Wiara ks Prymasa Tysiaclecia Kard Wyszynskiego

W swojej rezydencji przy ulicy Miodowej w Warszawie przyjął, w formie uroczystej, Sakrament Chorych.

„Przyjdą nowe czasy, wymagają one nowych świateł, nowych mocy, Bóg je da w swoim czasie… Wszystko zawierzyłem Matce Najświętszej i wiem, że nie będzie słabszą w Polsce, choćby się ludzie zmienili … Jestem całkowicie uległy woli Ojca. Was przepraszam za nieudolność mej służby. Moja droga była zawsze drogą Wielkiego Piątku na przestrzeni trzydziestu pięciu lat służby w biskupstwie. Jestem za nią Bogu bardzo wdzięczny.”

13 maja 1981

Zamach na Ojca Świętego Jana Pawła II.

„Proszę was, aby te heroiczne modlitwy, które zanosiliście w mojej intencji ( …) skierowali wraz ze mną ku Matce Chrystusowej o zdrowie i siły dla Ojca Świętego.
Ojciec Święty! Nie potrzebuję mówić o naszych do niego uczuciach i o tej dziwnej po prostu synchronizacji naszego życia, zwłaszcza w ostatnich latach, aż do tego momentu. Ta synchronizacja mnie osobiście zobowiązuje mocno wobec Ojca Świętego i ja to zobowiązanie przyjmuję świadomie, z pełnym zrozumieniem i uległością.”

28 maja 1981

W Uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego, o godzinie 4.40 zmarł Stefan kardynał Wyszyński, Prymas Polski.

22 maja 1981

Wypowiedział ostatnie przemówienie do Rady Głównej Episkopatu.

„O sobie nic nie mówię, bo wiem, że Matka Boża może zrobić wszystko, ale ja jestem Jej niewolnikiem i zawierzyłem Jej na wszystkie strony. Żadnych próśb w mojej intencji nie zanoszę do Matki Najświętszej, bo wiem, że to Jej sprawa i sprawa fantastycznej wiary i heroicznej modlitwy, która idzie przez wasze serca i powierzonego wam ludu. Waszą żywą wiarę zawsze podziwiałem i waszą gorliwość apostolską, której nie zawsze mogłem sprostać. Same uczucia wdzięczności. Do nikogo – najmniejszego żalu. Na nikim – najmniejszego zawodu, wszystkim pozostawiam moje serce, które nie zabiera ze sobą żadnego zastrzeżenia w stosunku do żadnego z biskupów, do kapłanów i ludu Bożego. Wszystkie nadzieje, to Matka Najświętsza. I jeżeli jaki program – to Ona.”

Więziony w Stoczku koło Lidzbarka Warmińskiego.

„Życie to upływało niezwykle szybko. Porządek dzienny nie uległ zmianom i był zachowany z dokładnością więcej niż zakonną:

05.00. Wstanie
05.30. Prima i modlitwy poranne
05.45. Rozmyślanie
06.15. Angelus Domini. Przygotowanie do Mszy świętej
06.30. Pierwsza Msza święta
07.15. Druga Msza święta. Dziękczynienie.
08.15. Śniadanie
08.45, Godziny brewiarzowe, cząstka różańca
09.15. Praca przy książce
11.15. Nawiedzenie kierownictwa
13.00. Obiad. Adoratio Santissimi.
13.30. Spacer i czas wolny
15.00. Nieszpory i cząstka różańca
15.30. Praca przy książce
18.15. Matutinum cum Laudibus
19.00. Wieczerzy. Lektura niemiecka
20.00. Różaniec w kaplicy i modlitwy wieczorne. Śpiewy kościelne
20.45. Praca, lektura, spoczynek”

8 grudnia 1953

Dokonał Aktu Osobistego Oddania się Matce Bożej.

„Święta Maryjo, Bogurodzico Dziewico, obieram sobie dzisiaj Ciebie za Panią, Orędowniczkę, Patronkę, Opiekunkę i Matkę moją. Postanawiam sobie mocno i przyrzekam, że Cię nigdy nie opuszczę, nie powiem i nie uczynię nic przeciwko Tobie. Nie pozwolę nigdy, aby inni cokolwiek czynili, co uwłaczałoby czci Twojej. Błagam Cię, przyjmij mnie na zawsze za sługę i dziecko swoje. Bądź mi pomocą we wszystkich moich potrzebach duszy i ciała oraz w pracy kapłańskiej dla innych. Oddaję się Tobie, Maryjo, całkowicie w niewolę, a jako Twój niewolnik poświęcam Ci ciało i duszę moją, dobra wewnętrzne i zewnętrzne, nawet wartość dobrych uczynków moich, zarówno przeszłych jak obecnych i przyszłych, pozostawiając Ci całkowite i zupełne prawo rozporządzania mną i wszystkim bez wyjątku, co do mnie należy, według Twego upodobania, ku większej chwale Boga, w czasie i w wieczności. Pragnę przez Ciebie, z Tobą, w Tobie i dla Ciebie stać się niewolnikiem całkowitym Syna Twojego, któremu Ty, o Matko, oddaj mnie w niewolę, jak ja Tobie oddałem się w niewolę. Wszystko, cokolwiek czynić będę, przez Twoje Ręce Niepokalane, Pośredniczko łask wszelkich, oddaję ku chwale Trójcy Świętej – Soli Deo! Maryjo Jasnogórska, nie opuszczaj mnie w pracy codziennej i okaż swe czyste Oblicze w godzinę śmierci mojej. Amen.”

Ks. prof. Piotr Mazurkiewicz: o wizji i roli narodu w myśli kardynała Stefana Wyszyńskiego Naród nieustannie potrzebuje odkupienia. Musi dokonywać rachunku sumienia, aktów pokuty, odrodzenia duchowego, darowania win innym narodom – mówi ks. prof. Piotr Mazurkiewicz w swej analizie, dotyczącej wizji narodu i jego roli, jaką prezentował kard. Stefan Wyszyński.

Chciałbym się głównie odwołać do książki kard. Stefana Wyszyńskiego „Kościół w służbie narodu”, wydanej w Rzymie w 1981 r. Zawiera ona teksty Prymasa wygłoszone między sierpniem 1980 r. a majem 1981 r. Byłem wówczas studentem Politechniki Warszawskiej. Czasem wpadałem do księgarni w Kurii Warszawskiej, gdzie urzędowała s. Jana, urszulanka. Studentów, takich jak ja wówczas, prowadziła na zaplecze. Na półkach leżały książki katolickie wydane w Paryżu, Londynie czy Rzymie. W taki właśnie sposób wszedłem w posiadanie ostatniej, jak się wówczas wydawało, książki kard. Wyszyńskiego.

Prymas Wyszyński wspomina w niej moment rozpoczęcia swojej posługi. Pisze:

Ilekroć przeżywam chwile mojego posłannictwa zawsze łączę je ze śmiercią Prymasa Augusta Kardynała Hlonda. Wiadomość o Jego śmierci dotarła do mnie w holu biskupiego domu w Lublinie, po powrocie z urlopu. Gdy mi to powiedziano, stanąłem jak wryty. Byłem po prostu przerażony sytuacją, która się przed Kościołem w Polsce otworzyła. Bo to znika olbrzymi autorytet, odchodzi człowiek przygotowany do trudnego zadania. Powiedziałem wtedy; Cóż teraz będzie? Nie przypuszczałem, że wypowiadam wyrok na siebie.

Stefan Kardynał Wyszyński miał zwyczaj wypowiadania się nie tylko w imieniu Kościoła katolickiego w Polsce, ale również w imieniu całego narodu. Miał świadomość, że jest nie tylko prymasem, ale w sytuacji, gdy w państwie brak legalnej władzy, bo trudno było za taką uznać władze komunistyczną jest także „interrex’em”. Nie może ograniczać się do obrony praw katolików, ale musi bronić praw wszystkich Polaków, także ludzi niewierzących. Naród, w imieniu którego przemawiał kardynał Wyszyński, jako Prymas i jako „interrex”, jest jednością. Mówienie o narodzie katolickim można by postrzegać jako przejaw ekskluzywizmu, wykluczającego tych, którzy nie identyfikują się z katolicyzmem. Można na to „całościowe” ujmowanie narodu spojrzeć również jako na rodzaj zamierzonej inkluzji.

Prymas bowiem przemawiając „w imieniu narodu”, nie wyłączał ludzi niewierzących, ale przeciwnie włączał ich do opisywanej wspólnoty w pewnym sensie bez ich zgody. Przemawiając bowiem „w imieniu narodu” bronił również praw niekatolików i osób niewierzących. Kardynał Wyszyński zatem, uznając z czasem, że nie istnieje władza polityczna reprezentująca interesy Polaków, wszedł w rolę, jaką tradycyjnie pełnił Kościół katolicki w okresie zaborów czy wojennej okupacji.

