Ks Franciszek Blachnicki o Namiocie Spotkania

Ks. Franciszek Blachnicki o Namiocie Spotkania

Mojżesz zaś wziął namiot i rozbił go za obozem, i nazwał go Na­miotem Spotkania. A ktokolwiek chciał się zwrócić do Pana, szedł do Namiotu Spotkania, który był poza obozem. Ile zaś razy Mojżesz szedł do namiotu, cały lud stawał przy wejściu do swych namiotów i patrzył na Mojżesza, aż wszedł do namiotu. Ile zaś razy Mojżesz wszedł do namiotu, zstępował słup obłoku i stawał u wejścia do namiotu, i wtedy Pan roz­mawiał z Mojżeszem. Cały lud widział, że słup obłoku stawał u wejścia do namiotu. Cały lud stawał i każdy oddawał pokłon u wejścia do swego namiotu. A Pan rozmawiał z Mojżeszem twarzą w twarz, jak się rozmawia z przyjacielem. Potem wracał Mojżesz do obozu, sługa zaś jego, Jozue, syn Nuna, młodzieniec, nie oddalał się z wnętrza namiotu.

                Mojżesz rzekł znów do Pana: „Oto kazałeś mi wyprowadzić ten lud, a nie pouczyłeś mię, kogo poślesz ze mną, a jednak powiedziałeś do mnie: „Znam cię po imieniu i jestem ci łaskaw”. Jeśli darzysz mnie życzliwością, daj mi poznać Twoje zamiary abym poznał, żeś mi łaskawy. Zważ także, że ten naród jest Twoim ludem”. Pan powiedział: „Jeśli Ja osobiście pójdę, czy to cię zadowoli?” Mojżesz rzekł wtedy: „Jeśli nie pój­dziesz sam, to raczej zakaż nam wyruszać stąd. Po czym poznam, ja i lud mój, że darzysz nas łaskawością, jeśli nie po tym, że pójdziesz z nami, gdyż przez to będziemy wypróżnieni ja i Twój lud spośród wszystkich narodów, które są na ziemi?- Pan odpowiedział Mojżeszowi: „Uczynię to, co prosisz, ponieważ jestem ci łaskawy, a znam cię po imieniu”.

                I rzekł Mojżesz: „Spraw, abym ujrzał Twoja chwałę: Pan odpowie­dział: „Ja ukażę ci mój majestat i ogłoszę przed tobą imię Pana, gdyż Ja wyświadczam laskę, komu chcę, i miłosierdzie, komu Mi się podoba”. I znowu rzekł: „Nie będziesz mógł oglądać mojego oblicza, gdyż żaden człowiek nie może oglądać mojego oblicza i pozostać przy życiu”. I rzekł jeszcze Pan: „Oto miejsce obok Mnie, stań przy skale. Gdy przechodzić będzie moja chwalą, postawię cię w rozpadlinie skały i położę rękę moją na tobie, aż przejdę. A gdy cofnę rękę, ujrzysz Mię z tyłu, lecz oblicza mojego tobie nie ukażę”.

 Wj 33,7-20

Spotkanie I

Fragment Księgi Wyjścia opisujący modlitwę Mojżesza w Namiocie Spotkania, to jeden z najpiękniejszych i najgłębszych tekstów biblijnych o modlitwie. Ukazuje on niesłychanie głęboko jej istotę. Jeżeli chcemy nauczyć się modlitwy, to musimy sięgnąć do tego tekstu i ciągle do niego wracać, aż zrozumiemy całą jego głębię i zarazem całą głębię tego, co nazywamy modlitwą.

                Mojżesz zaś wziął namiot i rozbił go za obozem, i nazwał go Na­miotem Spotkania. A ktokolwiek chciał się zwrócić do Pana, szedł do Namiotu Spotkania, który był poza obozem. Ile zaś razy Mojżesz szedł do namiotu, cały lud stawał przy wejściu do swych namiotów i patrzył na Mojżesza, aż wszedł do namiotu. Ile zaś razy Mojżesz wszedł do namiotu, zstępował słup obłoku i stawał u wejścia do na­miotu, i wtedy Pan rozmawiał z Mojżeszem. Cały lud widział, że słup obłoku stawał u wejścia do namiotu. Cały lud stawał i każdy odda­wał pokłon u wejścia do swego namiotu (Wj 33, 1-10).

Spotykamy w tym tekście najpierw określenie „Namiot Spotkania”. Ten termin ma szczególne znaczenie w naszym mchu oazowym, w Ruchu Światło-Życie. W czasie oazy staramy się wprowadzić praktykę tzw. Na­miotu Spotkania i radzimy wszystkim członkom Ruchu, aby sobie ją przy­swoili, gdyż jest to rzecz istotna. Można powiedzieć, że nie jest naprawdę członkiem Ruchu, nie zrozumiał jego istoty ten, kto nie wprowadził w swoje życie praktyki Namiotu Spotkania. Jeżeli chcemy być w Ruchu animatorami, to przede wszystkim tego musimy się nauczyć, żebyśmy mogli z całym przekonaniem i w oparciu o własne doświadczenie uczyć innych praktyki Namiotu Spotkania.

Modlitwa to spotkanie

W samej nazwie „Namiot Spotkania” jest już określona istota modlit­wy: modlitwa to jest spotkanie, spotkanie zaś dokonuje się pomiędzy oso­bami. Tylko osoby mogą się spotkać. Spotkanie jest zawsze najpierw i przede wszystkim spotkaniem się dwóch osób – „ja” i „ty”. Polega ono na tym, ze ja staję w obliczu drugiej osoby, przeżywając ją jako „ty” w stosunku do swojego „ja”. Jeżeli przeniesiemy to określenie na relację człowieka do Boga, to otrzymamy dokładne, precyzyjne określenie istoty modlitwy. Istotą modlitwy jest spotkanie osoby człowieka z Osobą Boga.

