podkreślił, że „Ukraina walczy nie tylko o swoją niepodległość, ale walczy za nas, o wolny demokratyczny świat”.

– Jestem tu, żeby podziękować – mówił abp Szewczuk, wyrażając wdzięczność kard. Nyczowi, że osobiście nie zapomina o Ukrainie i okazuje wsparcie. Podziękował Polsce, polskiemu narodowi. Podkreślił, że nawet gdy w mediach temat Ukrainy powszednieje, o dramacie Ukrainy w Polsce się nie zapomina, udzielana jest konkretna pomoc i wsparcie. Podkreślił aktywny udział w humanitarnej pomocy Kościoła katolickiego w Polsce.

Hierarcha wspomniał synodalne obrady w Rzymie, a także niedawną wizytę w Brukseli, akurat gdy Komisja Europejska rekomendowała rozpoczęcie procesu przyjęcia Ukrainy do Unii Europejskiej. Tam też wyrażano pamięć o Ukrainie, podkreślano, że nasza sprawa jest na pierwszym miejscu – mówił.

Przytaczając spotkania z premierami Włoch i Litwy przywołał ich przekonanie, że jeżeli Ukraina nie zdąży się obronić, wojna przyjdzie i na Litwę, na Włochy i inne kraje Europy. Wyraził wdzięczność za otwartość, solidarność i wsparcie dla ukraińskiego narodu.

– Chcę zaapelować i zwrócić się do Polaków jeszcze raz, by nie zapominali o Ukrainie – mówił. Zwracając się do kard. Nycza poprosił go, by najbliższe listopadowe plenarne zebranie polskiego episkopatu zaowocowało również szczególnym apelem na rzecz solidarności z Ukrainą.

Abp Szewczuk mówiąc o aktualnej sytuacji humanitarnej i zbliżającej się zimie podkreślił, że będzie ona o wiele trudniejsza niż zeszłoroczna. Aż 7 mln mieszkańców Ukrainy nie będzie w stanie samodzielnie zagwarantować sobie pożywienia, będzie to ważne zadanie dla Kościołów, państwa i organizacji humanitarnych. Wyzwanie stanowić będzie również kryzys energetyczny. Rosja podczas zeszłorocznej zimy zniszczyła 60 proc. ukraińskiej infrastruktury, a teraz chcą zniszczyć pozostałą.

Przytaczając dane statystyczne przypomniał, że od początku wojny 14 mln Ukraińców musiało opuścić swoje domy, a 6 mln z nich przekroczyło granice swojego kraju z państwami Unii Europejskiej, z czego najwięcej – 2 mln, zamieszkało w Polsce.

– Jakie jest oblicze tych uchodźców? To kobiety i dzieci. Mężczyźni nie mogą przekroczyć granicy. 50 proc. to dzieci poniżej 16 roku życia. To najlepsza, ale też najwrażliwsza część naszego społeczeństwa – mówił hierarcha.

Omawiając ich sytuację wskazał, że 46 proc. z uchodźców w najbliższej przyszłości nie planuje opuszczać krajów, do których uciekli. Kobiety podkreślają, że kwestia ewentualnego powrotu zależy od bezpieczeństwa, perspektyw i potrzeb dzieci, które chodzą do szkoły, integrują się już z nowym społeczeństwem.

Nawiązując do tragicznych zdarzeń i wojny w Izraelu i Gazie wyraził przekonanie, że „Rosja eksportuje wojnę na cały świat”. Zauważył, że terrorystyczny atak Hamasu odwrócił oczy świata od Ukrainy, podczas gdy październik był dla niej najkrwawszym miesiącem od początku roku, z nieustannymi atakami Rosji. Codziennie na froncie ginęło 1000 rosyjskich żołnierzy, o ukraińskich nie mamy danych – mówił.

Wskazując na rolę Kościoła katolickiego podkreślił, że musi on ratować życie milionów ludzi w Ukrainie, a da się to robić tylko działając razem.

– Jesteśmy wdzięczni papieżowi Franciszkowi i biskupom świata za solidarność z Ukrainą. Za to, że wygraliśmy bitwę humanitarną, bo w Ukrainie nikt nie zginął z głodu czy chłodu – mówił kijowski metropolita, wskazując, że aktualnym wyzwaniem jest pomoc w leczeniu ran. Nasz Kościół w Ukrainie zaczął formować duchownych, by umieli wspierać ludzi z traumą wojenną. 80 proc. Ukraińców w różnym stopniu jej doświadcza – mówił, dodając, że Kościół katolicki cieszy się wielkim stopniem zaufania. Kiedy ktoś ma problem, szuka najpierw księdza, siostry zakonnej, porady ojca duchowego – wskazywał podkreślając, że odpowiedzialność za te cierpiące osoby wymaga nieustannej profesjonalizacji.

Odwołując się do osobistych doświadczeń zapewniał o mocnym przekonaniu Ukraińców, że Bóg jest z nimi i, jak głosi tytuł jego książki napisanej z red. Krzysztofem Tomasikiem, Bóg nie opuścił Ukrainy.