Gdy państwo jest nieobecne jak to było w okresie blisko 150 lat niewoli, gdy Naród miał zamknięte usta, gdy wszystko zda się odpłynęło, zostało odepchnięte, zawsze jeszcze pozostawał Kościół i on trwał. Kościół w Polsce nie ma zwyczaju opuszczać Narodu. Nie miał nigdy takiego zwyczaju, nie ma go więc i teraz. I dlatego Kościół musi niekiedy podejmować zadania, które są opuszczone

–Prymas Wyszyński wspomina w niej moment rozpoczęcia swojej posługi. Pisze:

Stefan Kardynał Wyszyński miał zwyczaj wypowiadania się nie tylko w imieniu Kościoła katolickiego w Polsce, ale również w imieniu całego narodu. Miał świadomość, że jest nie tylko prymasem, ale w sytuacji, gdy w państwie brak legalnej władzy, bo trudno było za taką uznać władze komunistyczną jest także „interrex’em”. Nie może ograniczać się do obrony praw katolików, ale musi bronić praw wszystkich Polaków, także ludzi niewierzących. Naród, w imieniu którego przemawiał kardynał Wyszyński, jako Prymas i jako „interrex”, jest jednością. Mówienie o narodzie katolickim można by postrzegać jako przejaw ekskluzywizmu, wykluczającego tych, którzy nie identyfikują się z katolicyzmem. Można na to „całościowe” ujmowanie narodu spojrzeć również jako na rodzaj zamierzonej inkluzji.

Prymas bowiem przemawiając „w imieniu narodu”, nie wyłączał ludzi niewierzących, ale przeciwnie włączał ich do opisywanej wspólnoty w pewnym sensie bez ich zgody. Przemawiając bowiem „w imieniu narodu” bronił również praw niekatolików i osób niewierzących. Kardynał Wyszyński zatem, uznając z czasem, że nie istnieje władza polityczna reprezentująca interesy Polaków, wszedł w rolę, jaką tradycyjnie pełnił Kościół katolicki w okresie zaborów czy wojennej okupacji.

Gdy państwo jest nieobecne jak to było w okresie blisko 150 lat niewoli, gdy Naród miał zamknięte usta, gdy wszystko zda się odpłynęło, zostało odepchnięte, zawsze jeszcze pozostawał Kościół i on trwał. Kościół w Polsce nie ma zwyczaju opuszczać Narodu. Nie miał nigdy takiego zwyczaju, nie ma go więc i teraz. I dlatego Kościół musi niekiedy podejmować zadania, które są opuszczone

– pisał Prymas Wyszyński.

Kościół […] musi być obecny w sytuacjach trudnych Narodu, choćby uważał, że to nie jest jego zadanie własne, tylko zastępcze. Musi przyłożyć rękę do bijącego pulsu życia Narodu i czuwać nad tym, aby nadal jego życie było Chrystusowe i ewangeliczne, aby miało skąd czerpać moce do przezwyciężenia trudności. Naród bowiem się nie kończy. Z socjologii politycznej wiemy, że najtrwalszą instytucją w życiu społecznym jest rodzina i naród, dodajmy z naszych doświadczeń – Kościół. Stąd nasze nadzieje, nasza równowaga i spokój Czym jest naród?

– Na pytanie czym jest naród, ojczyna, patriotyzm możemy udzielić stu różnych odpowiedzi politycznych, historycznych, kulturowych, socjologicznych, ekonomicznych i społecznych – zauważa Kardynał – zależnie od tego, jakimi oczyma na to patrzymy. „Ale mnie się wydaje […], że z ojczyzną jest tak jak ze złożonością organizmu ludzkiego. Człowieka nie można rozebrać na cząstki i powiedzieć: tu głowa, tu oczy, tu uszy, tu ręce, tu dłonie, tam nogi – a wszystko razem to człowiek. […] To samo jest z narodem i duchowością, która jest czymś osadzonym w konkretnym terenie”.

Ksiądz Prymas posługiwał się również porównaniem narodu do tysiącletniego dębu. „Tkwi on swoimi korzeniami w glebie, czerpie soki z ziemi, umacnia swój pień, pręży się w konarach i w konarach daje podstawę dla gałęzi, gałązek, liści, kwiatów i owoców. Odmienia się stale i wciąż dostarcza coraz to nowych energii i owoców. Żywi nowe pokolenia. […] Biada jednak temu, kto chciałby tak przebudować drzewo, iżby wyrywał korzenie! Biada temu, kto chciałby odmieniać pień! Kto posunąłby się może zbyt daleko i obcinał konary drzewa, na których sam się niekiedy opiera i pod cieniem którego się chowa!”. Naród i narodowa kultura zatem podlegają zmianom, ale w tych zmianach konieczne jest zachowanie ciągłości. Myśląc np. o naszej znajomości literatury: nie można zatrzymać się na Sienkiewiczu, ale zarazem nie można pominąć Kochanowskiego, Norwida, Sienkiewicza (i tylu innych).

Kardynał Wyszyński ściśle łączył patriotyzm z umiłowaniem ojczystej ziemi. „Naród musi być mocno oparty o rzeczywistość, która trzyma pazurami serca każdy kawałek ziemi ojczystej. Tak jak trawa pod dębami chroni glebę przed lotnymi piaskami, tak rolnik siedzący na swym zagonie, miłujący ziemię rodzimą, wkładający w nią trud, wysiłek, umiejętność, doświadczenie i miłość – sprawia, że Polska nie jest terenem przepychanym w prawo i w lewo”.

W słowach tych można dostrzec aluzję do powojennego „przesuwania” Polski ze Wschodu na Zachód. Każdy naród zdaniem Prymasa ma prawo do własnej ziemi, gdyż Bóg, który w swoim stwórczym zamiarze powołał narody do istnienia, każdemu z nich wyznaczył właściwe miejsce na okręgu ziemi, której piękno opiewali poeci znajdują się groby naszych przodków, wieże naszych kościołów. Tę ziemię orali nasi ojcowie, o nią walczyli i za nią ginęli. Dzięki istnieniu tej oswojonej ziemi, nie jesteśmy jedynie zbiegami i tułaczami.

Pozwolę sobie przywołać słowa katolickiego autora, Johna Ronalda R. Tolkiena. We „Władcy Pierścieni” pisze on: „Rad bym ocalić Shire, jeżeli zdołam…. A przecież bywały dni, kiedy wszyscy jego mieszkańcy wydawali mi się nie do zniesienia głupi i tępi i myślałem, że przydałoby im się trzęsienie ziemi albo najazd smoków. Dzisiaj tak już nie myślę. Przeciwnie, mam uczucie, że dopóki ten kraj będzie za mną leżał bezpieczny i spokojny, łatwiej zniosę tułaczkę: ze świadomością, że istnieje gdzieś pewny grunt, nawet jeśli ja na nim nie mogę oprzeć stopy”. Gdzieś, za plecami, istnieje dom, do którego wciąż można wrócić, i ziemia, na której stawiało się swoje pierwsze kroki.

Podkreślając znaczenie miłości do ziemi ojczystej, Prymas nie absolutyzuje elementu materialnego. Narodu „[…] nie można […] pojmować ani w sposób czysto abstrakcyjny i idealny, ani w sposób czysto konkretny, realny i materialny, jakby naród był tylko bytem związanym pazurami z kawałkiem ziemi, chleba czy materii, bo nie samym duchem i nie samym ciałem żyje naród” . Pod pojęciem „ziemia ojczysta” – w nauczaniu kardynała Wyszyńskiego – kryje się nie tylko określone terytorium, ale także „język, mowa, literatura, sztuka, kultura twórcza, kultura obyczajowa, kultura religijna”. Taką właśnie „ziemię” uprawiały poprzednie pokolenia, „[…] nie tylko w sensie rolniczym, ale w sensie rodzimej i narodowej kultury”, która pełni w życiu narodu rolę podobną, jak dusza w ciele człowieka.

Kształtuje się ona w ciągu dziejów. Stąd podkreślanie przez Księdza Kardynała konieczności nauczania ojczystej historii, szacunku dla dziejów własnego narodu i pragnienia ich kontynuacji. „Pierwszy obowiązek, który spoczywa na nas współczesnych i na młodym pokoleniu, to obowiązek szacunku dla przeszłości historycznej. Zdaje się, że nie mamy powodu uprawiać jakiejś «krucjaty» przeciwko naszym dziejom narodowym i przeszłości narodu, bo słusznie można powiedzieć, że chociaż mamy sobie osobiście wiele do wyrzucenia i chociaż staramy się być sprawiedliwi w ocenie naszego wysiłku rodzimego, to jednak dziejów naszych ojczystych nie możemy się wstydzić.

Nie wolno zrywać z przeszłością, gdyż „naród bez dziejów, to naród tragiczny”. Znajomość historii tworzy wspólnotę, utwierdza w narodzie poczucie prawa do miejsca w przestrzeni i czasie, wzmacnia wiarę we wspólną przyszłość. Powoduje to zdecydowany sprzeciw Prymasa wobec lekceważenia wysiłku poprzednich pokoleń oraz prób fałszowania historii. Chociaż nie była ona wolna od błędów, nie wolno tworzyć jakiejś „Ojczyzny bez dziejów”. W normalnej sytuacji człowiek „[…] odnosi się z ogromnym szacunkiem do swojej przeszłości, stara się ją poznać, ocenić, zrozumieć, uważa ją za swoje własne dziedzictwo, którego zdradzić nie wolno. Trzeba się tego dziedzictwa trzymać sercem i pazurami, jak trzymał się go ongiś Drzymała czy Reymontowski Boryna, umierający na swych zagonach […]” .