 Miejsce oddzielone

„Namiot Spotkania” znaczy to samo, co Namiot Modlitwy. Z kontek­stu wynika, że był to najpierw dosłownie namiot, a więc miejsce, ale miejsce oddzielone, wydzielone. Ten namiot znajdował się poza obozem. Obóz – w znaczeniu dosłownym, ale także przenośnym – to miejsce, gdzie toczy się życie. Ludzie pracują, przygotowują pokarm, załatwiają pomiędzy sobą róż­ne sprawy. W obozie jest zwykle zgiełk, ruch. Żeby spotkać się z Bogiem, trzeba „wyjść z obozu” – w sensie przenośnym albo dosłownym, albo ra­czej trzeba powiedzieć: w sensie i dosłownym, i przenośnym. Trudno się modlić w zgiełku wielu spraw, w zagonieniu, w pośpiechu. Otóż pierwszy warunek modlitwy, prawdziwej modlitwy, to jest wyjście z obozu i pójście do Namiotu Spotkania, czyli do miejsca, gdzie możemy być sam na sam z Bogiem, gdzie nikt nam nie będzie przeszkadzał.

Czas dla Boga

W modlitwie ważne jest nie tylko miejsce, ale także czas. Jeżeli mówi­my do członków naszego Ruchu: „stwórzcie sobie” czy: „zbudujcie w swoim życiu Namiot Spotkania”, to znaczy, że każdy musi znaleźć w swoim życiu, i to w każdym dniu, czas i miejsce. Czas, który jest tylko do dyspozycji Boga. Czas, w którym zostawia się wszystkie inne rzeczy jak gdyby na zewnątrz. Muszę mieć czas, który według ludzkiej oceny można by nazwać czasem straconym. Tyle mam pracy, tyle mam obowiązków, a jednak zostawiam wszystko, by w tym czasie – mech to będzie 10-15 mi­nut czy pól godziny – być wyłącznie do dyspozycji Boga. W tym czasie nie mogę odrabiać na przykład obowiązkowych czytań czy przemyśliwać spraw, które na mnie czekają, do których zaraz muszę wrócić. Trzeba zo­stawić w obozie te wszystkie sprawy, wyjść poza obóz i wejść do Namiotu Spotkania. To jest warunek.

Nie traktuję Boga poważnie, jeżeli nie mam dla Niego czasu. Każdy z nas, kiedy załatwia sprawy z ludźmi wpływowymi, od których jest zależny, to przede wszystkim oczekuje, że ci ludzie będą mieli dla niego czas. Jeżeli ktoś załatwia nasze sprawy przez sekretariat albo tylko przez uchylone drzwi i od razu krzyczy: „Nie mam czasu!”, to wiadomo, jak wtedy reagujemy: czujemy się dotknięci, poniżeni w swojej godności, zlekceważeni. Wielcy ludzie, takiej miary jak papież Jan Paweł II, zawsze mają czas dla człowieka.

Jeszcze z czasów, kiedy ksiądz kardynał Wojtyła był w Krakowie, nie przypominam sobie takiej sytuacji, żeby kiedykolwiek powiedział: „Nie mam czasu”. Raz nawet Ksiądz Kardynał już był na lotnisku przed odlotem do Rzymu, ale nawet wtedy miał jeszcze czas, żeby rozmawiać; aż przez me­gafony musieli wołać, że pasażer Karol Wojtyła ma się już zgłosić do odpra­wy celnej. On ma czas, żeby porozmawiać, wysłuchać. Dlatego w konsek­wencji zdarza się, że się spóźnia. On nie może zostawić człowieka, z którym rozmawia w tej chwili dla człowieka, z którym dopiero później ma rozma­wiać. Bo w tej chwili jest z nim żywy człowiek, osoba. Głęboki szacunek dla osoby wymaga, żeby mieć dla niej czas.

Pan Bóg ma zawsze czas dla nas. On nie powie nigdy: „Przyjdź się pomodlić później albo jutro, teraz nie mam czasu”. Trudno sobie wyobra­zić, żeby Bóg stawiał takie warunki. Wiemy, że Bóg zawsze ma czas dla nas. I my musimy znaleźć czas – to jest minimum, bez którego nigdy nie uda się nam żadna modlitwa. Nie mogę przyjść na modlitwę z nastawieniem: „mu­szę, bo taki jest obowiązek, ale jak najszybciej”, bo ciągłe mi towarzyszy świadomość: „nie mam czasu, przecież tyle spraw czeka, muszę pędzić tu czy tam”. Albo nie mam czasu w tym znaczeniu, że nawet niby modląc się, myślę nie o Bogu, a o sprawach, od których się przed chwilą oderwałem. Wielu ludzi twierdzi, że nie ma czasu i dlatego się nie modli. Czy może być większe lekceważenie Boga ze strony człowieka niż to, kiedy mówi: „nie

mam czasu na rozmowę z Bogiem”? Bóg mi udziela audiencji. Jest gotowy w każdej chwili. A ja: „nie mam czasu!”

To jest pierwsza sprawa w szkole modlitwy, od tego musimy zacząć: znaleźć codziennie chwilę czasu dla Boga. Musi to być czas naprawdę po­święcony Bogu. Czas, w którym jestem do jego dyspozycji. Gdy ktoś z nas pójdzie na rozmowę z jakąś osobistością, to nie będzie wówczas załatwiał innych spraw, powiedzmy, naprawiał swojego zegarka czy zerwanego łań­cuszka. To jest nie do pomyślenia. W stosunku do Boga, niestety, bardzo często tak bywa: człowiek niby z Nim rozmawia, a cały czas jest zajęty czymś innym.

