św. Adam Chmielowski, brat Albert

św. Adam Chmielowski, brat Albert (1845 - 1916) Urodził się, 20 sierpnia 1845 r. w Igołomii w diecezji krakowskiej. Nadano mu imiona: Adam, Hilary, Bernard. Jego rodzice to Wojciech i Józefa z Borzy-sławskich Chmielowska. Byli oni zdeklasowaną rodziną ziemi ariską.

Ojciec pełnił funkcję naczelnika komory celnej. Był także sekretarzem kolegialnym w Warszawie. Po trzech latach bezskutecznego leczenia umiera w 1853 r.

Chrzest Adama przypada na 26 sierpnia w Igołomii. Jest to tylko chrzest z wody, który zostaje dopełniony w Warszawie w 1847 r. Miejscem chrztu jest kościół Najśw. Maryi Panny.

Adam ma jeszcze troje rodzeństwa: Stanisława, Mariana i Jadwigę. Jego dzieciństwo zostaje przerwane śmiercią ojca. Matka nie mogąc się uporać z administracją majątku sprzedaje go i cała rodzina przenosi się do Warszawy. Tam za uzyskane ze sprzedaży majątku pieniądze kupuje dom na rogu ulicy Książęcej i Nowego Światu. Utrzymuje dzieci z dochodów, jakie ten dom przynosił.

Warunki materialne rodziny są bardzo ciężkie. Matka Adama za radą krewnych zgodziła się na wysłanie dwunastoletniego syna do Petersburga. Tam miał podjąć naukę. Zdolny i inteligentny chłopiec będąc w Korpusie Kadeckim zwraca na siebie uwagę cara Aleksandra II, który zaszczycił go nawet odznaczeniem wojskowym. Matka widząc rusyfikację syna zabiera go do Warszawy i zapisuje do Gimnazjum Realnego im. Pankiewicza.

W sierpniu 1859 r. umiera pani Chmielowska. Dziećmi zajęła się siostra ojca, której Adam będzie wdzięczny do końca życia za jej wielką miłość i troskę. W 1861 r. Adam przenosi się do Instytutu Pułaskiego na wydział rolniczo - leśny. Tam prawdopodobnie nawiązał stosunki z Leonem Frankowskim, który był przywódcą rewolucyjnej młodzieży. W odpowiedzi na Manifest Centralnego Narodowego Komitetu młodzież uformowała oddział "Puławiaków", w którego szeregach znajduje się również Adam. W kolejnych starciach pod wodzą Langiewicza i Chmieleńskiego traci nogę i dostaje się do niewoli rosyjskiej. Dzięki staraniom rodziny zostaje uwolniony, ale musi opuścić kraj. Wyjechał do Paryża. Tam podjął studia artystyczne. Wkrótce jednak przekonuje się, że bez ukończenia szkoły średniej studia nie są możliwe. Powraca do Warszawy, by w 1867 roku ukończyć gimnazjum. Rodzina niechętnie patrzy na jego malarskie zainteresowania. On sam zaś po krótkich studiach w Gandawie i Paryżu powraca do kraju. Otrzymuje stypendium, dzięki któremu może studiować w Monachium. W czasie studiów nie odnosił on większych sukcesów. Surowy program wymagań na polu sztuki przenosił Adam na dziedzinę etyczną i religijną.

Gdy w roku 1874 powraca do kraju, jest dojrzałym malarzem znającym swoje możliwości. Wiele podróżuje i maluje. Stojąc u wrót sławy, Chmielowski nabiera coraz większego przekonania, że nie jest na właściwej drodze. 24 września 1880 r. przybywa do Starej Wsi prosząc OO. Jezuitów o przyjęcie do ich grona. Pierwsze miesiące nowicjatu były dla niego szczęśliwe. Jednakże 5 kwietnia 1881 r. opuszcza nowicjat w stanie depresji nerwowej. Do 22 stycznia przebywa we Lwowie w zakładzie dla nerwowo chorych. Dopełnieniem jego rekonwalescencji jest spowiedź u Ks. Leopolda Pogorzelskiego. Przykre doświadczenia nie zmieniają w niczym postanowień Adama. Nadal chce służyć Bogu. Za radą spowiednika związał się z tercjarstwem św. Franciszka. Naśladując go stał się wędrownym apostołem szerzącym tercjarstwo wśród wiejskiego ludu. Konserwował ubogie kościoły, przydrożne kaplice, figury i obrazy. Jednakże takie życie trwa krótko, bo oto otrzymuje ukaz wysiedlenia z Cesarstwa Rosyjskiego za organizowanie niedozwolonych stowarzyszeń.