Chrześcijaństwo w polskiej kulturze

Wśród wymienianych przez kardynała Wyszyńskiego elementów kultury narodowej, szczególne miejsce zajmuje chrześcijaństwo „Gdybyśmy chcieli z niej (kultury) usunąć wszystko, co jest z ducha chrześcijańskiego, jakże pozostałaby uboga!”.

Naród trwa i rozwija się dzięki chrześcijańskiej wierze Polaków. Jest ona szczególnym natchnieniem w najtrudniejszych momentach dziejów. Polacy w opinii Księdza Prymasa są narodem „ochrzczonym”, „katolickim”, „maryjnym”. Wydaje się, że Prymas używa tych zwrotów w dwojakim znaczeniu. Czasem jest to teza historyczno-socjologiczna, podkreślająca fakt, że od momentu chrztu Polski zawsze znakomita większość Polaków była chrześcijanami. Polacy – zdaniem kard. Wyszyńskiego – są narodem zasadniczo jednorodnym etnicznie i kulturowo. Czasem zaś Prymas traktuje naród jako swego rodzaju hipostazę. Mówi o narodzie niczym o jednej osobie, która prowadzi typowe katolickie życie wiary. Podobne podejście odnajdujemy u św. Jana Pawła II.

Naród hipostaza posiada własną duszę, osobowość, historię zbawienia i życie sakramentalne. Kardynał Wyszyński wprowadza ideę „sakramentów narodu”. Naród przyjmuje chrzest, ma swoje Zesłanie Ducha Świętego, żyje Eucharystią, podejmuje dzieło pokuty, wreszcie zaś dostępuje zbawienia. Za sprawą sakramentów ujmowanych w aspekcie społecznym naród staje się jakby kolektywnym „synem Bożym”. Jest też szczególnym podmiotem życia kościelnego. Jako „Kościół narodu”, który lokuje się między diecezją a Kościołem powszechnym, staje się bardzo ważną kategorią eklezjologiczną. Kościół powszechny, jeśli nie ma być czystą abstrakcją, nie może nie być Kościołem narodowym. Nie jest bowiem tak, że najpierw powstaje Kościół powszechny, a dopiero potem Kościoły partykularne. Kościół powszechny realizuje się zawsze w Kościołach partykularnych. „Kościół i naród – mówi kard. Wyszyński – są tak mocno ze sobą zrośnięte, że stanowią jakby dwie dłonie wzajemnie się obejmujące”.

Myślę, że w tym miejscu objawia się jedno z zasadniczych wyzwań współczesnej eklezjologii. Ponieważ z punktu widzenia liberalnej filozofii społecznej istnieją tylko autonomiczne, izolowane jednostki, które wchodzą we wzajemne interakcje na zasadzie dobrowolnego wyboru, wszystkie wspólnoty, w tym także narodowa, postrzegane są jako „sztuczne”, powstałe na zasadzie kontraktu. Ten liberalny sposób myślenia przenosi się współcześnie na grunt eklezjologii, powodując, że myśli się o wspólnocie Kościoła, ale tak, jakby była ona złożona z izolowanych jednostek, nieprzynależących wcześniej do żadnej wspólnoty kulturowej, które pewnego dnia postanowiły zawiązać Kościół. Rozerwanie związku między historią narodu a historią Kościoła w tym narodzie jest moim zdaniem jedną z przyczyn szybko postępującej sekularyzacji.

W rzeczywistości niesłychanie trudno wyobrazić sobie nie tylko trwanie narodu żydowskiego bez judaizmu, ale także trwanie judaizmu bez narodu żydowskiego. Podobne spostrzeżenie możemy odnieść do Armenii czy Gruzji i chrześcijaństwa, ale także w stosunku do Polski i katolicyzmu. Gdzie Kościół narodu próbuje się zastąpić Kościołem obywatelskim, wszystko się rozsypuje, gdyż liberalizm z zasady nie toleruje wspólnoty.
Reklama

Związek Polski i Kościoła w dziejach jest tak silny, że jeśli ktoś chce przestawić dzieje Polski na inne tory, musi zacząć od walki z Kościołem. Jednocześnie w trudnych chwilach dziejów narodu to właśnie Kościół – obok wspomnianej rodziny – był miejscem schronienia narodu. „Jedyny autorytet, który pozostał w Polsce, to jest autorytet Kościoła” (Wyszyński: 1981, 131) – mówi kard. Wyszyński. Niszczenie tego autorytetu jest także atakiem na Polskę taką, jaką znamy.

Naród czyniący pokutę

Naród, podobnie jak indywidualny człowiek, nieustannie zagrożony jest niewiernością i grzechem. Jak każda społeczność ma więc charakter ambiwalentny. Jest otwarty na dobro i zło. Jest narodem świętym i grzesznym zarazem. Odstępstwo może być tak wielkie, że „[…] powstaje niekiedy wątpliwość, azali to jest jeszcze ten sam naród, ochrzczony, mający swoją wielowiekową kulturę i obyczaj narodowy, czy też już nie wiadomo kogo mamy przed sobą, jakie formacje obyczajowe i intelektualne”. Naród nieustannie potrzebuje odkupienia. Musi dokonywać rachunku sumienia, aktów pokuty, odrodzenia duchowego, darowania win innym narodom. Stąd w chwilach społecznych kryzysów Kardynał zwykł mówić: „[…] przyszła na naszą Ojczyznę godzina rachunku sumienia”. Dzięki aktom nawrócenia naród przekształca się z „nie-narodu” w naród Boży, z narodu grzesznego w naród pokutujący.

„Nie idzie [jednak] o to, aby wymieniać ludzi, tylko o to, aby ludzie się odmienili, aby byli inni – aby – powiem drastycznie – jedna klika złodziei nie wydarła klucza do kasy państwowej innej klice złodziei. Idzie o odnowę człowieka. (…) Sumienie trzeba obudzić, bo jeśli sumienie się nie odmieni, to nawet najlepsze instytucje nie utrzymają się i nie dadzą ducha Narodowi”. „Chciejcie sami być plemieniem nowych ludzi! Inaczej – rozsypiecie się”. Wynika z tego bardzo konkretne wskazanie dla Kościoła, który – jak mówił Ksiądz Prymas – „musi orać głębiej”.

Chrześcijańska wiara jest przeżywana przez naród nie tylko w sposób ściśle religijny, ale również jako wiara w polityczne odrodzenie. Ma nie tylko wymiar wertykalny, ale również horyzontalny. Naród nauczał Prymas Wyszyński „[…] wkładał w Zmartwychwstanie Pańskie treści nie tylko teologiczne, ale i rodzime, polskie” (Wyszyński: 1990, 367). „Przez całe dziesiątki lat – pisze Kardynał – wierzyliśmy nie tylko w zmartwychwstanie Chrystusa, ale i w zmartwychwstanie Ojczyzny”.

Przeplatanie się wątków religijnych i narodowych prowadzi do pojawienia się w nauczaniu Prymasa Tysiąclecia swoistej „mistyki polskiej”. To jest mistyka cierpiącego Kościoła i cierpiącego narodu. Obejmuje ona doświadczenie Boga w historii narodu poprzez uczestniczenie w Mistycznym Ciele Chrystusa, w Jego krzyżu i Zmartwychwstaniu. Dzieje Chrystusa osobowego zostają odtworzone w historii narodu, który cierpi, umiera i zmartwychwstaje. „Nikt nas nie będzie uczył patriotyzmu – mówi kard. Wyszyński bo myśmy go wyssali z serca Boga-Człowieka, który swą duszę dał za naród”

Czy narodowy mesjanizm nie prowadzi do sakralizacji narodu? Czy swoiste małżeństwo Kościoła i narodu nie oznacza „nacjonalizacji” Kościoła? Czy nie jest to powrót do teologicznej wizji narodu, jaka dominowała w Europie przed rewolucją francuską? Odpowiedź na powyższe pytania nie jest łatwa. Prezentowana przez kardynała Wyszyńskiego koncepcja narodu nie jest wyrażona w ścisłych terminach nauk społecznych, ale w języku kaznodziejskim. Hipostazowanie narodu wydaje się być raczej figurą retoryczną niż oznaką ulegania „platońskim” wpływom.

Nadawanie narodowi bytu substancjalnego, a nie jedynie relacyjnego, bardziej jest tezą homiletyczną niż filozoficzną. Ten sposób opisywania rzeczywistości narodu doskonale się mieści w polskiej tradycji literackiej i nie powinien budzić nadmiernego zdziwienia. Pełni on, podobnie jak i inne elementy homiletyczne, rolę czynnika mobilizującego emocjonalną warstwę osobowości odbiorców. Celem bowiem analizowanych tekstów nie było podanie systematycznej teorii narodu, ale właśnie wzmocnienie motywacji słuchaczy do wierności tradycyjnym wartościom narodowym i religijnym w trudnych czasach komunizmu.