Jeżeli mówimy, że każdy z nas musi sobie wybudować taki Namiot Spotkania, to znaczy, że musi w ciągu dnia przygotować, przewidzieć, taką chwilę, w której ma czas dla Boga. Wtedy zostawia wszystko i idzie tam, gdzie Bóg na niego czeka. To jest zadanie. To zależy od nas. To wymaga wysiłku woli. Tego nikt za nas nie zrobi.

Tabernakulum znaczy „namiot”

Bóg jest wprawdzie obecny wszędzie, ale wiemy, że szczególnie obec­ny jest w Najświętszym Sakramencie. „Tabernakulum” – to słowo łacińskie oznacza „namiot”; to jest właśnie ten Namiot Spotkania dla nas. Najlepiej więc Namiot Spotkania odprawiać przed Tabernakulum. Jeżeli jednak nie ma takich warunków, to można się modlić gdziekolwiek, ale w takim miej­scu, żebym był sam, żeby mi nikt nie przeszkadzał, żeby mnie nikt nie zna­lazł w tym momencie. Nie zawsze to jest możliwe, ale musimy podjąć wysi­łek zorganizowania sobie czasu i swoich zajęć tak, żeby było miejsce na rozbicie Namiotu Spotkania w ciągu dnia.

Przeżycie obecności Boga

Druga sprawa, która należy do istoty modlitwy, została również uka­zana w tym tekście z Księgi Wyjścia. Mianowicie: „Ile zaś razy Mojżesz wszedł do namiotu, zstępował słup obłoku i stawał u wejścia do namiotu. I wtedy Jahwe rozmawiał z Mojżeszem. Cały lud widział, że słup obłoku stawał u wejścia do namiotu”. Słup obłoku jest w Piśmie świętym zawsze

Najświętszy Sakrament – obecność Chrystusa dla mnie

Musimy zwrócić uwagę na to, żeby rozpoczynać modlitwę od tego aktu postawienia siebie w obecności Boga. Bóg nam to ułatwia właśnie przez szczególny rodzaj swojej obecności, jaką jest jego obecność w sakra­mencie Eucharystii. Chleb przemieniony w Ciało Chrystusa to szczególny rodzaj obecności Chrystusa Zbawiciela wśród nas. To nie jest ta sama obecność Boga, która się realizuje na zasadzie Jego wszechobecności. Bóg jest wszędzie obecny, ale w Eucharystii jest obecny Bóg Wcielony, Bóg Człowiek, Ten, który dokonał dzieła odkupienia, który umarł i zmartwych­wstał. Tutaj przeżywamy obecność Drugiej Osoby Bożej, Boga, który stał się dla nas człowiekiem – i wtedy, kiedy stajemy przed Tabernakulum w czasie prywatnej adoracji, i wtedy, kiedy jest wspólna adoracja wystawio­nego Najświętszego Sakramentu. Właściwie wystarczyłoby to jedno, żeby wypełnić cały czas tak zwanej adoracji uświadamianiem sobie obecności Boga w Chrystusie. To jest temat do rozważań, które mogą trwać w czasie nieograniczonym, bo to jest rzecz sama w sobie tak niezwykła, że nigdy nie będziemy zdolni w pełni wyczerpać jej treści i znaczenia dla nas.

Trzeba również rozważać tę obecność w tym szczególnym aspekcie, że jest to obecność Chrystusa dla mnie. To jest Jego proegzystencja: Chrys­tus istnieje dla mnie osobiście. On tu jest po to, żeby mi dać siebie. Starać się w to wniknąć, to sobie uświadomić, to zrozumieć – to jest istota mo­dlitw]’. Znamy przykład – często powtarzany, kiedy mówi się o modlitwie –

życia św. Jana Marii Vianneya, proboszcza z Ars.

Kiedyś zobaczył on w kościele jakiegoś wieśniaka, prostego człowieka, który długo klęczał i modlił się. Proboszcz podszedł do niego i spytał: „Co robisz?” – „Modlę się.” – „Co to znaczy?” Odpowiedź tego prostego wieśniaka brzmiała: „On pa­trzy na mnie, a ja patrzę na Niego”. Niesłychanie głębokie określenie istoty modlitwy. On, Jezus, patrzy na mnie. To jest też napisane w naszym tekście biblijnym: „Znam cię po imieniu”. Bóg mnie zna. On mnie widzi. On na mnie patrzy. A ja próbuję patrzeć na Niego, czyli przeżywać Jego obecność dla mnie. […]

Carlsberg, 23 października 1982 r.

©2023 Ruch Światło-Życie Diecezji Kieleckiej | WordPress Theme: EcoCoded

Cztery Prawa Życia Duchowego

Pierwsze Prawo Życia Duchowego

„Bóg Cię kocha i ma wspaniały plan dla Twojego życia.”

Ewangelia wg św. Jana 3:16 mówi: „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne.” Ewangelia wg św. Jana 10:10 odpowiada na pytanie, dlaczego Jezus przyszedł na świat: Ja przyszedłem po to, aby /owce/ miały życie i miały je w obfitości". Co blokuje nas od przyjęcia Bożej miłości? Co powstrzymuje nas od prowadzenia obfitującego życia?

 

Drugie Prawo Życia Duchowego

 

„Ludzkość splamiona jest grzechem i w związku z tym oddzielona od Boga. Przez to nie jesteśmy w stanie poznać cudownego planu, jaki Bóg ma dla naszego życia.”

List św. Pawła do Rzymian 6:23 mówi o konsekwencjach grzechu: „Albowiem zapłatą za grzech jest śmierć.” Bóg stworzył nas jako istoty duchowe, umiejące przebywać w Jego obecności, szukające jej. Jednak ludzie poznali grzech. To dlatego jesteśmy odcięci od Boga. Zniszczyliśmy relację, jaką Bóg chciał mieć z nami. Jakie jest rozwiązanie tej sytuacji?