Adam przeniósł się do Krakowa. Tutaj na ulicy Basztowej 4 otworzył pracownię malarską, która stała się szybko przytułkiem dla krakowskich nędzarzy. Chętnie bywał także u ks. Siemaszki prowadzącego dzieło miłosierdzia w stosunku do młodocianych włóczęgów. Podobała mu się ta praca i wiele metod przyjął potem za swoje. Interesował się sztuką, ale coraz bardziej należał do ubogich.

W sierpniu 1887 r. przywdział habit regularnego tercjarza, a w rok później 25 sierpnia złożył ślub czystości. Odtąd jako brat Albert oddał się biednym w Krakowie, a następnie we wszystkich domach zgromadzeń po całej Polsce. Napisał wtedy do rodziny: Obiit Adamus Chmielowski, natus est frater Albertus.

Objął zarząd ogrzewalni dla bezdomnych nędzarzy stając się odtąd jednym z nich. Bratu Albertowi nie chodziło o samo miłosierdzie, ale o przebudowę świata w imię Chrystusa. Widział konieczność usunięcia przyczyny ubóstwa. Chciał także dużą rzeszą Polaków włączyć w tercjarstwo i przeprowadzić reformą na zasadzie wzajemnego porozumienia. To mu się nie udało. Ale za to powołał do życia dwa zgromadzenia zakonne Braci i Sióstr Posługujących Ubogim III Zakonu św. Franciszka. Powołane przez siebie rodziny zakonne uważał za "zakon ludu dla ludu". Metody działania były oparte na Ewangelii. Ogrzewalnią krakowską przekształcił w przytulisko. Przytuliska były głównymi miejscami jego pracy. Do pobytu w przytulisku miał prawo każdy ubogi.

Pierwszeństwo w zakładaniu przytulisk miały duże miasta. Mimo wysiłków Brata Alberta przytuliska do końca walczyły z nędzą. Troska o chleb pochłaniała niemal wszystkie wysiłki tego niezwykle czynnego i pracowitego człowieka. Ubóstwo i posługa bezdomnym była albertową formą kultu dla Mąki Pańskiej.

By móc podołać tym ważnym, ale jakże trudnym zadaniom, potrzeba było dla Braci i Sióstr odpowiedniej formacji. Dla tych celów stworzył Brat Albert domy pustelnicze. Przygotowywały one ludzi zahartowanych fizycznie i moralnie.

Uważał, że gdyby brakło tych domów, równocześnie brakło by wytrwałości, poświęcenia i sił dla obsługi biednych. Wiele takich pustelni stworzył światy w okolicach Zakopanego. Wśród ludzi stykających się z Braćmi Alberta wytworzył się obraz ubogich, cichych, pobożnych i pracowitych. Ich życie było czymś więcej niż pracą - było miłością.

Albertynów można było spotkać pracujących razem z góralami na drodze wiodącej do Morskiego Oka, wśród budowniczych hotelu "Stamary" oraz w papierni. Chodziło Chmielowskiemu o jak największe zbliżenie habitu do bluzy robotniczej.

Wśród mieszkańców Zakopanego oraz przybywających gości znana była pustelnia na Kalatówkach. Zaś klasztorek skupiał na sobie uwagę wszystkich, którzy myśleli o wolności ojczyzny i reformach.

Przeżycia, wrażliwa psychika oraz nadludzki niejednokrotnie wysiłek osłabiały Brata Alberta. Ale on pomimo choroby, kalectwa i ciążącego wieku nie przestawał podejmować uciążliwych podróży dla ubogich. Traktował bowiem cierpienie i ofiarą jako prosty obowiązek wdzięczności wobec Boga za łaskę odkupienia.