Mówienie o teologii narodu w nauczaniu kardynała Wyszyńskiego jest jak najbardziej zasadne. Jednakże „teologizacji” kategorii narodu – zdaniem samego Prymasa Tysiąclecia – nie zagrażała nigdy pokusa narodowej idolatrii. „Nie lękajmy się […] mówił Kardynał, że zejdziemy na manowce szowinizmu i błędnego nacjonalizmu. Nigdy nam to nie groziło. Zawsze wykazywaliśmy gotowość do poświęcania siebie za wolność ludów” . „Wielkość kultury narodowej polskiej na tym polega, że dumni w obronie swych wartości kulturalnych, szanujemy obce kultury, co dobrego z nich czerpiemy. Nikogo nie poniewieramy, z każdym narodem umiemy i chcemy żyć w przyjaźni. […] podajemy dłonie wszystkim narodom, gotowi do współpracy, gotowi do przyjaźni – tworzymy społeczność narodów […]”.

Osadzenie teologii narodu i Kościoła narodu w rzeczywistości Kościoła powszechnego i wierności Rzymowi jest znakiem nowotestamentalnego odczytywania zadań stojących przed narodem. Świadomość powszechności Kościoła sprawia, że, mimo wyeksponowania kategorii „Kościoła narodu”, nie pojawia się tu groźba „nacjonalizacji” Kościoła, to znaczy zlania się obu pojęć i podporządkowania religii realizacji doczesnych celów. Złudzenie takie, jeśli by powstało, może być skutkiem zapoznania faktu, że kardynał Wyszyński jak wspomniałem występował w podwójnej roli: jako przedstawiciel Kościoła katolickiego w Polsce i jako reprezentant narodu (interrex), co powoduje konieczność zachowania szczególnej ostrożności w interpretacji jego tekstów.

 

 

 

 

"Potrzeba mężczyzn, którzy zawiążą wspólnotę modlitwy"  2019- Piotr Kołodziejski Realizacja: Wojciech Ochrymiuk

Około 200 osób uczestniczyło w Męskim Różańcu w Szczecinie. To pierwsza taka inicjatywa w naszym mieście.

Męski różaniec znów w Szczecinie Męski różaniec przejdzie w sobotę ulicami Szczecina. O godzinie 7 uczestnicy spotkają się na Mszy św. w Bazylice Mniejszej przy ul. Bogurodzicy, a po niej wszyscy przejdą modląc ...Mocny list abp. Dzięgi. "Droga Bożej Prawdy przeciwko drodze zwykłego, pogańskiego bezbożnictwa"

Mszy św. o godzinie 7 rano w Bazylice Mniejszej św. Jana Chrzciciela przewodniczył salezjanin ks. Mariusz Wencławek. Potem wszyscy przeszli w małych grupach przed pomnik św. Jana Pawła II na Jasne Błonia.

- Ile razy powiemy kocham Cię do kogokolwiek, a do Matki Bożej szczególnie w modlitwie różańcowej, tyle razy potwierdzamy, że chcemy iść tą drogą, którą ona nam pokazuje - mówi pan Krzysztof.

- Musimy my mężczyźni pokazać siłę, bo różaniec to jest siła. To nie jest słabość męska, ale prawdziwie męska siła. Mężczyzna klęczący przed Matką Bożą z różańcem w ręku, to jest to, czego nam potrzeba - dodaje pan Dariusz.

- Dzisiaj także nasze rodziny, małżeństwa, nasze miasto, Ojczyzna i Kościół potrzebują mężczyzn, którzy zawiążą wspólnotę modlitwy. Ramię w ramię staną, aby zmagać się z osobistą słabością, często grzechem – ale najpierw swoim - mówił w homilii podczas mszy św. ks. Mariusz Wencławek.

Ks. Mariusz, który jest również współorganizatorem tłumaczy, dlaczego ta inicjatywa jest skierowana do mężczyzn.

- Mężczyźni zasadniczo wycofują się z takich działań, adresowanych tak ogólnie. I stąd na wielu nabożeństwach, czy to pokutnych, czy wynagradzających, czy dziękczynnych, czy przebłagalnych gromadzą się głównie kobiety. Nam zależy na tym, żeby mężczyźni poczuli się odpowiedzialni za to, co dzieje się w naszej ojczyźnie, w naszych rodzinach i stąd właśnie męski różaniec - powiedział ks. Wencławek i dodał, że różaniec jest odpowiedzią na wezwanie Matki Bożej z Fatimy, która prosi o modlitwę różańcową w duchu wynagrodzenia w ramach pierwszych sobót miesiąca.

- Prawda jest taka, że żona podrzuciła mi ulotkę i mnie przekonała - przyznał pan Łukasz. - Czemu nie? Można trochę popracować nad sobą i swoją duchowością.

- Grzech, nawet najcięższy może zgładzić tylko Boże Miłosierdzie, a nie zaciśnięta pięść - mówił dziś w homilii ks. Mariusz Wencławek. Podczas Męskiego Różańca salezjanin nawiązał do pobicia w Bazylice św. Jana Chrzciciela ks. Aleksandra Ziejewskiego. W niedzielę trzej sprawcy wtargnęli do zakrystii, domagali się od proboszcza ornatu, bo jak twierdzili chcą odprawić mszę. Potem napadli kapłana i kościelnego. Teraz siedzą w areszcie.

- Jesteśmy w świątyni, w której niedawno zaciśniętą pięścią z różańcem uderzono w twarz kapłana. Nasze różańce nie do tego są przeznaczone. My nie chcemy zaciskać pięści trzymając w nich różaniec - mówił ks. Wencławek.

Ks. Aleksander Ziejewski, który jest proboszczem Bazyliki św. Jana Chrzciciela, gdzie pierwszy raz odbył się Męski Różaniec dziękował za solidarność i modlitwę. - Chcę powiedzieć, że ani chwili nie miałem lęku. Na drugi dzień stanąłem przy ołtarzu, żeby dziękować i modlić się o przemianę serca tych, którzy dopuścili się tego czynu - powiedział ks. Ziejewski.

- Uczestnicy różańca też bardzo krytycznie odnieśli się do pobicia księdza. - To straszna rzecz i nie podoba mi się ta nagonka na księży i Kościół - przyznał pan Krzysztof.Męski Różaniec będzie odbywał się w każdą pierwszą sobotę miesiąca. Kolejny 7 września również w Bazylice św. Jana Chrzciciela w Szczecinie. Podobne wydarzenia są m.in. w Warszawie, Olsztynie, Łodzi czy Krakowie
.

Słowo okolicznościowe Księdza Arcybiskupa Metropolity na niedzielę 4 sierpnia 2019 r.

... Obserwując obecne zmaganie kulturowe, w ostatnich kilkunastu latach szczególnie intensywne w Polsce, a w ostatnich miesiącach jeszcze nasilające się na polskiej ziemi, widzimy, że nie jest to zwykłe przeciwstawienie społeczno-politycznych poglądów tzw. lewicowych i prawicowych, ale że jest to radykalne przeciwstawienie: Droga Bożej Prawdy przeciwko drodze zwykłego, pogańskiego bezbożnictwa..

Drodzy Bracia kapłani – duszpasterze naszej Archidiecezji,
Wszyscy Siostry i Bracia – Boża Rodzino świętego Kościoła Chrystusowego
nad Odrą i Bałtykiem, a także odpoczywający u nas goście i turyści.

Cz. I. Potrzeba świadomego wyboru w życiu każdego katolika

Płoną jeszcze znicze zapalone kilka dni temu na mogiłach Powstańców warszawskich, z racji na 75. Rocznicę wybuchu tego wyjątkowo dramatycznego, ale też wyjątkowo  bohaterskiego zrywu polskich, żołnierskich serc. Jeszcze słychać szept modlitwy o pokój wieczny dla nich, a także o dar pokoju dzisiaj dla naszej Ojczyzny oraz dla innych narodów dzisiejszej Europy i świata. Pokój jest bowiem darem Bożym i tylko po Bożemu należy o niego się zmagać i po Bożemu go bronić. Ludzie bezbożni z reguły odbierają innym pokój. Ludzie zbożni umacniają pokój, często poprzez trudne wybory i trudną walkę.