Trzecie Prawo Życia Duchowego

„Jezus Chrystus jest jedynym Bożym sposobem, byśmy otrzymali przebaczenie, oraz by Bóg mógł być obecny w naszym życiu.”

List św. Pawła do Rzymian 5:8: „Bóg zaś okazuje nam swoją miłość przez to, że Chrystus umarł za nas, gdyśmy byli jeszcze grzesznikami”. 1 List św. Pawła do Koryntian 15:3-4 pokazuje w co mamy wierzyć, aby dostąpić zbawienia: „ ...że Chrystus umarł - zgodnie z Pismem - za nasze grzechy, że został pogrzebany, że zmartwychwstał trzeciego dnia, zgodnie z Pismem...”. Jezus jest jedyną drogą do Boga. Ewangelia wg św. Jana 14:6: „Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie”. Jak mogę otrzymać ten dar zbawienia?

Czwarte Prawo Życia Duchowego

„Musimy uznać Jezusa Chrystusa za naszego Zbawiciela, aby otrzymać dar zbawienia i poznać wspaniały Boży plan dla naszego życia”

Ewangelia wg św. Jana 1:12 opisuje to w taki sposób: „Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię Jego”. Fragment z Dziejów Apostolskich 16:31 mówi o tym jasno: „Uwierz w Pana Jezusa, a zbawisz siebie!”. Zbawienie możemy otrzymać jedynie przez łaskę, jedynie przez wiarę, jedynie przez Jezusa Chrystusa” (List św. Pawła do Efezjan 2:8-9).

Jeśli chcesz uznać Jezusa Chrystusa za swojego Zbawiciela, wypowiedz do Boga następujące słowa. Ani te, ani jakiekolwiek inne słowa nie zbawią Cię, ale wiara w Chrystusa ma moc, by zbawić! Ta modlitwa stanowi po prostu sposób, by wyznać Bogu Twoją wiarę w Niego i podziękować Mu za zapewnienie nam zbawienia. „Boże, wiem, że zgrzeszyłem przeciwko Tobie i zasługuję na karę. Ale Jezus wziął na siebie karę, na którą zasłużyłem, tak, byś mógł mi przebaczyć, jeśli w Niego uwierzę. Odwracam się od mojego grzechu i ufam, że mnie zbawisz. Wyznaję, że Jezus stał się moim osobistym Zbawicielem! Dzięki Ci za Twoją cudowną łaskę i przebaczenie – dar życia wiecznego! Amen!”

 

Pliki do pobrania

SPOTKANIEKOSCIOŁA DOMOWEGO 28 .11.2022 R LSTOPAD

Parafialne spotkanie Domowego Kościoła - podsumowanie

Od Przemysław K. Sikorski w dniu 29.11.2022 11:35

Szczegóły Zwykły tekst

Kochani,

Cieszymy się bardzo, że udało się spotkać w naszym gronie! Myślimy, że spotkanie było całkiem owocne i przyjemne :) 

Dziękujemy za Waszą obecność i zaangażowanie.

Będziemy się starać, aby podobne spotkanie odbywało się przynajmniej raz w roku, w miarę możliwości we wrześniu.

Przesyłamy krótkie podsumowanie. Poruszyliśmy następujące kwestie:

1. Poniedziałkowe msze święte w intencji małżeństw - jest potrzeba kontynuacji modlitwy w tej intencji i tak jak dotychczas poniedziałkowa msza święta o 18:00 będzie w tej intencji. Jednak nie w każdy poniedziałek będzie to msza wspólnotowa DK (patrz punkt 2.). Zapraszamy do uczestnictwa w miarę możliwości.

2. Wspólnotowa msza święta DK - pierwszy poniedziałek miesiąca - ustaliliśmy, że msza za małżeństwa w pierwszy poniedziałek miesiąca będzie jednocześnie naszą mszą wspólnotową, do udziału w której zachęcamy! Postarajmy się o jak najliczniejsze uczestnictwo w ten jeden poniedziałek w miesiącu. 

3. Zaangażowanie w Triduum (m.in. czuwanie/adoracja przy Grobie Pańskim) - jesteśmy zaproszeni przez Księży do zaangażowania w przygotowanie/prowadzenie czuwania/adoracji przy Grobie Pańskim w czasie Triduum Paschalnego.

4. Niedziela świadectw + „Dzień Otwarty DK" - 15.04.2023 - tego dnia zaplanowaliśmy zorganizowanie tzw. niedzieli świadectw, w czasie której na mszach świętych będziemy dzielić się świadectwami naszego doświadczenia bycia w Domowym Kościele - gałęzi rodzinnej Ruchu Światło Życie oraz będziemy zapraszać nowe małżeństwa do uformowania nowego kręgu.

5. Wizytacja Biskupa - 21.05.2023 - w tym dniu w naszej parafii będzie wizytacja ks. biskupa. Ks. Proboszcz poprosił o wsparcie w postaci opowiedzenia o naszej wspólnocie.

6. Oaza modlitwy (wyjazd na cały dzień) - 17.06.2023 - ustaliliśmy termin całodniowego wyjazdu na Oazę Modlitwy. Zarezerwujcie termin w swoich kalendarzach. Jeśli macie propozycje miejsc, gdzie moglibyśmy pojechać to prosimy o informacje - w najbliższych dniach będziemy rezerwować miejsce. 

7. Wspólny wyjazd / pielgrzymka - wstępnie październik 2023 - padła propozycja jednodniowego wyjazdu / pielgrzymki na początku przyszłego roku formacyjnego. Póki co luźna propozycja do rozważenia - prosimy o propozycje miejsc.