Dnia 28 czerwca 1914 roku Rada Instytucji Czci i Chleba w Paryżu staraniem hr. Zamojskiego przeznaczyła mu dożywotnią pensję w wysokości 250 franków rocznie, w uznaniu zasług położonych dla ojczyzny i społeczeństwa.

Brat Albert do końca walczył ze słabościami ciała. Po 28 latach takiego życia przyznał się, że już nie ma siły walczyć dalej.

Dopiero 5 dni przed śmiercią kładzie się na twardym barłogu w przytulisku dla mężczyzn i tam umiera 25 grudnia na raka żołądka.

Przed śmiercią prosi, by bracia i siostry za tę śmierć odmówili Te Deum.

W roku 1934 rozpoczęto prace przygotowawcze do procesu beatyfikacyjnego Brata Alberta. Jan Paweł II, 22 czerwca 1983 r. w czasie Mszy św. na Błoniach Krakowskich zaliczył go w poczet błogosławionych, zaś 12 listopada w Rzymie dokonano Jego kanonizacji.

Brat Albert nie mówił nigdy o swoim heroizmie i umartwieniach. Nigdy nie chciał posiadać dóbr materialnych. Bowiem, jak sam mówił, chciał być wolny w miłości Boga i bliźniego.

Pierwszeństwo dawał Ewangelii. Jego dzień to prócz posługi biednym ćwiczenia duchowe, Msza św., pacierze tercjarskie, półgodzinne rozmyślania i różaniec.

Kościół miłosierny - przed I Światowym Dniem Ubogich

 

Kościół katolicki jest zaraz po państwie największą instytucją, niosącą pomoc ubogim. Prowadzi tysiące dzieł, w które angażują się duchowni, osoby konsekrowane i świeckie, wspierając ubogich, dzieci i młodzież, pomagając w wyjściu z bezdomności.

Światowy Dzień Ubogich w Polsce

Dobroczynność jest logiczną konsekwencją bycia chrześcijaninem - w Ewangelii św. Mateusza Jezus uwrażliwia swoich uczniów na różnorakie rodzaje biedy oraz na prawdę, że Bóg jest wśród najsłabszych. Dlatego od początku istnienia Kościoła chrześcijanie, równolegle z ewangelizacją, prowadzili dzieła charytatywne, o czym świadczą listy św. Pawła czy Dzieje Apostolskie. Apel Jana Pawła II o wyobraźnię miłosierdzia i "taktyka" papieża Franciszka, wciąż wzywającego do solidarności z ubogimi są odpowiedzią na wezwanie, by wspierać najmniejszych i najsłabszych braci.

Z inicjatywy papieża Franciszka po raz pierwszy w tym roku będzie obchodzony Światowy Dzień Ubogich. 19 listopada pod hasłem „Nie miłujmy słowem, ale czynem” zostaną zorganizowane w całym kraju liczne wydarzenia. W ramach obchodów zostanie zainaugurowana akcja "Tytka Charytatywna". "Tytki", czyli papierowe torby, mają być wypełnione przez darczyńców żywnością i środkami higienicznymi, które zostaną przekazane potrzebującym. W jadłodajni przy ul. Żytniej w Warszawie zespół Caritas przygotował 16 listopada ciepłe posiłki dla bezdomnych, a w spotkaniu uczestniczył bp Rafał Markowski. Obchody Światowego Dnia Ubogich rozpoczną się 19 listopada Mszą św. w kaplicy siedziby Caritasu Centrum Okopowa po czym planowany jest wspólny obiad, w którym wezmą udział nuncjusz apostolski w Polsce abp Salvatore Pennacchio oraz abp Henryk Hoser, metropolita warszawsko-praski. Dwa dni później w siedzibie Caritas Polska odbędzie się konferencja „Pięć Chlebów”, na której zostaną podsumowane liczne akcje żywnościowe Caritas.