1.    Zawsze można i trzeba dokonywać właściwego wyboru

Żołnierze Armii Krajowej oraz mieszkańcy Warszawy stanęli 75 lat temu przed takim radykalnym wyborem moralnym. Z jednej strony powstańcy mieli przed sobą dwa totalitarne, zbrodnicze systemy społeczno-polityczne: niemiecki faszyzm, jeszcze rządzący w Warszawie, oraz sowiecki komunizm, już rządzący z Lublina. Oba systemy były owocem lewicowej myśli politycznej. Oba systemy na wiele sposobów deptały godność człowieka i niszczyły rodzinę. Oba systemy świadomie wyniszczały, wręcz mordowały całe narody, aby zabrać ich dorobek gospodarczy i zniszczyć ich kulturę. Oba systemy kierowały się często kłamstwem w życiu publicznym oraz pogardą, a nawet nienawiścią do innych. Pokolenie powstańców warszawskich doskonale o tym wiedziało. Mieli jeszcze w pamięci metody rządzenia polskimi sprawami przez zaborców, szczególnie przez Rosję i Niemcy. Nawet katolicka Austria, stosując wielokrotnie metodę skłócania mniejszości narodowych, aby łatwiej nimi rządzić, zaprzeczała w tej kwestii Ewangelii Chrystusowej. Powstańcy warszawscy doskonale pamiętali także zbrodnie komunistów w sowieckiej Rosji, na polskich miejscowościach i polskich rodzinach, szczególnie po roku 1921. Pamiętali też Cud nad Wisłą – bohaterską obronę Warszawy i załamanie się frontu bolszewickiego w roku 1920. Obok geniuszu wodzów, bohaterstwa polskich żołnierzy, a także wielu pozornych zbiegów okoliczności, była to przecież wymodlona przez naród interwencja Matki Bożej.
W tegoroczne Święto Wniebowzięcia Najświętszej Maryi  Panny rozpoczniemy obchody Setnego, jubileuszowego Roku od tego Cudu, na którym wyrosło nowe pokolenie polskiego narodu. Wyrosło także pokolenie Armii Krajowej i powstańców warszawskich. Doświadczenia drugiej wojny światowej tylko potwierdziły, że niemiecki faszyzm i rosyjski komunizm, oba lewicowe systemy, z zasady niszczyły ludzi o pogłębionej duchowości, prawdziwych liderów intelektualnych i moralnych swojego pokolenia. Iluż to wybitnych profesorów zginęło. Ilu ludzi służby publicznej. Ilu cichych  świętych. Oba te systemy niszczyły również ludzi Bożego Ducha, czyli ludzi świętej wiary Chrystusowej. Dla znających temat nie jest żadną tajemnicą, że to ludzie Kościoła katolickiego, duchowni i świeccy, stawali często pierwsi w obronie godności każdego człowieka, godności rodziny i narodu, a także w obronie ewangelicznie rozumianej wolności. Przeciwstawiali się złu jako uczniowie Chrystusa – Zbawiciela. Dlatego byli wtrącani do więzień i wywożeni do obozów i łagrów. Dlatego byli poniżani i mordowani. Każda lewicowa ideologia na pewnym etapie niszczyła bowiem Kościół, gdyż nie mogła go sobie podporządkować ani go zniewolić.
Z drugiej strony powstańcy warszawscy mieli przed sobą perspektywę zniszczenia Miasta i cierpień, a nawet śmierci tysięcy mieszkańców Warszawy, z racji na odwetową zemstę i Niemców i Rosjan. Wiedzieli jednak, że również, gdy powstanie nie wybuchnie, Warszawa będzie niszczona. Pamiętali też, że mądry i duchowo silny naród potrafi wielokrotnie zaczynać od nowa budowanie swojego Domu, zniszczonego przez wrogów, o ile zachowa wierność wartościom trwałym. W Chrystusie bowiem zawsze można zaczynać od nowa. Właśnie z racji na Ducha Bożego, ducha Miłości Boga i Ojczyzny, na treść zawołania „Bóg-Honor-Ojczyzna” stanęli przy powstańcach także mieszkańcy Warszawy, także kapłani i siostry zakonne. Wielu straciło życie. Warszawa straciła wiele. Ale zgodnie powtarzają od 75 lat, że tak trzeba było. Więcej – że warto było.

2.    Naród – zadanie i szansa od Boga

To jest myślenie narodowe. To jest czucie z narodem. To jest rozumowanie i działanie po Bożemu. Bo pomysł narodu wyszedł od Boga, nie od ludzi. Poprzez jedność ducha narodu chce Bóg uczyć nas duchowego zjednoczenia wszystkich narodów, ludów i języków. Zjednoczenia całego rodzaju ludzkiego. Pismo święte mówi o tym w wielu miejscach. Myśl lewicowa natomiast z reguły przeciwstawia się myśli narodowej. Naród nie jest drogą lewicy. Lewica chce jednoczyć ludzi poprzez jedność narzucaną przemocą, jedność urzędowo-administracyjną. W rzeczywistości poprzez przemoc. Stąd idea państwa, które stoi nad obywatelem, które jest ważniejsze niż obywatel, które może decydować nie tylko o własności i wolności pojedynczego człowieka, ale także o jego życiu i  śmierci. Stąd też idea wtajemniczonych, wybranych, oświeconych elit, które chcą po swojemu kierować losami ludzi, państw i narodów, nie zważając na Prawo Boże.
Obserwując obecne zmaganie kulturowe, w ostatnich kilkunastu latach szczególnie intensywne w Polsce, a w ostatnich miesiącach jeszcze nasilające się na polskiej ziemi, widzimy, że nie jest to zwykłe przeciwstawienie społeczno-politycznych poglądów tzw. lewicowych i prawicowych, ale że jest to radykalne przeciwstawienie: Droga Bożej Prawdy przeciwko drodze zwykłego, pogańskiego bezbożnictwa. Ludzie Bożego Ducha, a właściwie wszyscy ochrzczeni, stajemy więc znowu przed potrzebą dokonania radykalnego, a często także dramatycznego osobistego wyboru etyczno-religijnego: czy zachować pełną wierność Jezusowi Chrystusowi i Jego Świętemu Kościołowi, czy też zlekceważyć Bożą Prawdę, łaskę sakramentalną, świętą Liturgię i cały kult Boga Najwyższego, a także Kościół Chrystusowy. W tym duchu należy interpretować także postawy niektórych ochrzczonych, gdy nie tak dawno organizowane były różnego typu czarne marsze i demonstracje. Szczególnego znaczenia nabrało to obecnie, gdy falą idą przez Polskę, organizacyjnie zsynchronizowane, jakby odgórnie zarządzane, a prawdopodobnie i opłacane, spotkania i przemarsze, nie tylko wołające o publiczne potwierdzenie prywatnego prawa do grzechu, i to ciężkiego grzechu sodomskiego, ale skutkujące także próbami wprowadzania do szkół takiej edukacji najmłodszych, podejmowanej z poważnym naruszeniem rozumnych norm Bożych, ludziom rozumnym znanych jako normy prawa naturalnego, z jednoczesnym naruszaniem praw samych rodziców. Za słabo wołaliśmy i za delikatnie broniliśmy w Polsce w ostatnich dziesięcioleciach świętego i nienaruszalnego prawa do życia. Skutkiem silnej lewicowej propagandy oraz zbyt dużego duchowego lenistwa wielu wierzących, rozpada się w Polsce coraz więcej małżeństw. Zanika wartość przysięgi, w momencie zawierania małżeństwa dawanej ‘aż do śmierci’, a potem zmienianej przy codziennych trudnościach rodzinnego życia. Skutkiem tej lewicowej propagandy, ogarniającej także – niestety - wiele osób ze świata medycyny, także zbrodnia aborcji nie oznacza już w Polsce zwyczajnego zabijania nienarodzonych w ciszy gabinetów tych lekarzy, którzy zagłuszyli swoje sumienie, także z poważnym obciążeniem sumień tych wszystkich, którzy o życiu dziecka wiedzieli, a go wystarczająco nie ratowali.
W ramach aborcji pozwala się już dzisiaj w Polsce na przedwczesne wywoływanie porodu żyjącego dziecka i pozostawianie go bez pomocy na cichą śmierć, gdy obok są obecni ludzie służby zdrowia. Jedna z takich spraw przebiła się nawet w swoim czasie do mediów. To wszystko woła do Boga. Bóg na to patrzy i cierpi. Póki co, także czeka, bo daje czas miłosierdzia i pokuty. Cierpią, modlą się i pokutują przed Bogiem także ludzie wiary świadomej i wyrazistej. Cierpią także ofiary zgorszeń, zranień i mordów. Świadomi siewcy ideologii lewicowej, promujący tzw. prawo do aborcji, zaciągają w tej kwestii straszliwy dług moralny wobec Pana Boga i wobec dzieci, pozostawionych bez pomocy. Bardzo trudno potem uwierzyć, gdy te same osoby, nieczułe wcześniej na zabijanie nienarodzonych dzieci, rozczulają się w mediach nad ratowaniem dziecka żyjącego. Ratować trzeba każdego, ale ta hipokryzja jest bardzo widoczna i bardzo czytelna. Tym bardziej, że szczególnie aktywni obrońcy życia są w Polsce przez ludzi lewicy atakowani, ośmieszani i oskarżani, a także stawiani przed sądami. Często otrzymują też wyroki skazujące. Kościół niezmiennie przypomina Bożą Prawdę, woła o nawrócenie każdego grzesznika i czeka na niego. Próbuje go też szukać. Czeka też z posługą sakramentalną, przy zachowaniu zwyczajnych warunków sakramentu pokuty. Tylko zwyczajnych. Ale szczerych. Bo w porządku etycznym wiele spraw w dzisiejszym świecie, także w dzisiejszej Polsce, stoi niejako na głowie. Wiele z tych spraw czeka ciągle na przywrócenie normalności naszego myślenia i działania. Trzeba się poddawać Duchowi Pana.
Piszę to wszystko, do Was, Siostry i Bracia, po raz kolejny. Wielokrotnie o tych sprawach słyszeliście, także ode mnie. Wiem, i Bogu dziękuję, że wzrasta u nas liczba osób zaangażowanych w ochronę i obronę nienarodzonych oraz w pomoc matkom, opuszczonym przez najbliższych, szczególnie przez ojca poczętego dziecka, który powinien przecież być pierwszym i najsilniejszym oparciem i obrońcą zarówno dla matki swojego dziecka jak i dla samego dziecka. Chcę dziękować wszystkim zaangażowanym w te dzieła pomocy, także z naszą Caritas oraz niezmordowanym szczecińskim Bractwem Małych Stópek. Ale to nie jest zadanie dla nielicznych. To jest zadanie dla wszystkich ludzi Bożego Ducha. Dla wszystkich kochających Boga, Kościół, Rodzinę i Ojczyznę. Dla wszystkich kochających Naród polski i polski Dom.