Pozdrawiamy,

Przemek i Magdalena Sikorscy

para łącznikowa podrejonu Jazgarzew

 

MOITWA ZA PRZYCZYNĄ SŁUGI BOŻEGO KS FRANCISZKA BLACHNICKIEGO

Modlitwa przez wstawiennictwo

Sługi Bożego ks. Franciszka Blachnickiego;

Boże, Ojcze Wszechmogący, dziękujemy Ci za Twojego Kapłana Sługę Bożego Franciszka, którego w niezwykły sposób obdarzyłeś łaską wiary konsekwentnej, tak iż swoje życie oddał niepodzielnie na Twoją służbę.

Dziękujemy Ci za to, że pozwoliłeś mu gorąco miłować Twój Kościół i zrozumieć, że najgłębszą zasadą jego żywotności i płodności jest oblubieńcze oddanie siebie w miłości Twojemu Synowi, na wzór Niepokalanej, Matki Kościoła.

Dziękujemy Ci również za to, że przez tego kapłana wzbudziłeś na polskiej ziemi Ruch Światło-Życie, który pragnie wychowywać swoich uczestników do posiadania siebie w dawaniu siebie i w ten sposób przyczynić się do wzrostu żywych wspólnot Kościoła.

Bądź uwielbiony Boże w Słudze Bożym księdzu Franciszku, w jego życiu i dziele, i racz wsławić swoje Imię udzielając mi przez jego wstawiennictwo łaski ............., o którą najpokorniej proszę. Amen

PROROK NASZYCH CZASÓW KS FRANCISZEK BLACHNIKI

W Gosciu niedzielnym znalazłem łem takie słowa o Ks Blachnickim jako PROROKU „ Miał coś z proroka: widział głębiej i dalej niż inni. Oburzano się na niego, kiedy nazywał oazy Ruchem Żywego Kościoła. Czy to znaczy, że reszta jest Kościołem martwym? Wprost tego nie mówił, ale widział, w jak wielu kościelnych przestrzeniach panuje skostnienie. Nazywał rzeczy po imieniu. W jego notatkach raz po raz pojawiają się zapisy: „Znowu ta martwa liturgia!”. „Ani śladu jakiejś wizji, koncepcji” – pisał gorzko o przeciętnym duszpasterstwie w parafiach. Był przekonany, że „mnożenie godzin katechezy nie jest lekarstwem na ogólny kryzys wiary. To raczej błąd strategiczny”.

Cela śmierci i życia
Płynął pod prąd. Wzywał do formowania katolickich elit, podczas gdy Episkopat w czasach PRL-u stawiał na Kościół masowy i na tradycyjną pobożność. Konsekwentnie przekładał soborową reformę na działanie, na program. Szukał form odnowy liturgii, przepowiadania Słowa, ożywienia parafii, a nade wszystko wychowania autentycznych chrześcijan. Był atakowany zaciekle przez komunę, inwigilowany przez bezpiekę i nierozumiany przez sporą część Episkopatu. Przepowiadał upadek systemu komunistycznego. Uważał, że Kościół musi się na ten moment przygotowywać. Już w latach siedemdziesiątych przenikliwie krytykował model konsumpcyjnej cywilizacji panującej na Zachodzie. Czerpał obficie z doświadczeń zachodnich ruchów odnowy Kościoła. Nie bał się korzystać z metod wypracowanych w protestanckich ruchach ewangelizacyjnych, co w niektórych polskich środowiskach budziło popłoch. Wszędzie i wciąż szukał inspiracji do idei żywego Kościoła, w której – jak wyznał – „mieści się synteza wszystkich doświadczeń, przemyśleń, natchnień, łask i odkryć wielu lat mego życia”.

Urodzony w Rybniku na Górnym Śląsku, w młodości nie przejawiał specjalnej gorliwości religijnej. Fascynowała go natomiast idea harcerska. Lata wojny ukształtowały jego charakter, uczyniły go człowiekiem wolnym od lęku, a przede wszystkim przyniosły mu dar głębokiej wiary. Przeszedł przez Auschwitz oraz kilka innych więzień i obozów. Cudem uniknął kary śmierci. 17 czerwca 1942 roku w celi śmierci w więzieniu w Katowicach przeżył nawrócenie. Po 44 latach, pisząc swój testament, nazwał ów dzień najważniejszym w życiu dniem swoich narodzin. Wyznał: „rzeczywistość wiary, od tamtej chwili, bez przerwy, określa całą dynamikę mego życia”.

Pliki do pobrania

KD kwietniowe spotkanie 2021 r "Panie uwolnij mnie ode mnie samego " Ks F.Blachnicki

Przygotowując się do spotkania kwietniowego, natrafiłem na takie słowa ks. Franciszka Blachnickiego: „Zrozumiałem swój błąd w odniesieniu do ludzi: ciągle osądzam ich według tego, kim są wobec mnie, wobec mojej wizji, moich wymagań. I nie ma we mnie miłości, która szuka jedynie ich dobra! Panie, uwolnij mnie nareszcie całkowicie ode mnie samego! Bez litości oczyszczaj mnie! Naucz mnie być tylko narzędziem”. Przyznam się, że słowa te są mi bardzo bliskie. Prosto i dosadnie wyraża je Pawłowe sformułowanie „Miłość nie szuka siebie”. Dojrzała relacja to relacja szukająca czystej miłości, a więc skoncentrowana na drodze do zbawienia i świętości, bez względu na to, czy na ten moment jest mi w niej dobrze i przyjemnie. Do takich relacji z ludźmi jestem zdolni tylko wtedy, gdy jestem   zakotwiczony w relacji najważniejszej, będącej źródłem i punktem wyjścia wszystkich innych – czyli relacji z Panem Bogiem. To On pierwszy „nie szuka siebie”, Jego całkowite oddanie człowiekowi jest wzorem i punktem odniesienia. Chciałbym, by moja relacja do Boga była najważniejsza, bo ona nadaje sens innym relacjom.