Również każda diecezja organizuje obchody, realizując konkretne inicjatywy i pomysły. W Archidiecezji Poznańskiej wierni ofiarowali post w intencji wyproszenia łask najuboższym oraz całodzienną adorację, duchową adopcję osoby ubogiej. W Archidiecezji Krakowskiej przewidziane są modlitwy i spotkania przy wspólnych posiłkach, projekcje filmów: „Brat naszego Boga”, „Anioł w Krakowie” i in., występy zespołów, darmowe usługi medyczne. W Archidiecezji Gdańskiej w ramach akcji rozdawania w parafiach tzw. „Karty Miłosierdzia”. Zaproponowano trzy konkretne działania, z których można wybrać i wykonać jedno z nich. Jest to tylko część inicjatyw, jakie zostają podejmowane w Kościele w

Polsce z okazji Światowego Dnia Ubogich

1% dla parafialnego Caritas

W pkt 137 należy wpisać numer KRS:0000225750.
W  pkt 139 wpisać "PZC w parafii Rzymskokatolickiej pw św. Rocha w Jazgarzewie".

Caritas

Parafialne Zespoły Caritas świadczą pomoc charytatywną w ramach poszczególnych społeczności parafialnych. Działają w około 100 parafiach archidiecezji. Funkcjonują na zasadach wolontariatu skupiając około 900 aktywnych członków. Caritas AW prowadzi w stosunku do Parafialnych Zespołów działania koordynacyjne i wspierające. Podejmowane są wspólne akcje, organizowane spotkania i rekolekcje. W plikach do pobrania znajduje się baza danych wskazująca, w których parafiach archidiecezji działają Zespoły Parafialne.

Spotkanie wolontariuszy Parafialnych Zespołów Caritas
W miniona sobotę 29 września  miało miejsce spotkanie wolontariuszy Parafialnych Zespołów Caritas. Spotkanie rozpoczęło się mszą św.  w kaplicy 'Res sacra miser', po której  ponad stuosobowa grupa członków PZC przeszła do siedziby Caritas AW. Uroczystość w sali konferencyjnej poprowadził ks. Zbigniew Zembrzuski, Dyrektor Caritas AW, wraz z Koordynatorką ZPC – Anielą Kamińską. Omawiano sprawy bieżące – zasady wydawania żywności PEAD, dystrybucję świec bożonarodzeniowych, współpracę ze Szkolnymi Kołami Caritas i podsumowano akcję kolonijną. Część informacyjną spotkania urozmaicił występ zespołu KURDESZ z Ośrodka Kultury na Woli oraz poczęstunek.

Członkowie Zespołów Parafialnych Caritas są ogromnym wsparciem dla działań Caritas AW. W tym roku najdłużej działających wolontariuszy uhonorowano dyplomami i książkami. To tylko mały gest w stronę osób, których praca na rzecz drugiego człowieka jest nie do oszacowania.

Historia i współczesność
Kościół katolicki w Polsce podjął zadanie usystematyzowania prowadzonej w jego ramach działalności charytatywnej powołując w roku 1929 Instytut Caritas w Poznaniu. W okresie międzywojennym Instytut Caritas koordynował działalność sukcesywnie powstających Diecezjalnych Związków Caritas. Caritas diecezjalne, w tym Caritas warszawska rozbudowywały sieć placówek pomocy najuboższym tworząc sierocińce, kuchnie, domy starców, bursy.

Działalność dobroczynna była kontynuowana pomimo okupacyjnego terroru, a w pierwszych latach powojennych nastąpił powtórnie jej dynamiczny rozwój. Dyktatura stalinowska nie byłą jednak w stanie tolerować obecności Kościoła w życiu społecznym. W roku 1950 zlikwidowano Caritas kościelną powołując w jej miejsce reżimowe, nie uznawane przez polski episkopat, Zrzeszenie Katolików „Caritas” z siedzibą główną w dawnym budynku Warszawskiego Towarzystwa Dobroczynności ”Res Sacra Miser” przy Krakowskim Przedmieściu 62.

W epoce tzw. „demokracji ludowej” działalność społeczna Kościoła przybrała z konieczności charakter rozproszony i indywidualny. Ważnym etapem na drodze do jej odrodzenia było powołanie przez Episkopat w roku 1986 parafialnych zespołów charytatywnych. W dobie ówczesnej zapaści na rynku wewnętrznym zajęły się one rozdawnictwem darów zagranicznych.