3.    Nasza odpowiedź na atak na świątynię

A tymczasem, w niedzielę 28 lipca poruszeni zostaliśmy wszyscy informacją o bezpośrednim ataku na jednego ze szczecińskich księży proboszczów oraz na jego współpracowników, na terenie świątyni. Naruszona została świętość i nietykalność przestrzeni świątyni. Naruszona została świętość kultu, poprzez żądanie wydania poświęconych szat liturgicznych do parodii liturgii na świętym miejscu. Naruszona została osobista nietykalność księdza i jego współpracowników, jako obywateli Rzeczypospolitej polskiej, ale także podniesiona została ręka na kapłana Chrystusowego, i to w świętym miejscu, i z racji na podjętą przez niego ochronę spraw duchowych. To kolejna w Polsce, w krótkim czasie, profanacja miejsca świętego oraz atak na kapłana. Szczególnie poruszające są te ataki na polskiej Ziemi na Osobę Najświętszej Maryi Panny, na Eucharystię i na kapłanów. Szczeciński atak wpisuje się w tę serię. Nie wydaje się to wszystko przypadkowe, zważywszy, iż zaatakowany kapłan od zawsze, jeszcze od lat bezpośredniej współpracy z Arcybiskupem Kazimierzem Majdańskim, zachowuje zawsze jednoznaczną postawę w sprawach kultu Bożego, w sprawach Kościoła i w sprawach Ojczyzny. Nie licząc kilku miejsc na Cmentarzu Centralnym, to przy tej świątyni stoją główne szczecińskie Pomniki i Figury polskiego Martyrologium, dla których dziwnym trafem nie dało się znaleźć miejsca na żadnym z licznych szczecińskich skwerów i placów. To tutaj, w setną Rocznicę odzyskania Niepodległości, stanął kolejny tego rodzaju monument, we współpracy z Instytutem Pamięci Narodowej oraz z władzami naszego Miasta. W tej świątyni dokonana została także, blisko rok temu, pierwsza w naszym regionie Koronacja papieskimi koronami Obrazu Matki Bożej Częstochowskiej – Zwycięskiej Królowej Polski. Mówimy więc o ataku na szczególne miejsce i szczególne Sanktuarium. Dlatego poprosiłem następnego dnia o podjęcie w całym Szczecinie i regionie, a także w Archidiecezji, modlitw przebłagalnych za tę profanację oraz o nawrócenie sprawców. Także o nawrócenie ewentualnych, a prawdopodobnie także faktycznych zleceniodawców. Dlatego w niedzielę, 4 sierpnia, cała Archidiecezja jednoczy się w modlitwie przebłagalnych suplikacji. Dlatego też chcę dziękować wszystkim, którzy prowadzą prawnicze wyjaśnianie tej bolesnej sprawy. Ale także z tych racji zwracam się do wszystkich Was, Siostry i Bracia, o dodatkową czujność i ochronę miejsc świętych oraz kapłanów Jezusa Chrystusa. Módlcie się w świątyniach i czuwajcie nad świątyniami. Módlcie się za kapłanów. Nie przestawajcie kapłanów kochać. Nie przestawajcie kapłanom ufać. A Wy, Drodzy Księża, nie tylko nie traćcie ducha i nie popadajcie w lęki, ale tym bardziej odważnie stawajcie w obronie Bożej Prawdy i Bożej Sprawy. Ataki na kapłanów były w czasach zaborów, były w czasie okupacji niemieckiej, były także w latach powojennych. W każdym z tych okresów mogły mieć nieco inne formalne podłoże oraz inny proceduralny przebieg, zawsze jednak były rozpoznawane jako atak ze strony przeciwników Boga i wrogów Ojczyzny. Zawsze też były okazją do dodatkowego świadectwa wiary. Dlatego nie lękajcie się. Te dodatkowe utrudnienia należy przyjąć przede wszystkim jako potwierdzenie wartości ewangelicznej i sakramentalnej misji kapłańskiej.

4.    Kościół z narodem, bo Chrystus z narodem

Kościół w Polsce trwał z Narodem i chce trwać z Narodem, aby wspierać wielorakie działania na rzecz wolności i godności każdej osoby, każdej rodziny i całego Narodu, jako Wspólnoty, która rozpoznała się i zjednoczyła u stóp Chrystusowego Krzyża, która chce dalej trwać przy Chrystusie Ukrzyżowanym i Zmartwychwstałym. Narodu, jako Wspólnoty Ducha Bożego, dzięki Któremu polskie państwo było jak Dom Otwarty, jak Rzeczpospolita - w całej głębokiej treści tego pojęcia. W Domu Rzeczypospolitej dach nad głową i chleb był i jest dla każdego, kto chciał lub chce w tym Domu mieszkać i pracować jak w jednej rodzinie, w ewangelicznej wspólnocie serc, słów i działań. W czasie pamiętnej pierwszej Pielgrzymki do Ojczyzny Święty Papież Jan Paweł II, zanim modlił się o nowe zstąpienie Ducha Bożego na polski Dom i o odnowę tego Domu oraz całej polskiej Ziemi, przypomniał w tamtej historycznej homilii, że Chrystus szedł razem z nami poprzez nasze dzieje, do tego stopnia, że dziejów naszej Ojczyzny nie sposób zrozumieć do końca bez Chrystusa. Dlatego obce są polskiemu, narodowemu duchowi, myśli i działania bezbożne. Gdyby nawet bardzo wiele osób zaczęło działać wbrew Bożym prawom, to jednak powszechna opinia Narodu niezmiennie na sztandary wprowadza słowa: „Bóg – Honor – Ojczyzna”, traktując to jak program przewodni ewangelicznej drogi miłości i współpracy oraz ofiarności w służbie publicznej. Jak Prekonstytucję Rzeczypospolitej. Powstańcy warszawscy, po nich żołnierze wyklęci, a po nich ludzie czystej Solidarności, potwierdzali, że to jest droga polska, droga słuszna, droga Boża. Że dla Polski warto pracować i cierpieć. Warto nawet wiele stracić. Prymas Tysiąclecia powtarzał, że po Bogu to Polska jest jego największą miłością. W polskich sercach, czujących po Bożemu, nie ma dlatego miejsca na bezbożnictwo, przemoc, zgorszenia i cywilizację śmierci, dzisiaj ciągle najczęściej obecne w radykalnych lewicowych pomysłach. Takie metody są w Polsce niezmiennie odbierane jako duchowo obce, i porównywane do metod zaborców i okupantów.  Bóg zaś chce prowadzić nas, także jako naród, po swoich drogach niezmiennej Prawdy, Życia, Miłości. To jest Droga Chrystusowa. Tę Drogę przynieśli Słowianom do środkowej Europy z błogosławieństwem papieża już 1150 lat temu Święci Cyryl i Metody – Apostołowie Słowian, Współpatronowie Europy. Z racji na te ewangeliczne metody wycierpieli już wtedy wiele od cesarstwa.
Uwierzmy więc dzisiaj na nowo Chrystusowi. Zaufajmy Jego  Miłosierdziu. Intronizujmy Go w sercach i w życiu naszym. Pod opieką Maryi Wniebowziętej - Królowej Nieba i Ziemi, Królowej Polski, podążajmy jako pielgrzymi drogami obecnego pokolenia. Ale zadbajmy jeszcze serdeczniej także o zdrową, ewangeliczną i polską formację młodego pokolenia. Temu celowi winno być podporządkowane wychowanie w rodzinach katolickich. Temu służy też prowadzona przez Kościół z ogromnym wysiłkiem katechizacja, zarówno parafialna, przygotowująca do sakramentów świętych, jak też katechizacja szkolna, wprowadzająca młode pokolenie w znajomość spraw Bożych i ludzkich. O tym w dalszym ciągu niniejszego Słowa.
 
Cz. II. Potrzeba skutecznej formacji młodego pokolenia

Potrzeba nam dzisiaj nowego umocnienia i nowej skuteczności chrześcijańskiej formacji młodego pokolenia. Dlatego do Was, rodzice, młodzieży i dzieci, do Was, wychowawcy i ludzie kultury, do Was, samorządowcy i politycy, a także do Was, kapłani, ludzie życia konsekrowanego, katecheci i wszyscy obecni w wielorakich dziełach pastoralnych, kieruję poniższe słowa.