Zaraz po Bogu jest relacja małżeńska. Im bliżej jestem współmałżonka, tym bardziej przybliżam się do Boga, jak w znanym nam trójkącie. Podobnie – miłość do Boga zbliża mnie do mojej żony. Wszystkie relacje to naczynia połączone, bo wszyscy na siebie oddziałujemy.

Każda relacja, która dąży do dojrzałości, a zwłaszcza tak bliska jak małżeńska, wymaga pracy, ofiarności, służby, często wyrzeczeń. Chociażby permanentne niewyspanie po urodzeniu dziecka i wzajemne wspieranie się, aby współmałżonek mógł chociaż trochę odetchnąć. Na różnych etapach rozwoju relacji małżeńskiej ta służba i wyrzeczenia przybierają różną formę.  To „poszerza serce” do ofiarnej miłości. Serce Boga było poszerzone włócznią. Cierpienia oddane Bogu również poszerzają moje serce, bym jeszcze lepiej mógł kochać innych.

Na szczęście jest też druga strona medalu  .

Celebracja sakramentu małżeństwa jest tym, co je rozwija duchowo i emocjonalnie. Ostatnie rekolekcje wielkopostne były prowadzone w naszej parafii przez diakona stałego Marcina Gajdę i jego żonę Monikę. Powiedzieli takie zdanie, które bardzo zapadło mi w pamięć, że małżeństwo ma prawo i obowiązek wspólnego trwonienia czasu i pieniędzy. (I tutaj właśnie muszę przerwać moje opowiadanie, by obejrzeć z żoną film ).

Cudowna jest świadomość, że dojrzałość relacji i ciągła troska o wzajemne zbawienie to nie tylko trud i samozaparcie, że tak ważnie jest wspólnie przeżywanie radości! To bardzo istotne, by stworzyć przestrzeń do wspólnych przeżyć i nie tylko żyć wspomnieniami, ale troszczyć się o atrakcyjny czas razem. Bliskość wtedy wytworzona bardzo ułatwia przejście wspólnie momentów trudniejszych, nieporozumień czy obiektywnych, większych czy mniejszych trudności życiowych.

Swoją drogą jeśli chodzi o nieporozumienia, to  może warto podzielić się naszą rodzinną, wypracowaną przez lata procedurą. Oparta jest ona na kilku prostych założeniach.  Po pierwsze – mamy świadomość, że jesteśmy w tej samej drużynie. To oznacza, że walczymy z problemem, a nie ze sobą. Po drugie – zakładamy dobrą wolę drugiej osoby. To znaczy, że jakkolwiek źle by działanie współmałżonka w naszych oczach nie wyglądało, to jedno wiemy na pewno: on/ona nie chciał źle. Chciał dobrze, tylko rozumiał to dobro inaczej niż ja. Może np. o czymś nie wiedział. Np. wypił mleko z lodówki nie dlatego, że chciał zrobić żonie na złość, tylko nie wiedział, że właśnie z tym mlekiem ma powstać ciasto. Przy takich założeniach wystarczy już tylko opowiedzieć sobie nawzajem, jak dana sytuacja wyglądała w moich oczach i u współmałżonka. Najczęściej zaraz po tym rozumiemy siebie nawzajem jeszcze lepiej, przytulamy się mocniej a pokonane trudności zbliżają nas do siebie jeszcze bardziej. Ten system sprawdza nam się zresztą nie tylko w małżeństwie, ostatnio z radością obserwujemy jak coraz częściej stosują go z powodzeniem nasze dzieci .

I tak doszedłem do ważnego tematu nie oceniania innych. W oczach Boga, istotne jest nie tylko to, co zrobiłem, ale przede wszystkim jaka była moja motywacja. Przykład, który mocno tkwi mi w głowie to sytuacja, gdy Św. Jan Maria Vianney wyciął drzewa owocowe na swojej plebanii. Dobre, zdrowe, rodzące pyszne owoce – a on je po prostu wyciął. Wydaje się, że to zły, nieekologiczny postępek… Dopóki nie spojrzymy na motywację. Okazuje się, że okoliczni chłopcy przechodzili przez płot i kradli jabłka z tych drzew. Rozumowanie świętego było proste – lepiej poświęcić drzewa, niż dawać bliźnim okazję do grzechu… To skłania do refleksji nad czystością moich własnych motywacji i intencji. Często po chwili zastanowienia wychodzi mi, że są zupełnie inne, niż mi się pierwotnie wydawało. Nawet te wydawałoby się najszlachetniejsze. Tu do jakiegoś dobrego czynu „przylepiła się” pycha, chęć pokazania się od dobrej strony, tam znowu obawa jak mnie ocenią, innym razem lenistwo i „racjonalizowanie” jakiejś mojej wizji, bo załatwienie sprawy „po Bożemu” wymagałoby zbyt dużo wysiłku… Jak więc mogę oceniać innych, skoro nawet o sobie samym tak mało wiem? Bóg patrzy zupełnie inaczej na człowieka. Być może ten, którego w duszy już osądziłem, jest ode mnie lepszy, choćby dlatego, że jeszcze mnie nie ocenił. Przypominają mi się słowa, skierowane przez Pana Jezusa do Alicji Lenczewskiej (cytat swobodny): „Ciągle sądzicie siebie nawzajem, a sprawiedliwość tych sądów jest mniej więcej taka jak wtedy, gdy Mnie sądzono”…