Pełny powrót Caritas kościelnej do życia umożliwiła ustawa o stosunku państwa do Kościoła katolickiego z 17 maja 1989 r. Caritas Archidiecezji Warszawskiej została ustanowiona na nowo dekretem Prymasa Józefa Glempa z 14 grudnia 1989 roku. Terytorialnie Caritas AW objęła obszar archidiecezji warszawskiej, czyli lewobrzeżną Warszawę i jej okolice. Pierwsza siedziba oraz magazyn Caritas warszawskiej mieściły się przy ulicy Czerniakowskiej 137 w lokalach parafii św. Stefana Króla. Pierwszym dyrektorem został ks. Krzysztof Wojno. W tamtym czasie Caritas warszawska dysponowała jedynie noclegownią dla bezdomnych mężczyzn. W roku 1993 przejęto od Zrzeszenia Katolików „Caritas” Dom Pomocy Społecznej dla kobiet przy Krakowskim Przedmieściu 62.

31 lipca 1995 r. funkcję dyrektora Caritas warszawskiej objął ks. Mirosław Jaworski. W kolejnych latach nastąpił dynamiczny rozwój jej struktur. Powołano do życia stacje mobilnej pomocy medycznej w Piasecznie, Raszynie i Błoniu oraz świetlice dla dzieci w wielu dzielnicach Warszawy. W roku 1999 Dom Pomocy Społecznej dla kobiet przekształcony został w Zakład Opiekuńczo-Leczniczy dla osób przewlekle i nieuleczalnie chorych. W przyległym do niego, odrestaurowanym wysiłkiem Caritas „Domu Gay’a” powstało hospicjum stacjonarne.

Z dniem 7 września 2004 r. likwidator Zrzeszenia Katolików „Caritas” przekazał Caritas warszawskiej w użytkowanie cały kompleks obiektów przy Krakowskim Przedmieściu 62 w Warszawie. Umożliwiło to przeniesienie do budynku „Res Sacra Miser” oficjalnej siedziby Caritas warszawskiej. W styczniu 2005 r. do struktur Caritas warszawskiej został włączony ośrodek dla osób bezdomnych „Tylko z Darów Miłosierdzia” przy ul. Żytniej 1A w Warszawie.

Od 21.I.2005 r. Caritas A.W. jest Organizacją Pożytku Publicznego (KRS 0000225750).

Obecny dyrektor Caritas warszawskiej, ks. Zbigniew Zembrzuski, powołany dekretem arcybiskupa Kazimierza Nycza z dnia 20 czerwca 2007 r., kontynuuje dzieło poprzedników podejmując wyzwania specyficzne dla obecnego czasu. Jest to przede wszystkim konieczność kompleksowej odnowy struktur i infrastruktury organizacji w celu dostosowania poziomu oferowanych świadczeń do standardów coraz bardziej wymagającej współczesności.

Pracą Caritas Archidiecezji Warszawskiej kieruje dwuosobowy Zarząd z pomocą biura centralnego. Placówki Caritas warszawskiej, rozsiane po całym terytorium archidiecezji, podlegają bezpośrednio Zarządowi, a w jego ramach poszczególnym członkom według właściwości.

Pracę charytatywną na poziomie parafii prowadzą Parafialne Zespoły Caritas, w stosunku do których Zarząd CAW sprawuje funkcję koordynacyjną i formacyjną. Podobnie rzecz się ma z działającym na terenie szkół charytatywnym wolontariatem uczniowskim zorganizowanym w Szkolne Koła Caritas.

Jak zyć?

Pytanie to nurtuje mędrców, filozofów, uczonych, a także każdego z nas. Zazwy­czaj pytamy: „Jak żyć, aby... osiągnąć szczęście, założyć udaną rodzinę, osią­gnąć wymarzony zawód, samochód, sta­nowisko pracy' itd.

W wielu filmach i serialach widzimy „nowoczesny tryb życia'. Luźne związki, rodzina - najlepiej bez dziecka (co najwy­żej jedno), wolność bez zobowiązań, swo­boda seksualna. Mamy jednak seriale obrazujące prawdziwe życie, z radościa­mi i problemami, jak: „Klan', „M jak mi­łość'. „Plebania'. Powstał też film o tym znamiennym tytule Jak żyć?' - to polska komedia obyczajowa o życiu, miłości i o tym, że każdy w końcu musi dorosnąć.