Abp Szewczuk w odpowiedzi na pytania z sali poruszył trzy ważne kwestie. Pierwsza dotyczyła integracji europejskiej Ukrainy. – Jesteśmy w momencie rozpoczęcia procesu negocjacji z Ukrainą o przystąpieniu do UE – powiedział. Przywołał wydarzenia sprzed 10 lat, gdy za czasów Janukowycza przedstawiciele Rady Kościołów Ukrainy jednym głosem apelowali o akcesję w Brukseli. Zaznaczył, że wtedy Ukraińcy opowiedzieli się za wartościami, jednak w Unii przeważyły racje ekonomiczne i dyplomatyczne. – Gdyby 10 lat temu podpisano ten dokument, może nie byłoby obecnej wojny i tragedii – zauważył abp Szewczuk. Teraz ten dokument jest podpisywany krwią najlepszych synów i córek Ukrainy.

W odpowiedzi na pytanie o współpracę między różnymi Kościołami w czasie wojny, zauważył, że zwłaszcza niesienie pomocy humanitarnej bardzo zbliża i łączy wspólnoty chrześcijańskie. Ponadto zaznaczył wagę współpracy między Kościołami w posłudze sakramentalnej wśród żołnierzy: „nie ma podziału według konfesji. Wszyscy jesteśmy razem, by wspierać nasze wojsko” – podkreślił.

Kolejnym tematem poruszonym w dyskusji była kwestia sytuacji międzynarodowej i nowych wojennych konfliktów. Abp Szewczuk zauważył, że Rosji „udaje się rozprzestrzeniać wojnę na cały świat”. Według niego wynika to ze słabości prawa międzynarodowego. Przywołując swoje spotkania w Rzymie z biskupami w COMECE zauważył, że obecnie więcej się mówi o prawach potęg światowych, a nie suwerenności państw, nawet małych. – Mamy do czynienia z regresem prawa międzynarodowego. Przypomina to sytuację przed II wojną światową. Pamiętamy, jak kwestionowano suwerenność Polski, Austrii. I cale narody które były pod opieką tych państw, straciły niepodległość. A pierwszą ofiarą słabości tego międzynarodowego prawa padł naród żydowski – podkreślił arcybiskup.

Kontynuując wątek podkreślił niebezpieczeństwo tej sytuacji: „Jeśli nie odczuwamy siły prawa, to prawo dostaje silniejszy. Teraz dyplomacja czy wszelkie traktaty czy pokojowe ugody nie mają fundamentu, bo fundamentem musi być prawo międzynarodowe. Mamy do czynienia z bardzo niepokojącymi tendencjami. UE deklarująca, że prawo jest to samo dla wszystkich, ma dużo do zrobienia i na poziomie wewnętrznym i światowym” – podsumował.

Na zakończenie spotkania padło pytanie o wypowiedzi papieża Franciszka na temat wojny, które czasem budziły wiele kontrowersji.

Abp Szewczuk podkreślił, że właśnie wraca z Rzymu, gdzie przebywał z okazji 400. rocznicy męczeńskiej śmierci św. Jozafata Kuncewicza: – Pobyt w Rzymie i rozmowy z papieżem pomogły mi wiele wyjaśnić – zaznaczył.

Odnosząc się do wypowiedzi Stolicy Apostolskiej i papieża na temat wojny, przypomniał, że papieże zawsze starali się być arbitrami „super partes” – ponad konfliktami, zawsze szukali możliwości wprowadzenia pokoju.

– Ze Stolicy Apostolskiej uzyskaliśmy informację, że istnieją dwa rodzaje neutralności – neutralność dyplomatyczna i neutralność moralna. Neutralność dyplomatyczna, opiera się na zasadzie, by nawet w najcięższych czasach nie dopuścić do zerwania kontaktów. Ale jest jeszcze neutralność moralna. I z punktu widzenia tej drugiej neutralności Stolica Apostolska nie jest neutralna. Jest po stronie ofiary. I im dłużej wojna trwa, papież zawsze wyraża wsparcie Ukrainie, nie zapomina o cierpiącej Ukrainie. I nie tylko mówi, ale robi ,zwłaszcza jeśli chodzi o pomoc humanitarną. Czy to tłumaczenie wystarczy? Nie zawsze i nie wszędzie, ale to usłyszeliśmy od Stolicy Apostolskiej – przyznał arcybiskup.

Z Warszawy abp Szewczuk uda się do Lublina. Abp Budzik oddał wspólnocie grekokatolickiej kościół św. Józafata, świątynię w centrum miasta. – To wydarzenie jest wyrazem, tego że Polska nie zapomina o Ukrainie. Czasem politycy zapominają, ale ludzie nie. Solidarność na tym ludzkim poziomie zawsze się ujawnia, kiedy przeżywamy największy ból – mówił, wyrażając wdzięczność za wszelkie okazane dobro, życzliwość i hojność.

Ukraina się nie podda, nie martwcie się, módlcie się za nas – zakończył metropolita Kościoła Greckokatolickiego.

KAI

PODZIEL SIĘ

© Copyright - Archidiecezja Warszawska - created by baj@com