Następna sprawa, bardzo wpływająca na relacje z innymi, ale też zahaczająca o relację z samym sobą: porównywanie się z innymi. Niestety często jest to moim udziałem. Nigdy nie wychodzi z tego nic dobrego, bo wtedy albo wpadam w pychę, albo w kompleksy. Pycha przysłania Boga przypisywaniem sobie zasług, które należą się Jemu. Kompleksy natomiast mogą usprawiedliwiać lenistwo, czy niechęć do odkrywania swoich darów i służenia nimi. Tu przyszedł mi z pomocą wspaniały duszpasterz, Ksiądz Grzegorz Ozga. Przekazał mi taką myśl: najlepszą postawą wobec Boga jest wdzięczność za jego dary. Jeśli inni mają więcej, to fantastycznie. Dziękuję Ci Boże, że właśnie tyle mi dałeś. Naucz mnie z tego zrobić jak najlepszy użytek, bo „komu więcej dano, od tego więcej wymagać się będzie”. Ci, którzy dostali więcej, zdadzą sprawę z wykorzystania talentów. Pan Jezus powiedział Św. Faustynie, że w dzień Sądu będzie od niej żądać wielkiej liczby dusz. Wielkie dary – wielka odpowiedzialność. I wielkie Boże oczyszczenia, uzdalniające do ich przyjęcia, aby nie prowadziły do pychy i zguby, ale do świętości. To już może lepiej zdać się na Pana, On wie ile i czego jestem w stanie przyjąć, żeby nie zmarnować…

Pan Bóg nie stwarza bubli. Każde jego dzieło jest piękne i „głosi jego chwałę”. Każde jest obdarowane tak, jak tego najbardziej potrzebuje, aby wynikło z tego jak najwięcej dobra. Darem są zdolności intelektualne, darem jest upośledzenie. Darem jest bogactwo, darem jest ubóstwo. Zdrowie i choroba. Praca i jej chwilowy brak. Najtrudniej mi o tym pamiętać w odniesieniu do siebie…

Ja sam w sobie też jestem darem dla innych. A zatem powinienem zatroszczyć się o jakość tego daru. Miłość do siebie (jako daru od Boga) poprzedza miłość bliźniego, którego obdarowuję sobą. Kto leciał kiedyś samolotem, pamięta być może szkolenie w kwestii bezpieczeństwa, które zawsze odbywa się przed startem. Pada tam takie znamienne zdanie: ”Jeśli ciśnienie w kabinie gwałtownie spadnie, przed Państwa wypadnie maska tlenowa. Jeśli ktoś podróżuje z dzieckiem, należy nałożyć maskę najpierw sobie, by potem pomóc dziecku.” Jeśli nie zadbam o siebie, nie pomogę też innym. Jak na przykład obdarować sobą niewyspanym i poddenerwowanym? Zatem nie mogę lekceważyć swoich potrzeb.

W ostatnim czasie wiele tematów łączy mi się ze sobą. Czytania, modlitwy, nawet szkolenia w pracy. Jeden ze współpracowników, który mieszka w Indiach, powiedział ostatnio, że chciałby, by jego pracownicy mieli pasje. Ale jednym ze znaczeń tego słowa jest cierpienie. I to bardzo ściśle wiąże się z każdą pasją, ponieważ wymaga ona czasu, zaangażowania a także wyrzeczeń, czyli konkretnej ofiary z siebie. Pasje kształtują nas, a przez to również nasze relacje. Jesteśmy zresztą wezwani do rozwijania swoich talentów, którymi możemy się nawzajem ubogacać, zamiast je zakopywać. Takie rozumienie pasji w kontekście cierpienia nasunęło mi też myśl, że mądra troska o siebie to nie proste zaspokajanie swoich zachcianek, tylko rozważne wybieranie tego, co dla mnie dobre, co powoduje że wzrastam jako człowiek. I to wiąże się ze stawianiem sobie granic, wymaganiem od siebie, chociażby na przykład przez konieczne dla zdrowia ograniczenia dietetyczne.

Chciałbym zakończyć fragmentem Listu do Rzymian, który jeszcze dobitniej podkreśla niepowtarzalny i wyjątkowy wkład każdego z nas we wspólne dobro duchowe:

Rz 12,3-13 – „3Mocą danej mi łaski nakazuję każdemu z was, aby nikt nie miał zbyt wysokiego mniemania o sobie, ale niech każdy ocenia siebie trzeźwo według miary, jaką Bóg dał każdemu w wierze. 4Bo podobnie jak liczne są części jednego ciała, a każda z nich spełnia inne zadanie, 5tak też my liczni stanowimy jedno ciało w Chrystusie, będąc dla siebie nawzajem częściami. 6Mamy zaś różne dary według danej nam łaski. Ma ktoś dar proroctwa? Niech prorokuje zgodnie z wiarą. 7Otrzymał ktoś dar posługi? Niech posługuje. Ktoś inny – dar nauczania? Niech naucza. 8Jeszcze inny – dar zachęcania? Niech zachęca. Kto rozdaje, niech rozdziela z prostotą. Ten, kto przewodzi, niech to wykonuje z gorliwością. Kto okazuje miłosierdzie, niech to czyni z radością.

9Miłość niech będzie nieobłudna. Unikajcie zła, przylgnijcie do dobra.10Serdeczni w braterskiej miłości wzajemnie się wyprzedzajcie w okazywaniu szacunku. 11Nie traćcie gorliwości, bądźcie płomiennego ducha, służcie Panu. 12Radujcie się nadzieją, w ucisku bądźcie cierpliwi, w modlitwie wytrwali. 13Wspomagajcie świętych, przestrzegajcie gościnności.”