Jak więc żyć? Nie da się jednoznacz­nie odpowiedzieć na to pytanie, bo nie ma jednej odpowiedzi.

Soeren Kierkegaard powiedział: „Nikt nie może być zapomniany, kto był wielki na świecie; ale każdy byt wielki na swój sposób, a każdy w zależności od wielko­ści tego, co umiłował. Albowiem ten, kto umiłował siebie, był wielki sam przez sie­bie, ten, kto kochał ludzi, stał się wielki przez swoje oddanie, ale ten, kto Boga ukochał, stał się największy ze wszyst­kich' (Bukowski, Tischner 1990: 161). Miłość jest więc wyznacznikiem życia, zwłaszcza chrześcijańskiego. Tak na­uczał Jezus: „Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całą swoją mocą i całym swoim umysłem, a swego bliźniego jak siebie samego' (Lk 10, 27).

Warto zadać sobie pytanie: kto jest naszym bliźnim? Bliźni to ten, kto zauwa­ża krzywdę, problem drugiego i nie zasta­nawiając się nawet, kim ten jest, skupia się na tym, by mu pomóc doraźnie - opa­trując rany, przewożąc w bezpieczne miejsce, i opłacając opiekę, gdy trzeba wyruszyć w drogę. Zawsze będą wokół nas chorzy, niezaradni, bezdomni, ofiary przemocy, uciekający przed wojną imi­granci - ludzie potrzebujący pomocy.

Na portalu Tezeusz.pl czytamy: „Współczesne 'wątpliwości'? Są renty, emerytury, zasiłki, opieka społeczna, ośrodki, stowarzyszenia, fundacje; leżą­cego na ulicy chorego 'powinno' zabrać pogotowie, a nietrzeźwym 'powinna' zająć się policja; czy to moja sprawa, co dzieje się u sąsiada - za ścianą mojego miesz­kania lub za płotem mojego domu? Czy nasze społeczeństwo nie ma już na wszystko procedur postępowania?'.

W życiu można się nieraz pogubić. Uciekając w świat seriali, muzyki, gier -rzeczy, które zagłuszają nas samych, za­pominamy o własnej drodze. A przecież każdy z nas ma swoją, odmienną ścieżkę, którą musi przejść.

Jak więc żyć? Po pierwsze, nie wolno zatracić siebie, dać się zniewolić nałogom czy nawarstwiającym się problemom. Na­leży próbować je rozwiązywać, jak dziec­ko stawiające pierwsze kroki - nieraz się wywróci, ale wstaje i idzie dalej. Po dru­gie, zrozumieć, że szczęście zależy od nas samych. Nikt nie będzie za nas budo­wał szczęśliwego świata i uszczęśliwiał

nas na siłę. Sami winniśmy obdarowywać innych radością, uśmiechem, pomagać im w potrzebie, aby otrzymać iskierkę szczęścia. Po trzecie, do niczego się nie przywiązywać, bo stajemy się więźniami samych siebie i rzeczy, które nas zniewa­lają. Po czwarte, zauważać na własnej drodze innych ludzi, z ich codziennymi potrzebami, problemami, radościami i smutkami.

Ktoś powie: „Żyję tak, jak jest mi wy­godnie. Nie czynię nikomu ani niczemu krzywdy'. Ale czy tak można żyć? Być człowiekiem zobojętniałym, zadufanym w sobie - jak długo? Ktoś inny stwierdzi, że doznał od ludzi jedynie zawodu, że kiedy potrzebował pomocnej dłoni, nikt mu jej nie podał. Dlatego uważa, że trze­ba być bardzo ostrożnym i liczyć tylko na własne siły.

Nawet jeśli doznało się wielu krzywd, nie trzeba odwracać się od ludzi plecami. Kiedyś może nam sił zabraknąć, a sprawy tak się ułożą, że będziemy zależni od innych.

Trzeba żyć najlepiej jak potrafimy, robić to, co dobre i piękne.

Grzegorz Rąpala