1.    Szkoła właściwym miejscem dla katechezy

Osoba Jezusa Chrystusa i Jego nauka fascynują ludzi od wieków. Tak jak kiedyś apostołowie, tak również wielu z nas, ludzi obecnego pokolenia, stawia sobie pytanie: Kim On właściwie jest? Najważniejsza prawda chrześcijaństwa głosi, że Jezus Chrystus to Bóg, Który nas kocha. Tajemnica Jego śmierci i Zmartwychwstania oraz fenomen Jego stałej obecności we Wspólnocie Kościoła jest treścią katechezy, o którą Kościół troszczy się od samego początku.
Katecheza obejmuje nas wszystkich. Najczęściej lokalizuje się ją w trzech środowiskac: rodzinie, parafii i szkole. Można powiedzieć: rodzina kładzie fundamenty, parafia stawia ściany, szkoła otwiera okno na świat. I tak budujemy wspólnotę wiary i miłości, którą tworzą katecheci i katechizowani. Te trzy środowiska: rodzina, parafia i szkoła, w historii Kościoła  odgrywały istotną rolę w systematycznym przekazie nauki Jezusa oraz budowały naszą chrześcijańską tożsamość. Chciałbym w tej części niniejszego Słowa skupić Waszą uwagę przede wszystkim na wartości katechezy szkolnej.
We wrześniu 1990 roku katecheza wróciła do polskiej szkoły. Według danych GUS, tego roku na lekcje religii uczęszczało 95% dzieci i młodzieży szkolnej. Można z tego wnioskować, że olbrzymia większość społeczeństwa odnosiła się pozytywnie do katechezy szkolnej. Nie udało się powojennemu lewicowemu systemowi politycznemu osiągnąć zamierzonego celu, jakim było sprowadzenie religii wyłącznie do kategorii prywatności. Religia nie jest bowiem sprawą prywatną, gdyż wiara domaga się Wspólnoty z Bogiem i z braćmi. Przyjęcie wiary jest wprawdzie sprawą osobistą, bo wymaga indywidualnej akceptacji Boga w życiu danego człowieka, ale życie wiarą woła o wspólnotę i dokonuje się we Wspólnocie. I nie jest to jedynie Wspólnota parafii, ale przede wszystkim wspólnota rodziny, wspólnoty pomocnicze, czyli ruchy i stowarzyszenia katolickie, grupy wolontariatu ewangelicznego, parafie i diecezje jako takie, ale także cały naród, który siebie przed Bogiem rozpoznając i po Bożemu pielgrzymując poprzez dzieje, staje się też swoistego rodzaju wspólnotą ducha.
Zmieniające się uwarunkowania  polityczno-społeczne  pozwoliły na to, by lekcje religii na nowo stały się integralną częścią programu wychowawczego szkoły. Zgodnie z przepisami prawa oświatowego i w wyniku dialogu pomiędzy Ministerstwem Edukacji Narodowej i Konferencją Episkopatu Polski, katecheza szkolna wpisana została w odpowiednie ustawy i przepisy prawa polskiego. Dzisiaj natomiast z niepokojem słuchamy nowej, czy raczej – innej, radykalnej medialnej narracji środowisk wrogich Kościołowi, przede wszystkich lewicowej proweniencji, usiłujących wmówić społeczeństwu, że obecność katechezy w szkole jest wykroczeniem przeciw zasadzie neutralności religijnej państwa i jest niezgodna z ideą demokratycznego państwa prawa. W związku z powyższym, niektóre  środowiska, głównie ateistyczne, domagają się usunięcia lekcji religii ze szkół, a jeśli to się nie uda – wołają o redukcję katechezy do jednej godziny w tygodniu, a w ostateczności – przynajmniej o umieszczanie jej w planie lekcji na początku lub na końcu zajęć lekcyjnych. Analiza odpowiednich norm prawnych wskazuje, że tego typu wypowiedzi i postulaty zachęcają do łamania przepisów prawa polskiego.
W 1991 roku Trybunał Konstytucyjny uwzględnił i potwierdził wolę prawodawcy, zmierzającą do pełniejszego poszanowania praw człowieka, a w szczególności prawa rodziców do wychowywania ich dzieci zgodnie ze swoimi przekonaniami, w ramach edukacji szkolnej. Zatem lekcje religii w szkole, dla tych którzy się na nie zapisali, są przedmiotem obowiązkowym, a nie dodatkowym. Nie ma więc podstaw prawnych, by wprowadzać zasadę umieszczania ich wyłącznie na pierwszych lub ostatnich godzinach w planie lekcji. Wprowadzenie takiej zasady „zachęcałoby” wręcz uczniów do rezygnacji z katechezy, która dla nich jest obowiązkowa, ze szkodą dla samych uczniów. Warto tu jednoznacznie stwierdzić i mocno podkreślić, że jeśli rodzice nadal będą wyrażali wolę, aby ich dzieci uczęszczały na lekcje religii, to katecheza będzie obecna w szkole i będzie zajmowała należne jej miejsce. Wystarczy, że rodzice na początku edukacji swojego dziecka złożą odpowiednią deklarację, która obowiązuje potem przez cały okres nauki dziecka w danej szkole. Dla uniknięcia jakichkolwiek wątpliwości można przypominać i potwierdzać tę samą, złożoną już  raz deklarację, w kolejnych latach.
Powrót katechezy do szkół nie jest przywilejem danym Kościołowi, ale spełnieniem przez państwo obowiązku poszanowania praw należnych  rodzicom i dzieciom - jako obywatelom tego państwa. Rodzice mają prawo do wychowywania swoich dzieci, wprowadzając je w świat wartości, kultury i religii. Dzieci natomiast mają prawo być wychowywane przez swoich rodziców, zgodnie z uznanym przez nich systemem wartości.

2.    Niektóre osiągnięcia szkolnej katechezy

Katecheta to nie tylko nauczyciel przedmiotu. Każdy katecheta jest również wychowawcą. Tematyka lekcji religii sprzyja poznawaniu ucznia, zdobywaniu wiedzy o nim, o jego problemach i radościach, aspiracjach i dążeniach. Katecheta zobowiązany jest nie tylko do głoszenia Słowa Bożego, ale przede wszystkim do osobistego życia tym Słowem. Nauczając, że Jezus chętnie spotykał się z dziećmi, sam nie może postępować inaczej. Nauczyciele religii są pełnoprawnymi członkami rad pedagogicznych, wszyscy posiadają co najmniej tytuł zawodowy magistra, przygotowanie pedagogiczne, a wielu z nich ma ukończone dwa kierunki studiów, a także dodatkowe studia podyplomowe.
Katecheci biorą udział w szeroko pojętym wychowywaniu dzieci i młodzieży. Oprócz olimpiad i konkursów o tematyce religijnej, organizują i biorą udział w różnych przedsięwzięciach o charakterze: kulturalnym, społecznym, patriotycznym, zarówno na terenie szkoły, jak i poza nią. Na naszym terenie niektóre z nich, to: Misteria Bożonarodzeniowe, Konkurs wiedzy o Fatimie, Cecyliada, Festiwal Piosenki Bożonarodzeniowej, przeglądy teatralne, konkursy plastyczne. Oprócz bezpośredniej formacji ewangelicznej, działania te mają na celu m.in.: przekazywanie szeroko rozumianych wartości chrześcijańskich, nabywanie przez dzieci i młodzież umiejętności  ekspresyjnego przekazywania treści, uczenie się tolerancji i wrażliwości na potrzeby drugiego człowieka, rozwijanie talentów artystycznych. Szkolne koła Caritas uwrażliwiają uczniów na problem ludzi ubogich, ukazując im możliwości pomocy tym ludziom. Z radością patrzymy, że katecheci naszej archidiecezji z wielkim zaangażowaniem wypełniają zadania zawarte w Dyrektorium Katechetycznym, dotyczące także działalności misyjnej. Od lat niektóre szkolne i przyparafialne koła misyjne prowadzą regularną korespondencję z misjonarzami. W ostatnich latach programem ogólnopolskim „Adopcja na odległość”, tj. sponsorowaniem nauki szkolnej kenijskim dzieciom, objętych jest tam przez naszą Archidiecezję prawie pół tysiąca uczniów. Wybudowanie przedszkola w kenijskim buszu – w Kipsing i opłacanie pensji nauczycielki – to również wynik akcji przeprowadzonej w szkołach przez naszych katechetów. Kolejne działania misyjne, to: akcja „Kubek mleka dla Indian Guarani” w Argentynie; wyposażenie sierocińca dla dzieci niepełnosprawnych w Wamba w Kenii; budowa kościoła, który będzie spełniał również funkcję szkoły w południowo-zachodniej części Madagaskaru; 6 tys. piórników – owoc zbiórki w zachodnio-pomorskich szkołach, które zostały przekazane kościołom misyjnym w Kenii, Togo i wojennych obszarach Ukrainy. Katecheci zaangażowali się również w akcję, w czasie której zebrano 30 tysięcy okularów  korekcyjnych, przeznaczonych dla mieszkańców Afryki. Wszystkich uczestnikom tych programów pomocowych kolejny raz mówię gorące: Bóg zapłać. Wyżej wymienione działania przyczyniają się bowiem także do przywrócenia naszym siostrom i braciom mieszkającym na innym kontynencie wiary w to, że wszyscy jesteśmy dziećmi Bożymi, wypełniającymi Jego wolę. Nie możemy zapomnieć także o tym, że przede wszystkim dzięki katechetom, ich wierności powołaniu a także i odwadze cywilnej, wiosną tego roku mogły się odbyć się egzaminy w szkołach podstawowych i gimnazjach. Bardzo im wszystkim za to dziękuję.