Szczęść Boże!
Andrzej Sawicki z małżonką Katarzyną

HISTORIA

Początki historii Ruchu sięgają pierwszej „oazy”, czyli wyjazdu rekolekcyjnego o charakterze przeżyciowym, która odbyła się w 1954 z udziałem ministrantów. Przed 1976 Ruch był znany pod nazwą „Ruch oazowy”, „Ruch Żywego Kościoła”, „Ruch Niepokalanej”. Twórcą oazy, założycielem Ruchu i pierwszym moderatorem krajowym był ks. Franciszek Blachnicki, zmarły w 1987. Drugim, po ks. Blachnickim moderatorem Ruchu Światło-Życie był ksiądz Wojciech Danielski, zmarły w 1985.

Ruch zaczął później działać także poza Polską: w Bułgarii, Brazylii, na Słowacji, Litwie, w Czechach, Niemczech, Austrii, na Białorusi, Ukrainie (skąd coraz liczniej młodzież przybywa na wakacyjne oazy do Polski) i na Łotwie, a od 2006 również w Irlandii i Wielkiej Brytanii, a później także w Stanach Zjednoczonych, Chinach i Kanadzie.

Współcześnie działa w ponad 30 krajach, co czyni go ruchem międzynarodowym.

Ruch Światło-Życie przyznaje nagrodę „Prawda-Krzyż-Wyzwolenie”

 

Charakterystyka ruchuEdytuj

Cel Ruchu Światło-Życie jest osiągany poprzez realizację programu formacyjnego. Każdy uczestnik ruchu po ewangelizacji, prowadzącej do przyjęcia Jezusa Chrystusajako swego osobistego Pana i Zbawiciela, uczestniczy w formacji w grupie „uczniów Jezusa” (deuterokatechumenat), a następnie we wspólnocie diakonijnej, podejmując konkretną służbę (diakonię) w „Kościele i świecie”. Jest ona związana z posługą na rzecz Kościoła i ruchu. Ewangelizacja – katechumenat – diakonia, to trzy etapy drogi formacyjnej Ruchu Światło-Życie dla każdego człowieka.

Nieodłącznie z tym ruchem wiąże się Krucjata Wyzwolenia Człowieka, polegająca na: powstrzymaniu się od spożywania napojów alkoholowych, nieczęstowania alkoholem, niewydawania pieniędzy na alkohol, powstrzymywaniu się i przeciwdziałaniu wszystkiemu, co prowadzi do zniewolenia człowieka, a także na modlitwie za osoby uzależnione. Wszystko to należy rozumieć jako sposób walki z problemem alkoholowym w Polsce.

Podstawowe metody realizacji programu formacyjnego to:

  • metoda „światło-życie”, przenikająca wszystkie elementy programu formacyjnego, polegająca na tym, że szuka się światła w Słowie Bożym, by wprowadzić je w swoje życie;
  • oaza rekolekcyjna i mała grupa formacyjna.

Specyfiką metody Ruchu Światło-Życie jest realizacja zasady „życie z życia” (tylko osoba, która sama żyje dojrzałą wiarą, może ją przekazywać innym) i zasady organicznego wzrostu.

Struktura ruchu jest zgodna ze strukturą Kościoła: małe grupy, do których należą uczestnicy ruchu, zasadniczo tworzą jego wspólnotę w parafii. Wspólnoty Ruchu utrzymują ze sobą łączność, spotykając się na Dniach Wspólnoty.

W ramach struktury można podzielić Ruch także na kilka gałęzi:

  • Domowy Kościół (małżeńska gałąź Ruchu),
  • wspólnoty młodzieżowe (najczęściej one właśnie potocznie są nazywane oazą),
  • Dzieci Boże (dzieci ze szkół podstawowych).

Odpowiedzialność za całość Ruchu sprawuje Moderator Generalny Ruchu Światło-Życie. Na szczeblu kraju, diecezji i parafii odpowiedzialność pełnią moderatorzy krajowi, diecezjalni i parafialni. Każdy moderator pełni swą posługę wraz z zespołem diakonii. Diakonię moderacji mogą pełnić zarówno osoby świeckie, jak i duchowne.

Kapłani spełniają rolę moderatorów lub opiekunów (w wypadku nie przynależności do Ruchu), a nienależący do stanu duchownego – świeckich odpowiedzialnych i animatorów. Spoczywa na nich odpowiedzialność za duchową formację uczestników Ruchu i eklezjalność wspólnot.

Moderatorzy generalniEdytuj

ks. Franciszek Blachnicki – ur. 24 marca 1921 r. w Rybniku; zm. 27 lutego 1987 r. w Carlsbergu (Niemcy);

ks. Franciszek Blachnicki – ur. 24 marca 1921 r. w Rybniku; zm. 27 lutego 1987 r. w Carlsbergu (Niemcy); polski ksiądz katolicki, kandydat na ołtarze, założyciel i duchowy ojciec Ruchu Światło-Życie – jednego z ruchów odnowy Kościoła wg nauczania Soboru Watykańskiego II oraz wspólnoty życia konsekrowanego Instytutu Niepokalanej Matki Kościoła.

Walczył z okupantem hitlerowskim w czasie II wojny światowej, więzień KL Auschwitz.

Po wojnie wstąpił do Śląskiego Wyższego Seminarium Duchownego w Krakowie – święcenia przyjął w 1950 r.; inicjator Krucjaty Wstrzemięźliwości, założyciel Krucjaty Wyzwolenia Człowieka, Chrześcijańskiej Służby Wyzwolenia Narodu, Międzynarodowego Centrum Ewangelizacji Światło-Życie w Carlsbergu.

Odznaczony pośmiertnie Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski oraz Krzyżem Oświęcimskim. W 1995 r. rozpoczął się proces beatyfikacyjny. Od 2000 r. grób ks. Blachnickiego znajduje się w kościele pw. Dobrego Pasterza w Krościenku n. Dunajcem.

 

więcej