3.    Zadania stojące przed katechezą w szkole

Nie sposób nie zauważyć, jaką rolę pełni dzisiaj nauka religii w poznawaniu kultury, literatury narodowej, historii, turystyki, a także – a może przede wszystkim – w umacnianiu patriotyzmu i umiejętności rozumnego korzystania z wolności i demokracji. Pomimo kryzysu autorytetów,  pomimo pełzającego zjawiska obojętności i indyferentyzmu, w szkole musi być miejsce i czas na refleksję nad życiem godziwym, budowanym na trwałych i uniwersalnych wartościach. Zadaniem katechezy szkolnej jest tworzenie i umacnianie przekonania, że właśnie postępowanie zgodne z Ewangelią najpełniej otwiera na możliwość szczęśliwego życia.
Dzisiejsze czasy oferują dzieciom i młodzieży mnóstwo nowych możliwości, szczególnie technicznych, ale też niosą wielkie zagrożenia. Pluralizm opinii daje młodym większe możliwości rozwoju, ale też utrudnia orientację, co jest dobre, a co złe, co przynosi prawdziwą korzyść, a co prowadzi do klęski. W ciągle zmieniającej się sytuacji społecznej i kulturowej także szkoła stanęła przed nowymi wyzwaniami. Łącząc wszystkie przedmioty, prowadząc formację integralną, szkoła musi dziś świadomie pomóc uczniom owocnie uporać się z różnorodnością, pomóc rozwinąć własną tożsamość, wzmocnić osobowość, oprzeć się zagrożeniom. Szkoła musi wspomagać uczniów także w odkrywaniu ich zdolności i talentów. Może spełnić te zadania tylko wówczas, gdy nie będzie jedynie instytucją przekazującą wiedzę, lecz pozostanie lub stanie się przestrzenią wychowania młodego człowieka do dojrzałego człowieczeństwa. W ten proces wychowawczy najpełniej wpisuje się Kościół poprzez katechezę szkolną.

4.    Apel o jakość katechezy szkolnej i troskę o nią

Katecheza szkolna, podobnie jak wszystko w życiu, ma swoje plusy i minusy. Musimy wszyscy: rodzice katoliccy, duszpasterze, dyrekcje szkół, instytucje oświatowe, samorządy, katecheci duchowni i świeccy oraz dzieci i młodzież, dołożyć wszelkich starań, by tych słabych stron katechizacji było jak najmniej. Jeżeli będziemy działać wspólnie, wykazując troskę o jakość szkolnego nauczania religii, nie będzie powodu do obaw o losy katechezy w polskiej szkole ani o skuteczność i owoce jej obecności.
Apelując o poszanowanie katechezy szkolnej i troskę o jej jakość, zachęcam wszystkich uczniów do uczestnictwa w katechezie w nowym roku szkolnym. Rodziców katolickich zaś proszę, świadomie wspierajcie Wasze dzieci w dążeniu do coraz głębszego poznawania prawd wiary i zasad życia zgodnych z nauczaniem naszego Pana, Jezusa Chrystusa. Zawierając związek małżeński, a następnie prosząc o chrzest Waszego dziecka, podjęliście zobowiązanie wychowania ich w wierze katolickiej. Katecheci pomagają Wam wypełnić to zobowiązanie. To oni zapoznają Wasze dzieci z zasadami wiary i wyjaśniając je, dają podstawę, czyli bazę do ich religijnego wychowania. Możecie z tej bazy obficie skorzystać i na tym fundamencie budować. Katecheci są Waszymi pomocnikami, a Wy, proszę, pomagajcie im. Niech naszym wspólnym pragnieniem będzie wychowanie młodego pokolenia w przywiązaniu do wiary, Chrystusa i Kościoła. Jeżeli tak się stanie, możemy być spokojni nie tylko o przyszłość dzieci i młodzieży, ale także o przyszłość naszej Ojczyzny.

Umiłowani.
Nie lękajcie się czasu dodatkowej próby wobec naszej wiary. Otwórzcie szeroko drzwi Chrystusowi. Jezus Chrystus, przyjęty w naszym życiu, niczego nam nie odbiera ani nie ogranicza. Więcej, On nas dodatkowo ubogaca Duchem mądrości i miłości, miłosierdzia i wytrwałości, obdarzając nas pokojem serca i prawdziwym szczęściem. Rozradujcie się też Kościołem Jezusa Chrystusa – tym w Waszej parafii, w Waszej rodzinie, w całej naszej Ojczyźnie, także Kościołem powszechnym. Módlcie się za Ojca Świętego Franciszka i za Benedykta XVI. Módlcie się za Polskę. Także za naszą archidiecezję. Poznawajcie Boga i zaufajcie Bogu.
Na sierpniowe dni pielgrzymowania, modlitw, abstynencji, pamięci narodowej, pogłębiania duchowości maryjnej, a także przygotowania się do kolejnego roku szkolnego, w atmosferze 75. Rocznicy naszego powrotu nad Odrę i Bałtyk, 80. Rocznicy wybuchu II wojny światowej oraz nadchodzącej setnej Rocznicy Cudu nad Wisłą, na codzienność zmagania o Bożą sprawę i o zbawienie dusz ludzkich, zapewniając o codziennej mojej za Was modlitwie, wszystkim Wam z serca błogosławię: W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen.

 

/-/+ Arcybiskup Andrzej Dzięga   
Metropolita Szczecińsko-Kamieński

Szczecin, 1 sierpnia 2019 roku

////////////////////////////////////////////

Różaniec Rodziców również w Warszawie. Coraz więcej osób modli się codziennie za swoje dzieci

W Polsce zawiązało się już 3699 wspólnot rodziców, a w nich za swe dzieci modli się codziennie niemal 74 tys. osób ♦ W Warszawie takie grupy rozwijają się m.in. w parafii św. Marii Magdaleny na Wawrzyszewie ♦ Jak to działa - opowiada Małgorzata Widło

Rozmowa z Małgorzatą Widło ze wspólnoty Odnowy w Duchu Świętym w parafii św. Marii Magdaleny na Wawrzyszewie

W warszawskiej parafii św. Marii Magdaleny odbyły się kolejne zapisy do “Różańca Rodziców”. Jak powstała ta inicjatywa?

Inicjatywa „Różaniec Rodziców” powstała w katolickiej wspólnocie modlitewno-ewangelizacyjnej Marana Tha w Gdańsku-Oliwie w 2001 roku. Wszystko rozpoczęło się od rekolekcji, w których uczestniczyli małżonkowie Ewa i Ireneusz Rogalowie z Gdańska. Uświadomili sobie wtedy, że własne upadki, zaniedbania i słabości mogą wpływać na życie ich dzieci. Wpadli na pomysł, aby w większej grupie rodziców rozpocząć modlitwę w intencji swoich dzieci.

Gdy dowiedziałam się o tym, wydała mi się ta inicjatywa cenną i zaproponowałam ją w parafii. Ksiądz Proboszcz zgodził się i w 2009 r. powstała pierwsza Róża Różańcowa Rodziców, ale dopiero w marcu 2017 r. nastąpił zaskakujący rozwój tej inicjatywy.

Ile jest teraz Róż Różańcowych Rodziców, którzy modlą się za swoje dzieci?

Na jedną wspólnotę różańcową składa się 20 rodziców – łącznie jest to 260 osób, w 13 różach. Warto zaznaczyć, że te wszystkie osoby zapisały się w tym roku! I cały czas zgłaszają się nowi rodzice, którzy chcą dołączyć się do tej formy modlitwy.

W jaki sposób prowadzicie zapisy? 

Co jakiś czas, organizujemy w parafii „niedzielę zapisów”. Ks. Proboszcz przekazuję tę informację w czasie ogłoszeń parafialnych, a my czekamy na chętnych rodziców przy stoliku, na placu przed kościołem. Informacja znajduje się również na stronie internetowej parafii oraz na stronie ogólnopolskiej www.rozaniecrodzicow.pl. Z tej formy zgłoszenia rodzice też korzystają.

Do czego zobowiązują się rodzice?

Rodzic codziennie modli się przydzieloną tajemnicą – dziesiątką różańca, którą samodzielnie zmienia w następnym miesiącu na kolejną. W ten sposób, każdego dnia za dzieci z danej róży, odmawiany jest cały różaniec. Raz w miesiącu spotykamy się na Mszy św., która jest odprawiana w intencji rodziców i naszych dzieci.

Rodzice zgłaszając się do Róży Różańcowej Rodziców podają imię dziecka, za które chcą się modlić oraz e-mail. Dlaczego?

Do “Różańca Rodziców” zgłasza się dużo młodych osób w wieku 30-35 lat, którym trudno jest zaangażować w Kościele, ponieważ mają małe dzieci i one wymagają ich troski. Każda inicjatywa, która pomaga rodzicom otoczyć dzieci opieką, cieszy się dużym zainteresowaniem.

Chcemy również w ten sposób zawiązać wspólnotę rodziców. Jeśli są ciekawe informacje w internecie: konferencje, katechezy, ciekawe wydarzenia, to za zgodą osób, które podały swój e-mail przesyłamy je, żeby również w ten sposób docierać do rodziców. Poza tym, przesyłamy podstawowe informacje związane z funkcjonowaniem danej róży.

Odzew rodziców jest bardzo duży. To jest cenne, gdyż angażują się młodzi rodzice, którzy później włączają się w życie parafii.

Pliki do pobrania

wstecz